[Recenzja] Ugly - "Twice Around the Sun" (2024)

Ugly - Twice Around the Sun


Brytyjska grupa Ugly należy do najbardziej obiecujących przedstawicieli sceny Windmill, którzy wciąż nie mają na koncie długogrającego albumu. Kapela istnieje od blisko dekady, ale wypuściła do tej pory jedynie kilkanaście singli i EPek. Najnowsze wydawnictwo, zgodnie z tytułem "Twice Around the Sun", zbiera nagrania z dwóch ostatnich lat. Do pięciu kawałków wypuszczonych już na singlach - od opublikowanych w 2022 roku "I'm Happy You're Here" oraz "Sha", przez zeszłoroczne "The Wheel" i "Hands of Man", po świeży "Shepherd's Carol", sprzed dwóch miesięcy - doszła tylko jedna nowa kompozycja, w dodatku znana z koncertowych wykonań. Jeśli więc ktoś śledził poczynania zespołu na bieżąco, to "Twice Around the Sun" nie przynosi żadnych zaskoczeń.

W przypadku tej młodej brytyjskiej sceny trudno uniknąć porównań do jej głównych reprezentantów: black midi, Squid i Black Country, New Road. Tu najbliżej do tego ostatniego, zresztą powiązanego personalnie - w oryginalnym składzie Ugly udzielał się Charlie Wayne, dziś perkusista BC,NR. Początkowo zespół grał muzykę bliską post-punku, ale z czasem wyewoluował w inne rejony. "Twice Around the Sun" mieści się gdzieś pomiędzy art-, post- i folk-rockiem, ale proporcje zmieniają się w zależności od utworu, a gdzieniegdzie dochodzą też inne, nieoczekiwane wpływy.


Najciekawszy i najmniej oczywisty jest siedmiominutowy otwieracz. "The Wheel" był zresztą jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie kawałków w zeszłym roku. Zaczyna się od wielogłosowych partii a cappella, z początku mogących kojarzyć się z Queen, ale po minucie kierujących się już bardziej w stronę Gentle Giant - nie są wprawdzie tak kunsztowne, ale robią naprawdę dobre wrażenie. Dopiero w trzeciej minucie dochodzą partie instrumentalne - dość zakręcone, przywołujące skojarzenia z klasycznym rockiem progresywnym, ale nieprzesadnie retro i pozbawione patosu. Świetnie udało się tu połączyć niesztampowe rozwiązania w kwestii struktury czy aranżacji z wyrazistymi, chwytliwymi melodiami i nadać temu mimo wszystko dość współczesnego charakteru, na pewno pod względem brzmienia. Nagranie wysoko podnosi poprzeczkę i niestety nie udaje się jej już przeskoczyć.

Bardziej folkowo robi się w premierowym "Icy Windy Sky" - z początku raczej subtelnym, z czasem nabierającym ciężaru - oraz "Shepherd's Carol", gdzie pastoralne brzmienia połączono z wręcz AOR-owymi wstawkami elektrycznej gitary. I, o dziwo, taka mieszanka całkiem nieźle działa. Z tych dwóch kawałków właśnie późniejszy robi na mnie lepsze wrażenie - jest w nim więcej życia i udzielającego się optymizmu. Bardziej melancholijne "Hands of Man" oraz "I'm Happy You're Here" to już raczej klimaty wspomnianego Black Country, New Road, z częściowo melodeklamowanymi partiami wokalnymi, a nawet z saksofonem w przypadku tego drugiego. Całości dopełnia najbardziej piosenkowy i najbliższy popowego banału, ale na swój sposób całkiem przyjemny "Sha".


"Twice Around the Sun" trwa 36 minuty, więc mógłby być traktowany jako regularny album - podobną długość mają choćby płyty Gentle Giant. Inna sprawa, że to raczej składanka zbierająca nagrania zespołu z ostatnich dwóch lat, które łączy zamiłowanie do wielogłosowych wokali czy brzmień akustycznych, ale wyraźnie słychać, że muzycy wciąż są dopiero na etapie kształtowania bardziej unikalnego stylu. Ugly jest na dobrej drodze, by stać się kolejnym znaczącym przedstawicielem sceny Windmill, ale "Twice Around the Sun" to nierówne wydawnictwo, na którym zdarzają się interesujące przebłyski ("The Wheel", w mniejszym stopniu "Shepherd's Carol"), ale też mało odkrywcze kopiowanie innego reprezentanta tej samej sceny ("Hands of Man", "I'm Happy You're Here") lub po prostu mniej impinujące kompozycje ("Icy Windy Sky", a zwłaszcza "Sha"). 

