[Recenzja] Judas Priest - "Painkiller" (1990)
Według strony Rate Your Music, "Painkiller" to najpopularniejszy album Judas Priest, posiadający największą liczbę ocen i najwyższą średnią. To ciekawe, bo pod względem wyników sprzedaży jednak ustępuje takim wydawnictwom, jak "British Steel", "Screaming for Vengeance", "Defenders of the Faith", a nawet... "Turbo". Trudno jednak trafić na jednoznacznie negatywne opinie na jego temat. Trudno w ogóle trafić na inne, niż ślepy zachwyt. O co jednak tyle szumu? Fakt, w końcu nie ma tego plastikowego brzmienia, cechującego albumy z lat 80. (nie tylko dwa ostatnie, choć je szczególnie), a nowy perkusista Scott Travis gra znacznie bardziej intensywnie i odrobinę mniej schematycznie od swojego poprzednika. Fanów grupy zachwyca na pewno też to, że gitarzyści grają w jeszcze bardziej efekciarski sposób, popisując się technicznymi umiejętnościami, a Rob Halford jeszcze mocniej piszczy. Całość jest jednak cholernie monotonna. Zespół stawia pr