Posty

Wyświetlam posty z etykietą miles davis

[Recenzja] Miles Davis - "Bitches Brew" (1970)

Obraz
Zaledwie siedem miesięcy po premierze przełomowego "In a Silent Way", Miles Davis wydał kolejne arcydzieło, które zmieniło oblicze muzyki. O ile na poprzednim albumie zatarł granicę między jazzem i rockiem, tak na "Bitches Brew" wywrócił wszystko do góry nogami, tworząc zupełnie nowy gatunek. Łączący w sobie swobodę jazzowych improwizacji, rockową dynamikę, oraz elementy muzyki hindustańskiej i afrykańskiej. Wszystko to wymieszane w takich proporcjach, że album nie przypomina niczego, co wcześniej lub później zarejestrowano. Choć wielu próbowało nagrać coś podobnego - "Bitches Brew" bez wątpienia należy do najbardziej wpływowych i inspirujących albumów w dziejach. Jego wpływu na późniejszą muzykę - czy to jazzową, czy rockową - nie da się przecenić. Materiał na ten podwójny longplay został zarejestrowany podczas trzydniowej sesji nagraniowej, mającej miejsce w dniach 19-21 sierpnia 1969 roku, w nowojorskim Columbia Studio B. Każdego dnia w studiu pr

[Recenzja] Miles Davis - "In a Silent Way" (1969)

Obraz
"In a Silent Way" to jeden z najsłynniejszych, najbardziej nowatorskich i wpływowych albumów Milesa Davisa. O ile na swoich dwóch poprzednich wydawnictwach - "Miles in the Sky" i "Filles de Kilimanjaro" - muzyk dopiero badał grunt, nieśmiało eksperymentując z elektrycznym instrumentarium, tak tutaj w końcu poszedł na całość. Kompozycje, instrumentarium, brzmienie, proces produkcyjny - wszystko znacząco odbiega od przyjętych w jazzie schematów. Nic dziwnego, że album wywołał spore kontrowersje w konserwatywnym środowisku jazzowych krytyków i słuchaczy. To, co zrobił tutaj Miles, dla ortodoksów było herezją. "In a Silent Way" został natomiast doceniony przez rockową krytykę, którą zachwycił przede wszystkim udział brytyjskiego gitarzysty Johna McLaughlina. Dziś natomiast album powszechnie uznawany jest za jedno z największych muzycznych arcydzieł. To jedno z tych wydawnictw, które w doskonałych proporcjach łączy ambitne podejście i przystępnoś

[Recenzja] Miles Davis - "Filles de Kilimanjaro" (1968)

Obraz
Eksperymentów Davisa z elektrycznym brzmieniem ciąg dalszy. Materiał zawarty na "Filles de Kilimanjaro", w całości autorstwa lidera, został zarejestrowany podczas dwóch sesji nagraniowych, w czerwcu i wrześniu 1968 roku. Pierwsza z nich, jak się wkrótce miało okazać, była ostatnią wspólną sesją Drugiego Wielkiego Kwintetu. We wrześniu Miles wszedł do studia już w nieco innym składzie - wciąż z Waynem Shorterem i Tonym Williamsem, ale bez Herbiego Hancocka i Rona Cartera, których miejsca zajęli pianista włosko-hiszpańskiego pochodzenia Chick Corea i brytyjski basista Dave Holland. Tym samym zakończył się czas stabilizacji i rozpoczął okres, w którym Miles nieustannie zmieniał współpracowników, dopasowując skład do swoich aktualnych pomysłów. We wszystkich trzech utworach z czerwcowej sesji, Hancock i Carter grają wyłącznie na elektrycznych instrumentach. Z kolei w utworach z września, Corea gra zarównano na pianinie akustycznym, jak i elektrycznym, natomiast Holland tyl

[Recenzja] Miles Davis - "Miles in the Sky" (1968)

