Posty

[Recenzja] Deep Purple - "Shades of Deep Purple" (1968)

Obraz
W przeciwieństwie do większości wykonawców, grupa Deep Purple bardzo wcześnie odniosła komercyjny sukces. Być może dlatego, że część składu już wcześniej zdobyła doświadczenie jako muzycy sesyjni. Już kilka tygodni po sformowaniu pierwszego składu, muzycy wypuścili singiel ze swoją wersją "Hush" (przeboju Billy'ego Joe Royala, autorstwa Joe Southa), który trafił na czwarte miejsce w amerykańskich notowaniach, a na drugie w Kanadzie (w rodzimej Wielkiej Brytanii zespół nie będzie zauważany aż do 1970 roku - wcześniej EMI/Parlophone skupiali się wyłącznie na promocji The Beatles). Kując żelazo póki gorące, Amerykanie wymusili na zespole jak najszybsze nagranie pełnego albumu. I dlatego właśnie "Shades of Deep Purple" jest albumem bardzo niezdecydowanym stylistycznie i portretującym zespół przed wypracowaniem własnego charakteru. Longplay aż w połowie składa się z cudzych utworów. Fakt, że zespół nie ograniczył się do zwykłego odegrania ich w zgodzie z p

[Recenzja] Heaven & Hell - "The Devil You Know" (2009)

Obraz
Diabeł, którego znacie - bo tak naprawdę jest to kolejny album Black Sabbath. Nagrany w tym samym składzie, co "Mob Rules" i "Dehumanizer". Choć Tony Iommi, Geezer Butler, Ronnie James Dio i Vinny Appice mieli nagrać jedynie kilka nowych kawałków na kompilację "The Dio Years", współpraca ułożyła się tyle dobrze, że postanowili ją kontynuować. Nie mogli jednak pozostać przy nazwie Black Sabbath, bo kilka lat wcześniej Iommi, w wyniku sądowej rozprawy z Ozzym Osbourne'em, stracił na nią wyłączność. Muzycy przyjęli więc nazwę Heaven & Hell (od tytułu pierwszego albumu Black Sabbath z Dio), co wyszło zdecydowanie na dobre. Bo po pierwsze - na koncertach nikt nie oczekiwał, że będą grać utwory z lat 70. (z czym Dio zawsze miał spore trudności). A po drugie - dzięki temu album "The Devil You Know" nie jest zaliczany do dyskografii Black Sabbath. I całe szczęście, bo delikatnie mówiąc, nie jest to zbyt udane wydawnictwo. Pod względem st

[Recenzja] Black Sabbath - "The Dio Years" (2007)

Obraz
W 2006 roku wytwórnia płytowa Rhino wpadła na pomysł wydania kompilacji zawierającej utwory Black Sabbath z czasów, gdy wokalistą był Ronnie James Dio. Przedstawiciele wytwórni zgłosili się do Tony'ego Iommi z pytaniem, czy dysponuje jakimiś nieopublikowanymi nagraniami z tego okresu. Kiedy gitarzysta zaprzeczył, postanowili skontaktować go z Dio, w celu przeprowadzenia rozmowy o ewentualnym nagraniu nowego materiału. Kiedy obaj muzycy się spotkali, niemal od razu napisali trzy nowe utwory. Następnie nagrali je z pomocą Geezera Butlera i Vinny'ego Appice'a (początkowo brany był pod uwagę Bill Ward, ale muzykom nie udało się dogadać). Trzy nowe nagrania, uzupełniające materiał na "The Dio Years", to: utrzymany w średnim tempie "The Devil Cried", powolny "Shadow of the Wind", oraz rozpędzony "Ear in the Wall". Zaskakująco dobrze wypada ich warstwa instrumentalna - zwłaszcza w dwóch pierwszych Tony Iommi błyszczy świetnymi riffa

[Recenzja] Black Sabbath - "Past Lives" (2002)

