Posty

[Artykuł] Led Zeppelin a kwestia plagiatów

Obraz
Jak niewiele dzieli inspirację od plagiatu widać najlepiej na przykładzie grupy Led Zeppelin. Zespół wielokrotnie oskarżany był o wykorzystywanie cudzych utworów (w całości lub fragmentach) i podpisywanie ich jako autorskie kompozycje, prawdopodobnie w celu uniknięcia dzielenia się tantiemami. Grupa umieszczała na swoich albumach także regularne covery, podpisane nazwiskami rzeczywistych twórców. Jednak w przypadku wielu innych uznali, że na tyle je odmienili, że mogą uznać za własne dzieła. Poniżej przedstawiam listę tych właśnie utworów. Led Zeppelin: Jimmy Page, John Paul Jones, Robert Plany i John Bonham. 1. "Babe I'm Gonna Leave You" (z albumu "Led Zeppelin", 1969) Autorką tego folkowego utworu z lat 50. jest wokalistka Anne Bredon. Członkowie Led Zeppelin poznali go jednak z wykonania Joan Baez (1962). Ponieważ na jej płycie utwór został podpisany jako "tradycyjny", muzycy pomyśleli, że autor jest nieznany i swoją wersje opatrz

[Recenzja] Deep Purple - "Live in California 74" (2005)

Obraz
"Live in California 74" to druga - i niestety ostatnia - część serii "The Deep Purple DVD Archive Collection". Zawiera zapis osławionego występu Deep Purple (w składzie Mark III z Davidem Coverdale'em i Glennem Hughesem) na festiwalu California Jam, który miał miejsce 6 kwietnia 1974 na Ontario Motor Speedway. Festiwal został zorganizowany przez telewizję ABC, która później emitowała jego fragmenty w swoim programie "In Concert". Poza Deep Purple wystąpili m.in. Emerson, Lake & Palmer, Black Sabbath i The Eagles. Było to największe tego typu wydarzenie od czasu wielkich festiwali z końca poprzedniej dekady (Woodstock, Isle of Wight). Zgromadziło się na nim ponad 250 tysięcy widzów. Deep Purple nigdy wcześniej, ani później, nie występował przed tak liczną publicznością. Festiwal został przygotowany bardzo starannie - zbudowano trzy sceny, które za pomocą szyn można było zamieniać miejscami. Dzięki temu, gdy występował jeden wykonawca, na dr

[Recenzja] Deep Purple - "Live in Concert 72/73" (2005)

Obraz
W 2005 roku dyskografia Deep Purple poszerzyła się o dwa bardzo interesujące wydawnictwa DVD, opublikowane w ramach serii "The Deep Purple DVD Archive Collection". Wartość tego materiału jest ogromna - to jedne z niewielu audiowizualnych materiałów Deep Purple z czasów szczytowej popularności i formy grupy, które się zachowały. Większość filmowych materiałów przedstawiających zespół niestety przepadła przez ówczesną politykę stacji telewizyjnych, które po wyemitowaniu zarejestrowanych przez siebie koncertów, nie przechowywały ich, lecz przeznaczały taśmy do ponownego użytku. Na szczęście nie wszystkie kraje trzymały się tej zasady. Np. w archiwach duńskiej telewizji przetrwała jedyna kompletna filmowa rejestracja występu Mark II z lat 70., będąca zapisem koncertu z 1 marca 1972 roku w Kopenhadze. I to właśnie ten materiał jest główną atrakcją pierwszej odsłony wspomnianej serii, zatytułowanej "Live in Concert 72/73". Chociaż koncert odbył się jeszcze w ramach

[Recenzja] Wishbone Ash - "First Light" (2007)

Obraz
"First Light" to materiał demo zarejestrowany przez Wishbone Ash w pierwszej połowie 1970 roku. Nagrania miały pomóc znaleźć wydawcę, a gdy już zespół podpisał kontrakt - zapomniano o nich, aż w 2006 roku oryginalny acetat został kupiony na aukcji przez pewnego miłośnika zespołu ze Stanów. Nie zatrzymał go dla siebie, lecz doprowadził do oficjalnego, autoryzowanego przez zespół, wydania. Większość tego materiału została przez zespół ponownie nagrana w bardziej profesjonalnych warunkach. Pięć utworów trafiło na eponimiczny debiut (gdzie uzupełniła je napisana później kompozycja "Phoenix"). Pomijając kwestię brzmienia, w "Blind Eye", "Queen of Torture" i "Handy" różnice są praktycznie niewyczuwalne, podobnie w "Errors of My Way", pomijając słabszą warstwę wokalną, ale już taki "Lady Whiskey" jest o połowę krótszy. Znalazła się tu także kompozycja "Alone", którą zespół nagrał później na swój drugi album

[Recenzja] Wishbone Ash - "No Smoke Without Fire" (1978)