Obraz
W drugiej połowie lat 60. muzyka rockowa przeszła gwałtowną rewolucję. Przestała być już tylko prostymi piosenkami do tańca, zaczęła nabierać znamion prawdziwej sztuki. Zmiany te dostrzegł także Miles Davis. Zachwycony brzmieniowymi eksperymentami takich gitarzystów, jak Jimi Hendrix i Eric Clapton, a także możliwościami elektrycznego instrumentarium, postanowił zaadoptować pewne elementy rocka do swojej twórczości. Począwszy od grudnia 1967 roku, zaczął wykorzystywać w swoich nagraniach elektryczne instrumenty klawiszowe, gitarę basową, a nawet gitarę elektryczną. Nowe oblicze muzyki Milesa Davisa zostało ujawnione w lipcu następnego roku, na albumie "Miles in the Sky" (tytuł jest nawiązaniem do beatlesowskiego "Lucy in the Sky with Diamonds"). W większości wypełniają go utwory zarejestrowane podczas sesji, która miała miejsce w dniach 15-17 maja 1968 roku. Wyjątek stanowi utwór "Paraphernalia" - kompozycja Wayne'a Shortera, nagrana 16 styc

[Recenzja] Miles Davis - "Nefertiti" (1968)

Obraz
"Nefertiti" to czwarty album Drugiego Wielkiego Kwintetu, a zarazem ostatnie w całości akustyczne wydawnictwo Davisa. Na repertuar składają się wyłącznie kompozycje członków kwintetu: trzy Wayne'a Shortera (tytułowa, "Fall" i "Pinocchio"), dwie Herbiego Hancocka ("Madness" i "Riot"), oraz jedna Tony'ego Williamsa ("Hand Jive"). Materiał zarejestrowano podczas trzech sesji nagraniowych w czerwcu i lipcu 1967 roku. Ostatnia z nich odbyła się 19 lipca - dwa dni po niespodziewanej śmierci Johna Coltrane'a. Tego dnia zarejestrowano m.in. pełną zadumy balladę "Fall", mającą wiele wspólnego z klimatem "Kind of Blue", której charakter raczej nie jest przypadkiem. Coltrane był przecież przez kilka lat bliskim współpracownikiem Davisa, był także przyjacielem i główną inspiracją Shortera (który w okresie największej fascynacji muzyką Johna, zatrudniał muzyków jego kwartetu do nagrywania swoich albumów

[Recenzja] Miles Davis - "Sorcerer" (1967)

Obraz
Album "Sorcerer" zawiera głównie materiał zarejestrowany przez Drugi Wielki Kwintet Milesa Davisa w maju 1967 roku. W porównaniu z poprzednim w dyskografii "Miles Smiles", longplay sprawia wrażenie mniej ekspresyjnego, nastawionego raczej na budowanie subtelnego klimatu. Tego wrażenia nie zmieniają nawet dwa utwory utrzymane w szybszym tempie - "Prince of Darkness" i tytułowy "The Sorcerer". Jednak w takim graniu kwintet wypada równie wspaniale. Umiejętności muzyków i ich wzajemna interakcja wciąż budzą zachwyt. Na wyżyny wspinają się w rozbudowanym "Masqualero" (jedynym utworze z tego albumu, który wszedł do koncertowego repertuaru), w którym pokazują zarówno talent do zespołowej improwizacji, jak i budowania interesującego klimatu. Innym wspaniałym momentem jest przepiękna ballada "Pee Wee", nagrana, co ciekawe, bez udziału Davisa. Warto też odnotować, że to pierwsza kompozycja napisana dla kwintetu przez Tony'ego W

[Recenzja] Miles Davis Quintet - "Miles Smiles" (1967)

Obraz
Pod koniec października 1966 roku Drugi Wielki Kwintet Milesa Davisa wszedł do studia, by w ciągu dwóch dni zarejestrować materiał na swój drugi longplay. Rezultat tej sesji, album "Miles Smiles", jest zgodnie uznawany przez krytyków i słuchaczy za jedno z największych osiągnięć Davisa, jak również - wraz z innymi wydawnictwami tego składu - za przełomowe dzieło, będące wzorcem współczesnego jazzu i drogowskazem dla kolejnych pokoleń jazzmanów. Zawarta tutaj muzyka broni się do dziś, brzmiąc tak nowocześnie, na ile to możliwe w jazzie akustycznym. Kwintet kontynuuje tutaj swoje eksperymenty z modalnością, praktycznie całkiem już zrywając z bopowymi schematami. Najlepszym określeniem dla zawartej tutaj muzyki będzie termin jazz awangardowy. Nie znaczy to jednak, że jest to trudna muzyka (choć może taka być dla osób nieosłuchanych z jazzem). Muzycy trzymają się tutaj daleko od popularnego wówczas free jazzu, za którym Miles, delikatnie mówiąc, nie przepadał. Głównym komp

[Recenzja] Miles Davis - "E.S.P." (1965)