Obraz
Na fali popularności reaktywowanego Black Sabbath, wytwórnia postanowiła wydać kompilację z archiwalnymi nagraniami koncertowymi z lat 70. Rezultatem jest dwupłytowy album "Past Lives". Pierwszy dysk tego wydawnictwa wypełniają nagrania z 11 i 16 marca 1973 roku, wydane już wcześniej na albumie "Live at Last". To świetny materiał, portretujący zespół u szczytu kariery, choć nieco do życzenia pozostawia jego słabe brzmienie i brak kilku ważnych utworów... Tu jednak z pomocą przychodzi drugi dysk, na którym znalazł się zapis prawie całego występu zespołu z 20 grudnia 1970 roku w paryskim Olympia Theatre (pominięto jednak utwory "Paranoid" i "War Pigs" - zapewne ze względu na ich obecność na pierwszej płycie), a także trzy utwory z występu 6 sierpnia 1975 roku w Asbury Park Convention Hall w New Jersey. Nagrania z 1975 roku niespecjalnie mnie przekonują. W "Hole in the Sky" i "Sympthom of the Universe" fatalnie wypada

[Recenzja] Black Sabbath - "Reunion" (1998)

Obraz
Pod koniec lat 90. doszło do długo wyczekiwanej reaktywacji Black Sabbath w najsłynniejszym, oryginalnym składzie. Tony Iommi, Ozzy Osbourne, Geezer Butler i Bill Ward wyruszyli na trasę koncertową (niestety, Ward z przyczyn zdrowotnych brał udział tylko w części występów), a nawet zarejestrowali dwa nowe utwory w studiu. "Psycho Man" łączy klasyczny styl Black Sabbath ze stylistyką albumu "Ozzmosis" Osbourne'a, natomiast "Selling My Soul" brzmi jak jakaś zapomniana kompozycja zespołu z lat 70. Oba te utwory można znaleźć na albumie "Reunion", którego podstawową zawartość stanowią fragmenty występów z 4 i 5 grudnia 1997 roku w rodzinnym Birmingham. Na repertuar składają się utwory z pierwszych pięciu, najlepszych albumów Black Sabbath, oraz jeden fragment "Technical Ecstasy". Dominują oczywiście przeboje , w rodzaju "Paranoid", "Iron Man", "War Pigs", "Black Sabbath", czy "Chil

[Recenzja] Black Sabbath - "Forbidden" (1995)

Obraz
"Forbidden" został zarejestrowany w tym samym składzie, co "Tyr" - Cozy Powell i Neil Murray wrócili na miejsca zwolnione przez Bobby'ego Rondinelliego i Geezera Butlera (który dołączył do solowego zespołu Ozzy'ego Osbourne'a). Tym razem powstał jeszcze słabszy album. Tony Iommi całkowicie stracił zapał do dalszego grania i zgodził się ze wszystkimi, nawet najdurniejszymi sugestiami wytwórni. Takimi, jak powierzenie produkcji Erniemu C - gitarzyście rapmetalowego Body Count. Albo na gościnny udział innego muzyka tej grupy, Ice-T, który rapuje w "The Illusion of Power". Miało to pomóc w sprzedaży albumu, ale jedynie wkurzyło dotychczasowych fanów. Album brzmi naprawdę okropnie, jak amatorskie demo. Ale nawet lepsza produkcja niewiele by tu pomogła, gdyż sam materiał jest po prostu kiepski. Oprócz dość przebojowego utworu tytułowego, nie znalazło się tu absolutnie nic godnego uwagi. Pozostałe utwory są chaotyczne, nudne, brakuje w nich

[Recenzja] Black Sabbath - "Cross Purposes" (1994)

Obraz
Historia lubi się powtarzać. Ronnie James Dio po raz drugi opuścił zespół, ponownie zabierając ze sobą perkusistę Vinny'ego Appice'a. W zespole - oprócz stałych członków, Tony'ego Iommiego i Geoffa Nichollsa - pozostał Geezer Butler, na stanowisko wokalisty ściągnięto z powrotem Tony'ego Martina (który zaledwie trzy lata wcześniej musiał ustąpić miejsce Ronniemu), a nowym perkusistą został Bobby Rondinelli (były członek Rainbow). Nagrany w tym składzie "Cross Purposes" różni się od poprzednich albumów z Martinem. Słychać, że to już lata 90., kiedy do łask wróciło bardziej naturalne, surowsze brzmienie. Cieszy mniejsza rola brzmień klawiszowych, a także mniej pretensjonalny śpiew Martina, którego głos brzmi tutaj niżej, jest bardziej zachrypnięty. Świetnie wypada jego mechaniczna partia wokalna w ciężkim "Virtual Death", brzmiącym jak skrzyżowanie wczesnego Black Sabbath z Alice in Chains. To połączenie klasyki z nowoczesnością dało naprawd