Ocena: 7/10



Ugly - "Twice Around the Sun" (2024)

1. The Wheel; 2. Sha; 3. Icy Windy Sky; 4. Shepherd's Carol; 5. Hands of Man; 6. I'm Happy You're Here

Skład: Samuel Goater - gitara, wokal; Harrison Jones - gitara; Jasmine Miller-Sauchella - instr. klawiszowe, trąbka, wokal; Tom Lane - instr. klawiszowe, wokal; Harry Shapiro - gitara basowa; Theo Guttenplan - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Chris Adsett - saksofon (6)
Producent: Balázs Altsach


Komentarze

  1. Jak przeczytałem o tych AOR-owych wstawkach gitary w "Shepherd's Carol", to aż nie mogłem uwierzyć, że da się cokolwiek nagrać co jest słuchalne w tej dennej stylistyce (lub inspirowane nią). Jednak, wypada to naprawdę dobrze pod względem melodycznym i też całkiem finezyjnie - tego to nigdy bym się spodziewał, po czymkolwiek, gdzie AOR odcisnął swoje piętno. Jak wchodzą te partie gitar, to mam wrażenie, że zaraz poleci refren "Just What I Needed" The Cars (wiem, że to Power Pop/New Wave, ale gitara w refrenie to czysta AOR-owa siekiera xD) lub Hit Me With Your Best Shot Pat Benatar.

    Jak ten zespół potrafi uczynić AOR słuchalnym, to z pewnością, za jakiś czas będzie kolejnym czołowym przedstawicielem sceny Windmill ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ciekawe nic nowego niestety. Ale młody obiecujący? Istnieje niemal od dekady kupę czasu . Trochę jak randomowy polski piłkarz w typie Milika:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. The Doors? Fajne, ciekawe, natychmiast rozpoznawalne, ale czy było to coś nowego? Wiele kapel grało wtedy podobnie. Grupa wybiła się dlatego, że była charyzmatyczna i wyrazista, a nie nowatorska.

      W dodatku w momencie założenia zespołu muzycy The Doors byli nieco starsi i były to czasy, kiedy rockowym kapelom łatwiej było zacząć profesjonalną karierę (duże zainteresowanie mediów taką muzyką). Ugly sprofesjonalizował się jakieś dwa lata temu, wcześniej była to grupa amatorsko grających nastolatków.

      Właściwsze byłoby porównanie np. z Radiohead, który wydał cokolwiek po siedmiu latach działalności, po dwunastu zaczął robić coś ciekawego i bardziej oryginalnego ("OK Computer"), a dopiero po piętnastu wydał swoje opis magnum ("Kid A").

      Ugly już teraz robi dość nieoczywiste rzeczy (czerpanie z Gentle Giant czy przekonujące - i akurat będące czymś nowym - łączenie folku z AOR-em) i ogólnie ciekawie się rozwija w porównaniu z tymi nagraniami sprzed dwóch lat, więc jest w tym spory potencjał.

      Usuń
    2. Nic mi się tu nie zgadza o Doorsach łatwiej było zacząć być może kwestia dyskusyjna . Było wiele tak grających zespołów no raczej nie.

      Usuń
    3. The Doors nie wniósł do rocka żadnych rozwiązań, inspiracji itp., jakich nie byłoby w nim już wcześniej - w tym sensie nie było to nic nowego, tylko jeden z wielu zespołów, które wówczas przetwarzały w różnych proporcjach te same elementy: psychodelię, blues, jazz, muzykę hindustańską, musical itd. Jeśli uważasz, że nie ma racji - wskaż coś, co było u The Doors, a nie było tego u innych rockowych grup.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)