Obraz
Po serii naprawdę kiepskich albumów, zespół - parafrazując jeden z jego tekstów - powstał jak feniks z popiołów. "No Smoke Without Fire" to najlepsze wydawnictwo Wishbone Ash od czasu "There's the Rub", a zarazem najlepszy ze wszystkich wydanych później (jednak biorąc pod uwagę ich poziom, nie jest to szczególny wyczyn). Muzycy odzyskali dawną energię i nagrali jeden ze swoich najbardziej żywiołowych, najbardziej hardrockowych albumów. Niestety, wciąż nie umieli pisać zbyt dobrych utworów, co doskwiera przez większość longplaya. Dynamiczny "You See Red" to najlepszy otwieracz w historii zespołu, oparty na świetnym, wyrazistym riffie, z dobrą, chwytliwą melodią i naprawdę dobrymi solówkami. Z kolei dwuczęściowy "The Way of the World" to jeden z najlepszych zamykaczy. Szczególnie udanie wypada jego druga, żywsza część, w której muzycy mogą popisać się swoimi umiejętnościami. Wszystko pomiędzy wypada jednak wyraźnie słabiej. "Baby

[Recenzja] Wishbone Ash - "There's the Rub" (1974)

Obraz
Po nagraniu czterech albumów, ze składu Wishbone Ash odszedł Ted Turner. Zespół znalazł jednak godnego następcę w osobie Lauriego Wisefielda, wcześniej członka grupy Home (która dziś byłaby kompletnie zapomniana, gdyby jej innym byłym członkiem nie był Cliff Williams, późniejszy basista AC/DC). Niestety, Wisefield okazał się kolejnym świetnym gitarzystą bez specjalnego talentu kompozytorskiego. Albumy drugiego składu Wishbone Ash w większości są zupełnie nijakie i niewarte uwagi. Z jednym wyjątkiem - najwcześniejszy z nich "There's the Rub" jest wydawnictwem całkiem udanym. I to pomimo bardziej amerykańskiego brzmienia, za które odpowiada producent Bill Szymczyk, znany przede wszystkim ze współpracy z The Eagles. To właśnie tutaj znalazł się jeden z najbardziej znanych i najlepszych utworów zespołu - "Persephone". Wyróżnia się naprawdę dobrą melodią, pastoralnym nastrojem i świetnymi popisami instrumentalistów (w tym solówką na mandolinie). W takim gran

[Recenzja] Wishbone Ash - "Wishbone Four" (1973)

Obraz
Po sukcesie albumu "Argus" oczekiwania wobec Wishbone Ash były spore. Byliśmy pod ogromną presją - przyznawał perkusista Steve Upton. Ludzie chcieli od nas kolejnego "Argusa". A my bez problemu moglibyśmy im to dać. Tylko że wtedy przestalibyśmy się rozwijać. Nie chcieliśmy robić kopii tej płyty. Nie wolno dopuścić do takiej sytuacji, że to publiczność zaczyna ci dyktować, co powinieneś grać . W efekcie muzycy nagrali album nieco bardziej różnorodny, wzbogacony o nowe rozwiązania. Nie zawsze wychodzi to jednak na dobre. Początek jest jednak całkiem obiecujący. "So Many Things to Say" to jeden z lepszych otwieraczy w historii zespołu. Energetyczny, z wyjątkowo zadziorną partią wokalną i świetną gitarą slide. Niby nic wybitnego, ale słucha się tego przyjemnie. Kolejny utwór, "Ballad of the Beacon" to jedna z tych typowych dla grupy, uroczych piosenek o folkowym zabarwieniu i pastoralnym nastroju. Nieco naiwna, ale naprawdę zgrabna i ozdob

[Recenzja] Wishbone Ash - "Argus" (1972)

Obraz
"Argus", trzeci album Wishbone Ash, to najsłynniejsze wydawnictwo zespołu. Longplay doszedł aż do trzeciego miejsca brytyjskiego notowania, wyprzedzając o jedno miejsce "Machine Head" Deep Purple, a przegrywając jedynie z mocno mainstreamowymi T.Rex i Simon and Garfunkel. Skąd ta nagła popularność? Być może to zasługa przyciągającej uwagę okładki, zaprojektowanej przez firmę Hipgnosis, znaną przede wszystkim ze współpracy z Pink Floyd. Bo na pewno nie zupełnie bezbarwnego, banalnego (i jak zwykle nienotowanego na listach) singla "Blowin' Free", będącego najsłabszym momentem całości. Album - a więc także pierwszy na trackliście "Time Was" - rozpoczyna się nietypowo, bo od delikatnych, folkowych dźwięków gitar akustycznych i pastoralnej, wielogłosowej partii wokalnej. Po trzech minutach utwór nabiera jednak rockowej dynamiki. Popisy gitarzystów jak zwykle zachwycają, w tle przyjemnie pulsuje bas, ale nieco razi banalna melodia. Zdecydo