Obraz
Pierwsza połowa lat 60. była dla kwintetu/sekstetu Milesa Davisa okresem nieustannych zmian personalnych. Po odejściu Cannonballa Adderleya i Johna Coltrane'a, przez skład przewinęło się co najmniej pięciu saksofonistów. Pod koniec 1962 roku odeszli natomiast jednocześnie Wynton Kelly, Paul Chambers i Jimmy Cobb. W tym burzliwym okresie zostały zarejestrowane dwa albumy, "Someday My Prince Will Come" i "Seven Steps to Heaven" - oba mało istotne w dyskografii Milesa, w znacznej części składające z przeróbek standardów. Dopiero pod koniec 1964 roku ukształtował się skład, który pozostał stabilny aż do początku 1969 roku, nagrywając w międzyczasie kilka interesujących albumów. Skład ten często bywa nazywany Drugim Wielkim Kwintetem Milesa Davisa (drugim ze względu na chronologię, nie jakość), a poza liderem tworzyli go: Wayne Shorter - uznawany za drugiego najlepszego saksofonistę jazzowego, zaraz po Johnie Coltranie. Aktywny od 1959 roku, gdy zaczął nagry

[Recenzja] Miles Davis - "Sketches of Spain" (1960)

Obraz
"Sketches of Spain" to efekt fascynacji Davisa muzyką hiszpańską. Trębacz zainteresował się nią na początku 1959 roku, po usłyszeniu "Concierto de Aranjuez" - koncertu na gitarę i orkiestrę, skomponowanego w 1939 roku przez Joaquína Rodrigo - którego, jak wspominał, słuchał na okrągło przez dwa tygodnie. Już w kwietniu Miles nagrał ze swoim kwintetem własną kompozycję nawiązującą do muzyki hiszpańskiej, "Flamenco Sketches", która została wydana na albumie "Kind of Blue". Mniej więcej w tym samym okresie, wraz z Gilem Evansem - kompozytorem i aranżerem, z którym niejednokrotnie już wcześniej współpracował (przede wszystkim na "orkiestrowych" albumach "Miles Ahead" i "Porgy and Bess", nagranych odpowiednio w 1957 i 1958 roku) - zaczął opracowywać własną aranżację "Concierto de Aranjuez", a konkretnie jego środkowej części. Muzycy początkowo nie planowali nagrywać niczego więcej w tym stylu, ale wkrótce

[Recenzja] Miles Davis - "Kind of Blue" (1959)

Obraz
Od dawna odkładałem napisanie tej recenzji. Bo cóż jeszcze można napisać o takim klasyku? "Kind of Blue" w ciągu (niemal) sześćdziesięciu lat został omówiony na wszelkie możliwe sposoby, był tematem niezliczonej ilości recenzji, esejów i co najmniej jednej w całości mu poświęconej książki. To bezsprzecznie najsłynniejszy i najlepiej się sprzedający album jazzowy. Longplay, którego po prostu nie wypada nie znać - nawet jeśli nie słucha się takiej muzyki. Tak samo, jak nie wypada nie znać np. "The Dark Side of the Moon". Oba te albumy może i nie są najlepszymi w swoim gatunku - ba, nie są nawet najlepszymi w dyskografiach ich twórców - ale nie bez powodu właśnie one są otoczone takim kultem. Oba są bowiem bardzo przystępne i nie trzeba być doświadczonym słuchaczem, by się nimi zachwycić, a zarazem są wystarczająco ambitne, by doceniali je także ci, którym nie brakuje doświadczenia i wiedzy muzycznej. Właśnie ta uniwersalność okazała się kluczem do osiągnięcia suk

[Recenzja] Miles Davis - "Ascenseur pour l'échafaud" (1958)

Obraz
Pod koniec 1957 roku Miles Davis chwilowo rozwiązał swój kwintet i udał się do Francji, gdzie koncertował wraz z innymi słynnymi jazzmanami pod szyldem Birdland All-Stars. Na miejscu otrzymał propozycję nagrania ścieżki dźwiękowej do nowego filmu Louisa Malle'a, "Ascenseur pour l'échafaud" (w Polsce znanego jako "Windą na szafot"). Malle, wielki miłośnik jazzu, osobiście namówił Davisa do współpracy. Trębacz początkowo nie był zainteresowany, lecz zmienił zdanie po obejrzeniu filmu. Sesja nagraniowa odbyła się 4 i 5 grudnia 1957 roku w Paryżu. Milesowi towarzyszyli głównie francuscy muzycy - saksofonista Barney Wilen, pianista René Urtreger, oraz kontrabasista Pierre Michelot - a także amerykański perkusista Kenny Clarke. Muzycy nie ćwiczyli wcześniej materiału, do nagrań podeszli spontanicznie. Davis jedynie przedstawił reszcie zarys fabuły, oraz przygotowane przez siebie sekwencje harmoniczne, na bazie których mieli improwizować. "Windą na szaf

