Posty

Wyświetlam posty z etykietą new order

[Recenzja] New Order - "Technique" (1989)

Obraz
"Technique" to album, jaki muzycy New Order prawdopodobnie chcieli nagrać od dawna, ale trochę się bali. Bo przecież duża część fanów mogłaby nie zaakceptować całkowitego odcięcia się od post-punkowych korzeni. Najwyraźniej jednak sukces kompilacji "Substance" - na której zebrano niemal wszystkie najbardziej taneczne kawałki i prawie całkiem zignorowano to stricte gitarowe oblicze - zachęcił grupę do podjęcia ryzyka. W celu nagrania nowego materiału kwartet udał się na Ibizę, miejsce nierozerwalnie kojarzące się z klubową elektroniką. Był to jednak dość naturalny ruch, biorąc pod uwagę, że szeroka publiczność i tak kojarzyła New Order z tanecznymi singlami, a jego związki z klubową sceną sięgały początku dekady. Już 1982 roku muzycy, wspólnie z przedstawicielami wytwórni Factory, otworzyli w Manczesterze pierwowzór dzisiejszych klubów muzycznych, The Haçienda. To tam, w narkotykowych oparach, rodziła się scena acid techno, acid house, rave czy baggy, czyli madcheste

[Recenzja] New Order - "Substance" (1987)

Obraz
Teoretycznie jest to tylko kompilacja największych przebojów. Wypełniacz dyskografii przed kolejnym albumem z premierowym materiałem. W rzeczywistości jest to jednak coś więcej. New Order miał nietypową, jak na lata 80., politykę polegającą na unikaniu dublowania tych samych utworów na płytach długogrających i singlach. Większość najbardziej popularnych kompozycji zespołu została zatem wydana wyłącznie na tych ostatnich. A tym samym dopiero dzięki "Substance" doczekały się premiery na pełnowymiarowym wydawnictwie. Dwupłytowa edycja winylowa zawiera dwanaście z czternastu dotychczasowych singli New Order, w tym dziewięć utworów niewydanych do tamtej pory na żadnym albumie. Jeszcze ciekawiej prezentuje się wersja kompaktowa, gdzie pierwszy dysk powtarza materiał z winyli, zaś drugi zawiera dwa brakujące przeboje ("Procession" i "Murder") oraz dziesięć rarytasów ze stron B singli. Jednak komplet singlowych nagrań przynosi dopiero wydanie kasetowe, wzbogacone

[Recenzja] New Order - "Brotherhood" (1986)

Obraz
Mogło się wydawać, że po sukcesach singla "Blue Monday" oraz albumu "Low-Life", New Order będzie dalej podążał wytyczoną na tych wydawnictwach ścieżką. Zapowiadający kolejny longplay singiel "Bizarre Love Triangle" zdawał się to tylko potwierdzać. To kolejny chwytliwy numer z taneczną rytmiką i mocno elektronicznym brzmieniem. Okazał się jednak kompletnie niereprezentatywny dla całego albumu, który w pierwszej połowie stawia na bardziej organiczne brzmienia, z wracającą na pierwszy plan gitarą ("Weirdo", "As It Is When It Was", "Broken Promise", "Way of Life") i syntezatorami użytymi co najwyżej do dopełnienia aranżacji ("Paradise"). Dopiero w drugiej części płyty, czyli na stronie B winylowego wydania, pojawia się więcej syntetycznych dźwięków, choć jedynie wspomniany "Bizarre Love Triangle" sprawdziłby się na parkiecie. Poza nim znalazły się tu spokojniejsze "All Day Long" i "Ever

[Recenzja] New Order - "Low-Life" (1985)

Obraz
"Low-Life" jest tym ze studyjnych albumów New Order, który chyba najlepiej definiuje jego stylistykę. A w każdym razie to, jak zespół postrzega się na podstawie jego największych singlowych hitów. Jeszcze poprzedni w dyskografii "Power, Corruption & Lies" świadczy przecież o pewnym niezdecydowaniu muzyków, którzy miotali się wówczas pomiędzy mocno gitarowym post-punkiem, a bardziej elektronicznym, tanecznym graniem. Sukces singla "Blue Monday" okazał się katalizatorem, który pomógł w znalezieniu właściwej ścieżki rozwoju. Muzycy nie musieli nawet rezygnować z żadnego z dotychczasowych elementów swojej twórczości, dokonując po prostu ich udanej syntezy. Zachowali gitarowe brzmienia, wzbogacając je jeszcze większą ilością syntezatorów i perkusji z automatu, przy okazji jeszcze bardziej uwypuklając taneczny charakter. Dwa utwory nieco się tu wyłamują, choć bez szkody dla całego materiału. Energetyczny, najbardziej optymistyczny na płycie "Love Vigila

[Recenzja] New Order - "Power, Corruption & Lies" (1983)

Obraz
Można powiedzieć, że to właściwy debiut New Order. "Power, Corruption & Lies" to już nie Joy Division pod inną nazwą, lecz prawdziwy początek nowego zespołu. Bernard Sumner, Peter Hook i Stephen Morris wyraźnie próbowali odnaleźć własną tożsamość. Pomogły im w tym technologiczne nowinki, z syntezatorami oraz elektroniczną perkusją na czele. Wystarczy posłuchać takich utworów, jak "The Village", "Ecstasy", a zwłaszcza "5 8 6". To już nie ten depresyjny,  gotycki post-punk, lecz granie pełne radości, o tanecznym wręcz charakterze i zdecydowanie ejtisowym brzmieniu. Grupa idzie tu drogą wyznaczoną pod koniec poprzedniej dekady przez Kraftwerk czy Gorgio Morodera, lecz na swoich własnych zasadach. Rozpoznawalnym elementem, pamiętającym jeszcze działalność pod poprzednim szyldem, pozostają basowe partie Hooka, które w większym stopniu są nośnikiem melodii, a w mniejszym rytmiczną podstawą. Ponadto w mocno gitarowych "Age of Consent" i

[Recenzja] New Order - "Movement" (1981)

Obraz
Po śmierci Iana Curtisa dalsza działalność pod szyldem Joy Division nie wydawała się wcale najlepszym rozwiązaniem. W końcu to charyzmatyczny wokalista przyciągał najwięcej uwagi, on też w znacznej mierze odpowiadał za jakość dotychczasowego repertuaru, także jako jego współtwórca. Bernard Sumner, Peter Hook i Stephen Morris nie zamierzali powtarzać błędu instrumentalistów The Doors, którzy po śmierci Jima Morrisona nagrali jeszcze dwa albumy pod tym szyldem, do dziś będące przedmiotem krytyki. Muzycy Joy Division, zamiast tego, przyjęli zupełnie nową nazwę, wprowadzając nowy ład. New Order. Zamiast szukać nowego wokalistę, przed mikrofonem stawali Sumner lub Hook,. Do składu dokooptowano natomiast dziewczynę Morrisa, grającą głównie na syntezatorach Gillian Gilbert. Podobnie jednak, jak pierwszy album The Doors bez Morrisona, debiutancka płyta New Order stanowi bezpośrednią kontynuację wypracowanej wcześniej stylistyki. Trudno, żeby było inaczej, skoro za jej nagranie w 75% odpowiadaj