[Recenzja] Mary Halvorson's Code Girl - "Artlessly Falling" (2020)



Amerykańska gitarzystka jazzowa Mary Halvorson działa od blisko dwóch dekad, jednak większe uznanie przyniósł jej chyba dopiero projekt Code Girl sprzed dwóch lat. Na długim, półtoragodzinnym albumie o tym właśnie tytule zaprezentowała w pełni swoje możliwości wykonawcze i kompozytorskie. Za pomocą gitary elektroakustycznej, grając różnymi technikami, stworzyła interesujące, a przy tym różnorodne dzieło, wykraczające poza jazzową szufladę. Na jakość tamtego albumu niemały wpływ mieli również pozostali muzycy: trębacz Ambrose Akinmusire, basista Michael Formanek i perkusista Tomas Fujiwara, a zwłaszcza niezwykle uzdolniona wokalistka Amirtha Kidambi (o której wspominałem już rok temu, przy okazji drugiego albumu jej własnego zespołu, Elder Ones). W obliczu artystycznego sukcesu "Code Girl" należało spodziewać się kontynuacji. Jest nią opublkowany przed dwoma tygodniami "Artlessly Falling". W porywaniu z poprzednim wydawnictwem trochę zmienił się skład. Miejsce Akinmusire'a zajął Adam O'Farrill, dołączyła też saksofonistka Maria Grand. Podczas sesji nagraniowej w studiu pojawił się też jeden gość, którego obecność powinna zainteresować tym albumem nie tylko jazzowych słuchaczy. W kilku utworach swojego głosu użyczył sam Robert Wyatt.

Właśnie od jednego z nich rozpoczyna się ten - krótszy od poprzednika - album. "The Lemon Trees" dość niespodziewanie przywołuje klimat słynnego "Rock Bottom". Nie tylko za sprawą głosu Wyatta, którzy brzmi starzej, ale natychmiast można go rozpoznać. Utwór charakteryzuje się takim samym, subtelnym i melancholijnym nastrojem, a także budową podobną do kawałków z tamtego albumu, bliższą całkowicie swobodnej improwizacji niż piosenkowej struktury. W warstwie muzycznej dominują melodyjne partie trąbki, którym towarzyszą delikatne dźwięki gitary i kontrabasu, ale też dość intensywna partia perkusji, której w pewnym momencie ustępują miejsca wszyscy pozostali muzycy. To nieczęsto spotykane, by już w pierwszym nagraniu na płycie pojawiło się dłuższe solo na bębnach. Fujiwara gra jednak w na tyle ciekawy sposób, że utwór tylko na tym zyskuje. Klimat "Rock Bottom" jeszcze silniej zostaje przywołany w "Bigger Flames", w którym również bębny brzmią delikatniej. Dołącza za to saksofon, który bardzo ładnie uzupełnia się z trąbką. Były muzyk Soft Machine udziela się także w najkrótszym na płycie "Walls and Roses", tym razem dzieląc się obowiązkami wokalnymi z Kidambi. A sam utwór interesująco przeplata łagodniejsze, quasi-piosenkowe fragmenty z szalonymi zaostrzeniami o wręcz avant-progowym charakterze. W tych instrumentalnych sekcjach w końcu na pierwszy plan wychodzi Halvorson, prezentująca dość niekonwencjonalne podejście do gry na gitarze.

Nie mniej interesująco wypadają pozostałe nagrania, w których instrumentaliści mają więcej swobody, a mikrofon całkowicie przejmuje śpiewająca bardziej różnorodnie Kidambi. Wciąż dominuje łagodniejszy nastrój, jak w bardzo ładnych "Last-Minute Smears" (będącym przede wszystkim popisem sekcji dętej), "Muzzling Unwashed" (z odrobiną gitarowego szaleństwa we fragmentach instrumentalnych) czy tytułowego "Artlessly Falling" (w którym uwagę przyciąga wokal i jakby rozstrajająca się gitara), co odróżnia ten album od zorientowanego w większym stopniu na bardziej dynamiczne i ekspresyjne granie "Code Girl". Choć i tutaj takich momentów nie brakuje, czego dowodzi potężny finał kompozycji "Mexican War Streets (Pittsburgh)" - być może najwspanialszy moment całego albumu - lub czerpiący z freejazzowych patentów "A Nearing".

Mimo wszystko, całość nie robi na mnie takiego wrażenia, jakie wywołał poprzedni album Halvorson. Czego tu brakuje? Być może większej różnorodności i większej ilości szaleństwa, dzięki czemu te wszystkie ładne, subtelne nagrania sprawiałyby wrażenie bardziej wyjątkowych. Uważam też, że poza udziałem Roberta Wyatta i wniesionym przez niego nastrojem "Rock Bottom", nie wprowadzono tu wielu nowych rozwiązań. A samo podobieństwo do albumu sprzed czterech i pół dekady może być odebrane jako wada. "Code Girl" w całości brzmiał bardzo współcześnie oraz w większym stopniu unikalnie, co było jego niewątpliwą zaletą. "Artlessly Falling" to jednak wciąż bardzo ciekawa muzyka, która polecam przede wszystkim osobom zainteresowanym współczesnym jazzem, jak i ciekawych tego, jak poradził sobie dziadek Wyatt.

Ocena: 7/10



Mary Halvorson's Code Girl - "Artlessly Falling" (2020)

1. The Lemon Trees; 2. Last-Minute Smears; 3. Walls and Roses; 4. Muzzling Unwashed; 5. Bigger Flames; 6. Mexican War Streets (Pittsburgh); 7. A Nearing; 8. Artlessly Falling 

Skład: Mary Halvorson - gitara; Maria Grand - saksofon tenorowy; Adam O'Farrill - trąbka; Michael Formanek - kontrabas, gitara basowa; Tomas Fujiwara - perkusja i instr. perkusyjne; Amirtha Kidambi - wokal
Gościnnie: Robert Wyatt - wokal (1,3,5)
Producent: Mary Halvorson, Nick Lloyd i David Breskin


Komentarze

  1. Fajna płyta. Nie ukrywam, że solidnie mnie zaskoczyła obecność Wyatta, który 6 lat temu mówił, że daje sobie z muzyką spokój. Miło go usłyszeć. Cała płyta zresztą jest dobra, chociaż zgadzam się, że Code Girl sprzed dwóch lat chyba lepsze.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)