[Recenzja] Portishead - "Dummy" (1994)

Portishead - Dummy


Debiutancki album Portishead niewątpliwie należy do najsłynniejszych wydawnictw lat 90., ale też tych najbardziej kształtujących obraz tamtej dekady wśród słuchaczy. Największym wkładem "Dummy" w muzykę jest zapewne spopularyzowanie trip-hopu, bo samą stylistykę wymyśliła już dobre trzy lata wcześniej grupa Massive Attack. Trio Beth Gibbons, Geoffa Barrowa i Adriana Utleya wypracowało sobie jednak własny, wystarczająco wyrazisty i bardzo konsekwentny styl w ramach tej estetyki.

Elementy zaczerpnięte z hip-hopu - masywne, jednostajne perkusyjne loopy, skrecze i sample - zestawiono tu z większą melodyjnością, wolnym, majestatycznym tempem oraz subtelnym, choć trochę mrocznym, nocnym klimatem, inspirowanym ścieżkami dźwiękowymi kina noir. Razem tworzy to hipnotyczny efekt, który jednak pewnie nie byłby tak sugestywny bez śpiewu Gibbons. To jej partie budują tu odpowiedni nastrój i skupiają uwagę na sobie, czasem kosztem warstwy instrumentalnej. Barwą głosu Beth trochę mi przypomina Björk, śpiewa jednak w bardziej stonowany, choć emocjonalny sposób. To zresztą wszechstronna wokalistka, która sprawdziła się także w repertuarze klasycznym, wykonując III symfonię Góreckiego z Krzysztofem Pendereckim i Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia. Portishead swego czasu, na koncertówce "Roseland NYC Live", też zaliczył współpracę z orkiestrą i jest to jedno z bardziej udanych przedsięwzięć tego rodzaju.


Powyższy opis możnaby zastosować do każdego z dziesięciu zawartych tu utworów, jednak przed monotonią chronią przeróżne niuanse. A to gdzieś brzmienie zostanie wzbogacone o hammondy (np. "Wandering Star", "Numb"), gdzie indziej pojawią się smyczki ("Roads") lub ostrzejsza gitara (np. "Glory Box"). W pierwszym na płycie "Mysterons" takim dodatkiem są retro-futurystyczne dźwięki thereminu, pomagające kreować fascynujący klimat. Z kolei "Pedestal" zawiera bardzo nastrojową, jazzującą, choć popsutą skreczami solówkę na trąbce oraz partię basu w stylu muzyki Angelo Badalementiego do filmów Davida Lyncha. Twórczość Portishead zresztą też świetnie by do nich pasowała. Czasem zaś finalny efekt najwięcej zawdzięcza samplom, jak w "Strangers", gdzie w raczej mroczny utwór ciekawie wpleciono fragmenty pogodnego "Elegant People" Weather Report. Trochę więcej światła, przynajmniej w warstwie muzycznej, wprowadza też urocza piosenka "It's a Fire", choć nie na każdym wydaniu się znalazła i może w tym nie być przypadku.

Z muzycznego mainstreamu lat 90. to z pewnością jedna z bardziej udanych płyt, zwłaszcza pod względem umiejętnie i bardzo konsekwentnie wykreowanego klimatu, ale tez wyrazistych kompozycji czy wykonania, przede wszystkim wokalnego. W chwili wydania "Dummy" mógł się wydawać bardzo nowoczesną płytą, choć w rzeczywistości sporo tu elementów retro. Z dzisiejszej perspektywy debiut Portishead jest właściwie reliktem końca XX wieku - przynajmniej te elementy zaczerpnięte z klasycznego hip-hopu brzmią dziś archaicznie - ale niespecjalnie przeszkadza mi to podczas słuchania tak dobrego matetiału. 

Ocena: 8/10



Portishead - "Dummy" (1994)

1. Mysterons; 2. Sour Times; 3. Strangers; 4. It Could Be Sweet; 5. Wandering Star; 6. It's a Fire*; 7. Numb; 8. Roads; 9. Pedestal; 10. Biscuit; 11. Glory Box

* poza oryginalnym wydaniem UK/ EU i winylowymi wznowieniami

Skład: Beth Gibbons - wokal; Geoff Barrow - elektryczne pianino (1,3,4,10), programowanie (2,5,7-9,10), perkusja (6,7), aranżacja instr. smyczkowych (8); Adrian Utley - gitara (1-3,5,8,11), gitara basowa (6,7,8,9), theremin (1), aranżacja instr. smyczkowych (8)
Gościnnie: Clive Deamer - perkusja (1,3,5,7-10); Neil Solman - elektryczne pianino (2,8), organy (2); Richard Newell - programowanie (4); Gary Baldwin - organy (5-7); Dave McDonald - flet nosowy (8); Strings Unlimited - instr. smyczkowe (8); Andy Hague - trąbka (9)
Producent: Portishead


Komentarze

  1. Płyta wyjątkowa jedyna w swoim rodzaju nikt nie zblizył się do takiego brzmienia wielu próbowało wydaje mi się że oprócz naprawdę niebanalnej muzyki tutaj wybrzmiewają emocje których nie da się zapisać w nutach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pablo czy z takich ważnych płyt dla lat 90, czy zamierzasz kiedyś zrobić recenzję płyty zespołu Bark Psychosis pt. Hex???

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny album, aczkolwiek Mezzanine mocniej zakorzeniło się w moim serduszku.
    A jeśli w takich klimatach jesteśmy, to czy ma Pan w planach recenzję Endtroducing.....?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, i Dj Shadow, i Massive Attack są w moich planach.

      Usuń
  4. Każdy album Portishead ma swoją wartość. Najbardziej lubię koncertowe, ale Dummy to też kawał niezwykle wysmakowanej, emocjonalne, także ciężkiej (choć nie tak jak na kolejnym albumie) i klimatycznej muzy. Polecam szczególnie Mysterions z koncertówki. Ciary.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)