[Recenzja] Steve Lehman & Orchestre National de Jazz - "Ex Machina" (2023)

Steve Lehman - Ex Machina


Steve Lehman należy do wąskiego grona najbardziej kreatywnych postaci dzisiejszego jazzu. Amerykański saksofonista i kompozytor poszukuje nowych sposobów na odświeżenie gatunku. Jego najnowsze dzieło - nagrane ze stałymi współpracownikami, trębaczem Jonathanem Finlaysonem i wibrafonistą Chrisem Dingmanem, a także 15-osobową Orchestre National de Jazz - nie przypadkiem nosi tytuł "Ex Machina". Zdaje się on nawiązywać przede wszystkim do procesu komponowania muzyki na płytę, w który - obok tradycyjnych metod - zaangażowano nowoczesne narzędzie Dicy2, oparte na uczeniu maszynowym. Nie przypadkiem jednak tytuł przywołuje skojarzenia także z kompozycją "Tempus Ex Machina" spektralnego kompozytora Gérarda Griseya. To nie pierwszy raz, gdy Lehman przenosi założenia spektralizmu -  jak budowanie melodii z alikwotów pojedynczego tonu podstawowego - do kompozycji i improwizacji jazzowych, ale być może najbardziej jak dotąd imponujący.

Siedemdziesięciominutowy album, prezentujący w dodatku dalekie od ortodoksyjnego podejście do grania jazzu, może wydawać się dziełem trudnym w odbiorze. Jednak wprowadzający w nie ośmiominutowy "39" okazuje się utworem całkiem przystępnym - jak na standardy awangardowego jazzu - mocno osadzonym na wyrazistym rytmie, będącym bazą do raczej melodyjnych solówek dęciaków oraz polirytmicznych partii wibrafonów i innych perkusjonaliów. Bohaterką tego utworu jest dla mnie Sarah Murcia, której partie kontrabasu - wraz z bębnami Rafaëla Koernera - zapewniają solidną podstawę dla pozostałych instrumentalistów, by w kilku momentach gładko przejść w partie solowe. Kolejny utwór, bardziej energetyczny "Los Angeles Imaginary", to już bardziej pogmatwane granie, ze złożoną, nieoczwistą rytmiką oraz konkurującymi ze sobą dęciakami. "Chimera" to już muzyka subtelniejsza, ale też bardziej abstrakcyjna, o swobodniejszej formie i bardziej rozluźnionych - choć podlegających pewnej dyscyplinie - relacjach pomiędzy poszczególnymi instrumentami, z wychodzącymi na pierwszy plan perkusjonaliami. Tu właściwie zaczyna się zasadnicza część płyty, która już właściwie do końca zachowuje taki bardziej eksperymentalny charakter, co przejawia się przede wszystkim w bardzo kreatywnym podejściu do rytmiki. Kolejne utwory polecam odkrywać już samemu. Na pewno nie wystarczy na to jedno przesłuchanie, bo to wielowarstwowy album, na którym naprawdę sporo się dzieje jednocześnie na wielu planach.

Najnowsze dzieło Steve'a Lehmana to najbardziej intrygująca i kreatywna nowa płyta jazzowa, jaką w tym roku słyszałem, a przecież konkurencja dla "Ex Machina" jest całkiem spora. Żałuje tylko, że sięgnąłem po ten album tak późno, trzy miesiące po premierze, przez co recenzja musiała powstawać w pewnym pośpiechu, aby zdążyć zaprezentować to wydawnictwo jeszcze przed podsumowaniem roku. A zdecydowanie nie jest to płyta, jaką można wnikliwie omówić po ledwie kilku odsłuchach.

Ocena: 9/10

Nominacja do płyt roku 2023



Steve Lehman & Orchestre National de Jazz - "Ex Machina" (2023)

1. 39; 2. Los Angeles Imaginary; 3. Chimera; 4. Alchimie; 5. Ode to akLaff; 6. Jeux d'anches; 7. Les treize soleils; 8. Speed-Freeze (Part 1); 9. Speed-Freeze (Part 2); 10. Le seuil (Part 1); 11. Le seuil (Part 2)

Skład: Steve Lehman - saksofon algowym elektronika; Jonathan Finlayson - trąbka; Chris Dingman - wibrafon; Orchestre National de Jazz: Frédéric Maurin - elektronika; Fanny Ménégoz - flet, flet altowy, flet piccolo; Catherine Delaunay - klar et, rożek basetowy; Julien Soro - saksofon tenorowy, klarnet; Fabien Debellefontaine - saksofon barytonowy, klarnet, flet; Fabien Norbert - trąbka, skrzydłówka; Daniel Zimmermann - puzon; Christiane Bopp - puzon; Fanny Meteier - tuba; Bruno Ruder - pianino, syntezator; Stéphan Caracci - wibrafon, marimba, dzwonki, instr. perkusyjne, syntezator; Rafaël Koerner - perkusja; Sarah Murcia - kontrabas; Jérôme Nika - elektronika; Dionysios Papanikolaou - elektronika
Producent: -


