[Recenzja] Leather.head - "welded" (2023)

Leather.head - welded


Oczekiwania miałem spore. W zeszłym roku londyński kwintet Leather.head zrobił na mnie duże wrażenie singlami "Hordes" i "Mara" oraz EPką ze starymi nagraniami demo, "live and limp vol. 1". W recenzji tej ostatniej pisałem, że może to być kolejny wielki zespół sceny Windmill. Słuchając wydanej rok póżniej EPki "welded" nie jestem już tego aż tak pewien. Zauważam tu pewien zastój, a nawet regres. Melodie nie są już tak wyraziste, natomiast w charakterystycznym dla tej grupy łączeniu różnych stylów jest jakby mniej kreatywności, a więcej jazdy na autopilocie. 

Można też poczuć się rozczarowanym faktem, że na tym blisko 20-minutowym, składającym się z pięciu ścieżek wydawnictwie, są w zasadzie tylko trzy pełnoprawne utwory - "flesh", tytułowy "welded" oraz "in guilts maw i". Pierwszy z nich pokazuje bardziej pogodne, wygładzone i prawie piosenkowe oblicze grupy, choć w pewnym momencie następuje przełamanie, po którym utwór zaczyna się rozwijać w mniej oczywisty sposób. Tytułowe nagranie jest już w całości mniej przewidywalne, przywodząc na myśl zeszłoroczne single, choć mniej tu tej dzikości, a więcej subtelności. W obu utworach dobrą robotę robi saksofon, fajnie uzupełniający typowo rockowe instrumentarium. Z kolei niespełna trzyminutowy "in guilts maw i" to pierwszy tak subtelny, wręcz pastoralny kawałek w dorobku grupy, niestety nieco zbyt jednostajny.


Oba pozostałe kawałkami sprawiają wrażenie jedynie zalążków utworów, szczątkowych pomysłów, które dopiero mogłyby zostać rozwinięte w coś ciekawego. Żaden z nich nie trwa nawet dwóch minut. Otwieracz "death.healer" to właściwie coś na kształt nastrojowego intra, choć z partią wokalną. Trudno uniknąć tu skojarzeń z oryginalnym wcieleniem Black Country, New Road. Druga część "in guilts maw" jest natomiast kompletną odwrotnością pierwszej - bardzo intensywna, utrzymana gdzieś na pograniczu post-hardcore'u, noise rocka i free jazzu, nieoferująca jednak właściwie nic poza agresją.

Szkoda, liczyłem na coś lepszego. Może następnym razem znów się uda.

Ocena: 6/10



Leather.head - "welded" (2023)

1. death.healer; 2. flesh; 3. in guilts maw i; in guilts maw ii; 5. welded

Skład: Aidan Evans-Jesra; Josh Evans-Jesra; Toby Evans-Jesra; Charlie Loane; Cole O’Neill
Producent: Leather.head


Komentarze

  1. Nawet przyjemny album, ale single rzeczywiście zdecydowanie lepsze

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacy są najciekawsi wykonawcy z tej sceny, poza najpopularniejszą trójką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. caroline
      deathcrash
      Dry Cleaning
      HMLTD
      Jockstrap
      Leather.head
      Maruja
      Opus Kink
      Shame
      Ugly

      Jednak na ten moment żaden zespół nawet nie zbliża się do black midi, BC,NR i Squid.

      Usuń
    2. Dzięki, właśnie myślę nad tym czy jest sens odkrywać kolejne zespoły z Windmill. Pewnie kilku z tej listy dam szansę, choć domyślam się że nie jest to poziom ww. trójki

      Usuń
    3. Myślę, że z tymi drugorzędnymi przedstawicielami sceny Windmill może być podobnie, jak z NKR-ami - prawie każdy znajdzie tam coś dla siebie, nawet coś, co postawi na równi z czołowymi twórcami, ale dla każdego będzie to coś zupełnie innego.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)