[Recenzja] Mary Halvorson - "Amaryllis & Belladonna" (2022)

Mary Halvorson - Amaryllis & Belladonna


Przed kilkoma dniami, w wieku 55 lat, zmarła Mimi Parker z grupy Low. Podobnie, jak zmarły parę tygodni wcześniej Pharoah Sanders, odeszła w pełni sił twórczych. Ich zeszłoroczne albumy, odpowiednio "HEY WHAT" i "Promises", należą do najlepszych, najbardziej postępowych, jakie stworzyli. Były także jednymi z najciekawszych wydawnictw, bardzo dobrego przecież, 2021 roku. Jednak siła obecnie powstającej muzyki - a nie da się zaprzeczyć, że wciąż wychodzi mnóstwo interesujących płyt z kręgu elektroniki, hip-hopu, jazzu czy nawet rocka - zależy w niewielkim stopniu od takich weteranów. To przede wszystkim zasługa młodszych twórców, którzy działalność zaczynali już w XXI wieku. Jedną z wielu takich postaci jest Mary Halvorson, należąca do tych artystów, których dokonania śledzę na bieżąco.

Amerykańska gitarzystka, chwalona tu już przy okazji projektu Code Girl, wydała nieco wcześniej w tym roku nie jeden, a od razu dwa albumy: "Amaryllis" i "Belladonna", choć na winylu zebrane razem, jako "Amaryllis & Belladonna". To pozornie dwa całkiem odmienne dzieła, które w rzeczywistości znakomicie się dopełniają. Pierwsza płyta to nagrania dokonane głównie w sekstecie, obejmującym wibrafonistkę Patricię Brennan, basistę Nicka Dunstona, puzonistę Jacoba Garchika, a także znanych z Code Girl trębacza Adama O'Farrilla oraz bębniarza Tomasa Fujiwarę. Efektem jest materiał pełen życia i przeważnie pogodnego nastroju, na swój jazzowy sposób często wręcz chwytliwy, chociażby w otwieraczu "Night Shift" czy tytułowym "Amaryllis". Charakterystyczna gra Halvorson, z tymi typowymi dla niej efektami zwalniania i przyśpieszania dźwięku, jest ważnym elementem całości, ale niedominującym. Pozostali instrumentaliści mają wiele okazji, by zabłysnąć, choć najważniejsza jest tu zespołowa współpraca. Odnotować trzeba, że w trzech ostatnich utworach do sekstetu dołącza kwartet smyczkowy Mivos. To daje największy skład, w jakim gitarzystka grała od czasu występów w grupach Anthony'ego Braxtona. Smyczki kierują muzykę w rejony bliższe współczesnej kameralistyki - szczególnie w "Side Effect", gdzie zostały najmocniej wyeksponowane - i pięknie uzupełniają się z jazzową grą sekstetu.

Jest to też pewien wstęp do płyty drugiej, gdzie słyszymy już tylko Halvorson i muzyków Mivos Quartet. Muzyka zawarta na "Belladonnie" wydaje się przez to bardziej wymagająca, trudniejsza w odbiorze. Ociera się bowiem o stylistykę modern creative, będącą wypadkową freejazzowej improwizacji oraz technik kompozytorskich stosowanych we współczesnej muzyce poważnej. Tym samym słuchacz bez żadnego osłuchania w jednym lub drugim, a zwłaszcza gdy nie ma pojęcia o obu, może mieć pewien problem ze zrozumieniem, o co właściwie w tej muzyce chodzi. "Belladonna" w porównaniu z "Amaryllis" jest bardziej kameralna, a zarazem bardziej abstrakcyjna. Jest też tą częścią projektu, w której Halvorson wychodzi zdecydowanie na pierwszy plan. Tym razem całość wydaje się podporządkowana jej partiom. Gitarzystka w pełni pokazuje swoje możliwości i wyobraźnię, zaś rolą kwartetu smyczkowego wydaje się jak najciekawsze wypełnienie przestrzeni. Nie brakuje jednak momentów, kiedy instrumentaliści grający na smyczkach wchodzą w nieco głębszą interakcję z liderką. To jednak gitara jest tu najsilniej uwypuklonym i wyemancypowanym elementem, co pozwala w pełni docenić gitarową  sztukę Halvorson.

"Amaryllis" i "Belladonna", traktowane jako całość, dają prawdopodobnie najpełniejszy obraz tej  całkowicie instrumentalnej części dokonań Mary Halvorson. Płyty pokazują zarówno jej stricte jazzowe wcielenie, jak i udaną próbę połączenia jazzu ze współczesną kameralistyką, a nawet zdecydowany zwrot w tym ostatnim kierunku. Sam sposób gry liderki, mimo czystego brzmienia, może natomiast przekonać także rockowych słuchaczy. Nie jest zresztą tajemnicą, że Halvorson zainteresowała się gitarą pod wpływem Jimiego Hendrixa, porzucając dla niej grę na skrzypcach. Można więc powiedzieć, że zapraszając do tych nagrań kwartet smyczkowy zatoczyła koło i podsumowała swoją całą dotychczasową karierę muzyczną. 

Ocena: 7/10



Mary Halvorson - "Amaryllis & Belladonna" (2022)

Amaryllis: 1. Night Shift; 2. Anesthesia; 3. Amaryllis; 4. Side Effect; 5. Hoodwink; 6. 892 Teeth
Belladonna: 1. Nodding Yellow; 2. Moonburn; 3. Flying Song; 4. Haunted Head; 5. Belladonna

Skład: Mary Halvorson - gitara; Adam O'Farrill - trąbka; Jacob Garchik - puzon; Nick Dunston - kontrabas; Tomas Fujiwara - perkusja; Patricia Brennan - wibrafon; Maya Bennardo - skrzypce; Olivia De Prato - skrzypce; Victor Lowrie Tafoya - altówka; Tyler J. Borden - wiolonczela
Producent: John Dieterich


Komentarze

  1. Ja preferuję tę drugą płytę, acz pierwsza też niezła. Mam nadzieję, że obie zmieszczą się na twojej końcoworocznej liście.
    Słuchałeś już Thumbscrew?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinny się zmieścić! Nowego Thumbscrew słuchałem tylko to, co jest na Bandcampie, czyli połowę albumu.

      Usuń
    2. I jeszcze ten krótki album "Strings & Things". Całkiem udany dla niej rok!

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)