Komentarze

  1. To i dwa albumy Kate Gentile to zdecydowanie najlepsze rzeczy z tego roku!
    Lahman -> Lehman

    OdpowiedzUsuń
  2. Lehman w ogóle jest jedną z moich ulubionych postaci we współczesnej scenie jazzowej. Przykuł moją uwagę swoją fantastyczną grą na Far From Over Iyera i byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, kiedy odkryłem, że jego albumy jako lidera reprezentują podobny poziom. Świetny solista - czuć w nim wyraźną inspirację Dolphym, ale jednocześnie ma swój indywidualny styl - oraz naprawdę fantatsyczny lider, który udowadnia, że przez cały czas można w jazzie powiedzieć coś nowego i ciekawego, w pełni udowadniając szarlatanom pokroju Marsalisa bezsensowność ich zacietrzewienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wskazywano Lehmana, jako muzyka interesującego. Kontakt z płytą Demian as Posthuman z 2005 tego nie potwierdził a kolejny, przy okazji Sélébéyone, nie potwierdził jeszcze bardziej. Przykład muzyka, który powodowany jest silną potrzebą by zaistnieć i zostać zapamiętanym, bardziej niż tworzeniem, tak to słyszę. Zamiar powiódł się jak poczytać na muzycznych forach, choć mam dystans do poglądu o wielkości. I wobec czego ja, Twój entuzjazm wobec tegorocznej traktowałam z rezerwą. Właściwie to nie podeszłabym do wydawnictwa, gdyby nie ONJ. Bo akurat, Orchestre National De Jazz, to ważny punkt na mapie wieloosobowych składów w jazzie. Ten ambitny projekt (notabene, istniejący za pieniądze francuskiego podatnika), co najmniej
      dwukrotnie wywołał moje uznanie dla swoich propozycji. Dzisiaj, to chyba norma, że rozciągliwość (9-40 grających) takich Grup muzycznych, czyni z nich dość uniwersalne do tworzenia ambitnych realizacji, już tak do końca. I nie zawiedli mnie, także tym razem. Ich gotowość na eksperyment, na osobny punkt widzenia, nieoczywisty wobec tradycyjnych podejść dla Big-Bandów, stworzyły Lehmanowi, możliwości do pokazania czegoś więcej niż kabotyńskie zawijasy (przepraszam, tak to słyszę), czegoś więcej niż odbiorcy. Dla mnie ta płyta jest ciekawsza, od poznanych wcześniej, Jego autorstwa, ale nie potrafię/nie chcę może, uwolnić się od przekonania, że rezultat zawdzięczam ONJ. Czy jednak Ex Machina, to wierzchołek jazzowych dokonań w 2023, to nie jestem przekonana. Wszak: Fire!Orchestra, wszak The Necks, wszak London Brew czy pomijana przez Cebie (jakaś awersja, jak moja dla Lehmana ? :-),) jamie branch...

      Usuń
    2. Nie mam żadnej awersji do Branch, po prostu ten konkretny album z tego roku nie zainteresował mnie na tyle, by poświęcić mu więcej czasu.

      Usuń
    3. @Matylda
      Takie oskarżenia są śmieszne, jakby chciał zostać gwiazdą, to by grał jak Kenny G. Tu masz wszystko wyjaśnione: https://academiccommons.columbia.edu/doi/10.7916/D8639WV9/download

      @Harris
      Co ciekawe Lehman nie przyznaje się do wpływu Dolphy'ego, obok Parkera, McLeana, wymienia za to neobopowego Kennego Garretta.

      Usuń
    4. Czy każdy artysta nie zostaje artystą żeby zaistnieć? ;)

      Jeśli nie sprawdzałaś ich jeszcze to polecam z całego serca jego płyty nagrane w oktecie - Travail, Transformation and Flow i Mise en Abime (ta druga według mnie nieco lepsza, bardziej zapadły mi w pamięć kompozycje tam). Są chyba najbliższe stylistyce recenzowanej płyty, a jednocześnie mniejszy skład nieco nadaje im nieco większej zwartości. No, i gra na nich chyba mój ulubiony współczesny perkusista jazzowy, Tyshawn Sorey, bardzo lubię jego pomysły, świetnie się też sprawdza w tamtym materiale.

      Usuń
    5. @JD, dziękuję za wysyłanie mnie do sklepu po Kenny'ego G, nie mam żadnej, Jego płyty ;-). Przyswoiłam trywialny przekaz o prawie do skromności i obowiązku bycia próżnym Artysty i nie to miałam na myśli pisząc o zamierzonej (?)nieprzystępności Lehmana. Bardziej myślałam o kimś, pokroju A. Żuławskiego (mieszam porządki, przepraszam!), Artysty w osobliwą imaginację i ego, które miałyby się stać paliwem, ku sławie (mierzonej, recenzjami krytyków), za to pewnej obojętności wobec potrzeby zrozumienia u odbiorcy. Podesłany link, jest (pobieżnie się zapoznałam i niewiele zrozumiałam) potwierdzeniem, że Lehman zwraca się do wybranych. Przy czym, powtórzę, mnie płyta Ex Machina, podoba się generalnie, tym bardziej, że w końcu to sam Lehman zaprosił do studia ONJ, co według mnie pomogło w szerszej akceptacji. I byłaby Ex Machina, tymczasem jedyną, płytą Lehmana, w moim oglądzie interesującą/zasługująca na kolejne odsłuchy, gdyby nie komentujący tu @Harris. Wskazując oba dokonania oktetu Travail, Transformation and Flow i Mise en Abime skutecznie (??) zdemontował mój dystans do muzyka. Obie są fantastyczne i pokazują wyobraźnię twórców. Żeby jednak nie przyznać się, tak jednoznacznej (babskie prawo do ostatniego zdania), powierzchowności w eksplorowaniu muzyki , podeprę się Wergiliuszem, parafrazując cytat z Eneidy: ...timeo Lehman et dona ferentes* ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)