[Recenzja] Maria BC - "Spike Field" (2023)

Maria BC - Spike Field


Drugi album Marii Bobbitt-Chertock, następca zeszłorocznego "Hyaline", w swoim tytule nawiązuje do koncepcji kolczastych pól. To pomysł zebranego w latach 90. zespołu lingwistów, inżynierów, antropologów i archeologów, którzy mieli za zadanie stworzenie sposobu komunikacji z przyszłymi cywilizacjami, których język mógłby znacznie wyewoluować lub zostać zastąpiony inną techniką porozumiewania się. Chodziło przede wszystkim o zrozumiałe, uniwersalne oznaczenie składowisk niebezpiecznych, radioaktywnych odpadów. Uznano, że najbardziej wymowne byłyby ogromne granitowe ciernie, wystrzeliwujące z ziemii pod różnymi kątami. Wizje takich przestrzeni zainspirowały Marię BC podczas tworzenia muzyki na "Spike Field".

Nie jestem pewien, czy widok kolczastego pola bardziej działałby odstraszająco, czy raczej intrygowałby i zachęcał do zbliżenia. Jestem natomiast pewien, że materiał na "Spike Field" jest, jak większość muzyki, na tyle abstrakcyjny, że wywoła u słuchaczy zupełnie inne skojarzenia, niż obrazy, które go zainspirowały. Mnie akurat w ogóle nie kojarzy się z opuszczonymi, skażonymi przestrzeniami. Wręcz przeciwnie, album ma na to zbyt ciepłe brzmienie i zbyt wiele na nim emocji czy ogólnie ludzkiego pierwiastka. Nie jest to płyta łatwa do zaszufladkowania. Stylistycznie mieści się gdzieś pomiędzy współczesnym folkiem a ambient popem, dominują tu akustyczne brzmienia gitary, wsparte dźwiękami rozstrojonego fortepianu Steinway (np. "Amber", "Still"), rzadziej wiolonczeli ("Tied"), ale zatopione w elektronicznych, czasem nieco zgliczowanych dźwiękach (szczególnie w "Mercury" oraz pełniącym rolę interludium "[A Backlit Door]"). Dopełnieniem tego jest delikatny mezzosopran Marii BC, w którym daje się usłyszeć formalne szkolenie. Jednym z ciekawszych wokalnie momentów są kunsztowne harmonie w "Watcher". Choć ten lekko łamiący się śpiew w "Haruspex" też ma sporo uroku i pod względem emocjonalnym jest chyba najmocniejszym punktem longplaya. Całość ma bardzo intymny, nierzadko oniryczny, ale też nieco mistyczny charakter. Ta konsekwencja dobrze wpływa na spójność albumu, ale przy blisko 50 minutach długości staje się też trochę wadą.

Nawet jeśli "Spike Field" jest albumem trochę przydługawym, to wciąż zasługuje na uwagę ze względu na interesujący klimat, pewną nieoczywistość w aranżacjach, wiele pięknych melodii i fantastyczne wykonanie wokalne Marii BC. Jedna z najładniejszych płyt, jakie w tym roku słyszałem.

Ocena: 7/10

Nominacja do płyt roku 2023



Maria BC - "Spike Field" (2023)

1. Amber; 2. Watcher; 3. [A Backlit Door]; 4. Haruspex; 5. Return to Sender; 6. Tire Iron; 7. Daydrinker; 8. Tied; 9. Still; 10. Lacuna; 11. Mercury; 12. Spike Field

Skład: Maria BC - wokal, instrumenty; Issei "MIZU" Herr - wiolonczela (8); G. Brenner, Dear Laika - dodatkowy wokal (2); Ethan Reilly - dodatkowy wokal (4)
Producent: Maria BC; Ruairi O’Brien (8,10,11)


Komentarze

  1. Bardzo ładne ,unosi się nad ziemią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładne, przypomina mi trochę wczesne płyty His Name Is Alive , podobnie zwiewna i tajemnicza aura delikatności

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)