[Recenzja] Mary Halvorson - "Cloudward" (2024)

Mary Halvorson - Cloudward


Płyta tygodnia 19.01-25.01

Mary Halvorson znów dowozi. Amerykańska gitarzystka ma już na koncie kilka bardzo udanych płyt, które stawiają ją w gronie najciekawszych współczesnych twórców jazzowych. Mowa choćby o takich tytułach, jak "Code Girl", "Artlessly Falling" (z gościnnym występem samego Roberta Wyatta) czy duet "Amaryllis" / "Belladonna" sprzed niespełna dwóch lat. Na najnowszej "Cloudward" powraca zresztą sekstet z tej przedostatniej, co samo w sobie było już pewną przesłanką co do jakości. Tym razem Halvorson, wibrafonistka Patricia Brennan, trębacz Adam O'Farrill, puzonista Jacob Garchik, basista Nick Dunston i perkusista Tomas Fujiwara sprawiają wrażenie jeszcze lepiej zgranego zespołu, w którym - pomimo jasno określonej liderki - panuje pełne równouprawnienie.


Doskonale obrazuje to już melodyjny otwieracz albumu, "The Gate", z przeplatającymi się solówkami dęciaków, wyraźnie zaznaczającymi swoją obecność wibrafonem i sekcją rytmiczną oraz kompletnie wycofaną gitarą. Liderka wynagradza to sobie we wstępie kolejnego "The Tower", który rozpoczyna jej solowy popis, z tym charakterystycznym dla niej efektem zwalniania i przyśpieszania. Jednak z czasem gitara schodzi na dalszy plan, ustępując miejsca subtelnym dźwiękom wibrafonu, a potem już gra cały zespół i jeśli któryś z instrumentów wydaje się faworyzowany, to trwa to tylko przez chwilę. Cały utwór utrzymany jest w nieśpiesznym tempie i stawia przede wszystkim na budowanie klimatu, choć w pewnym momencie robi się nieco bardziej intensywnie, z partiami dęciaków niemal freejazzowymi.


Na płycie dominuje raczej subtelniejsze, melodyjne granie, czego kolejnym przykładem "Collapsing Mouth", gdzie znów błyszczy cały zespół, choć najlepsze momenty mają Brennan i O'Farrill, czy to w otwierającym duecie, czy późniejszych indywidualnych popisach. Trochę mroczniejszy nastrój przynosi "Unscrolling", którego punktem kulminacyjnym okazuje się posępna solówka Dunstona z użyciem smyczka. W "Desiderata" podobną rolę pełni wyjątkowo agresywna, jak na tę płytę, gitara Halvorson. I jest to jeden z niewielu jej fragmentów, kiedy liderka faktycznie dominuje, zamiast wtapiać się w zespół i prowadzić go z tylnego miejsca. "Tailhead" zawiera z kolei świetne solówki Fujiwary i Garchika,  a poza tym wyłącznie kolektywne granie. W najdłużym na albumie "Ultramarine" każdy z muzyków ma okazję zabłysnąć i trudno wyobrazić sobie lepszy finał. Od całości wyraźnie odstaje natomiast "Incarnadine" o charakterze swobodnej improwizacji, z rozluźnioną rytmiką oraz gościnnym występem Laurie Anderson na skrzypcach.

"Cloudward" może być najbardziej udaną z instrumentalnych płyt Mary Halvorson, a przynajmniej najlepiej ukazującą jej interakcję z pozostałymi muzykami. Świetny album i całkiem przystępny, raczej nie tylko dla osób dobrze osłuchanych z jazzem.


Ocena: 8/10

Nominacja do płyt roku 2024



Mary Halvorson - "Cloudward" (2024)

1. The Gate; 2. The Tower; 3. Collapsing Mouth; 4. Unscrolling; 5. Desiderata; 6. Incarnadine; 7. Tailhead; 8. Ultramarine

Skład: Mary Halvorson - gitara; Adam O'Farrill - trąbka; Jacob Garchik - puzon; Patricia Brennan - wibrafon; Nick Dunston - kontrabas; Tomas Fujiwara - perkusja
Gościnnie: Laurie Anderson - skrzypce (6)
Producent: John Dieterich


Komentarze

  1. Moja pierwsza z tegorocznych, do której, chciałam wrócić. Podobał się Amaryllis a mniej Belladonna (kameralistyka, każda, to dla mnie kłopot) sprzed dwóch lat, za to wcześniej miałam spory dystans do twórczości. Tegoroczna w pewien sposób, nawiązuje do Amaryllisa, nie tylko składem, o czym wspomniałeś. Otwiera się na słuchacza, mniej zaciętego, na pokonywanie granic własnych, ciasnych horyzontów. Ulubionymi fragmentami zostają, na dzisiaj, Unscrolling i Tailhead. One, wbrew informacji o składzie, mnie przypominają twórczość Wyatta, albo Wyatta, którego chciałabym usłyszeć, bo ten, od lat ugrzązł w stagnacji twórczej. Ale to tylko moje zdanie i dopuszczam/wierzę, że ten pan, może jeszcze zaskoczyć in plus. A Cloudward, no... niechby i było to 8/10, jak proponujesz, ale ode mnie trochę naciągnięte ;-).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)