[Recenzja] Miles Davis Quintet - "Cookin'" / "Relaxin'" / "Workin'" / "Steamin'" (1957-61)

Obraz
Dzisiejsza recenzja wyjątkowo dotyczy aż czterech różnych albumów, wydanych na przestrzeni pięciu lat. Poświęcenie im wspólnej recenzji uzasadnione jest tym, że wszystkie zawierają materiał zarejestrowany podczas tych samych dwóch sesji - 11 maja oraz 26 października 1956 roku. Były to ostatnie nagrania Milesa Davisa i jego kwintetu, znanego jako Pierwszy Wielki Kwintet Milesa Davisa, dla wytwórni Prestige. Dokonano ich zresztą wyłącznie w celu wypełnienia kontraktu, gdyż Miles dostał lepszą ofertę od Columbia Records. Kwintet w tym samym czasie, ale w innym studiu, pracował już nad debiutem dla nowej wytwórni, "'Round About Midnight", opublikowanym w marcu 1957 roku. W lipcu* ukazało się natomiast pierwsze z omawianych tutaj wydawnictw - "Cookin' with Miles Davis Quintet".  W sumie właśnie to zrobiliśmy - przyszliśmy i ugotowaliśmy - tłumaczył ten tytuł Miles (w jazzowym slangu "gotowanie" oznacza jamowanie). Na płycie znalazły się wyłącznie

[Recenzja] Miles Davis - "'Round About Midnight" (1957)

Obraz
Jednym z najbardziej przełomowych momentów w karierze Milesa Davisa, był występ na Newport Jazz Festival w lipcu 1955 roku. Wszyscy uznali go zgodnie za triumfalny powrót muzyka do formy, po kilku latach zmagania się z narkotykowym nałogiem (do którego, jak się z czasem okazało, wielokrotnie wracał). Porywające wykonanie kompozycji Theloniousa Monka "'Round Midnight" przeszło do historii jazzu, stając się równie ikonicznym momentem, jak np. występ Jimiego Hendrixa na Monterey dla historii rocka. Prasa rozpływała się w zachwytach. Pod wrażeniem byli także przedstawiciele Columbia Records, którzy z miejsca zaproponowali Davisowi podpisanie lukratywnego kontraktu. Propozycja była nie do odrzucenia i została przyjęta. Następnie Miles postanowił skompletować stały zespół. Tak narodził się Miles Davis Quintet, w którego pierwszym składzie znaleźli się: pianista Red Garland, basista Paul Chambers, perkusista Philly Joe Jones, oraz saksofonista Sonny Rollins, którego szybko

[Recenzja] Miles Davis - "Birth of the Cool" (1957)

Obraz
Nadszedł czas, bym zmierzył się z opisywaniem twórczości wielkiego Milesa Davisa. Jednego z najsłynniejszych i najwybitniejszych jazzmanów w historii. Jako trębacz z pewnością nie był największym wirtuozem, jednak jego pomysłowość i nowatorskie podejście wielokrotnie rewolucjonizowały muzykę - nie tylko jazzową. Profesjonalną karierę zaczął w połowie lat 40. w kwintecie Charliego "Birda" Parkera - jednego z pionierów bebopu, a tym samym całego jazzu nowoczesnego. Po blisko trzech latach współpracy, Davis zapragnął odmiany i opuścił kwintet. W tym samym czasie nawiązał znajomość z aranżerem Gilem Evansem i saksofonistą Gerrym Mulliganem - członkami orkiestry Claude'a Thornhilla - i wspólnie z nimi zaczął planować swój nowy projekt. Efektem było powstanie nonetu, który zrewolucjonizował ówczesny jazz. Nietypowy był już sam skład, złożony zarówno z czarnych, jak i białych muzyków. Innowacyjna była jednak przede wszystkim grana przez niego muzyka, będąca swego rodzaj