[Recenzja] Miles Davis - "Turnaround: Rare Miles from the Complete On the Corner Sessions" (2023)

Miles Davis - Turnaround


Najciekawszym wydawnictwem w ramach tegorocznego Record Store Day okazuje się, przynajmniej dla mnie, czwarta część serii "Rare Miles", zbierającej utwory Milesa Davisa dostępne dotąd wyłącznie w obszernych, trudno dziś dostępnych boksach "Complete Sessions". Tym razem przyszła pora na materiał z okresu "On the Corner" i trochę szkoda, że wydawnictwo nie ukazało się w zeszłym roku, gdy minęło równo pięćdziesiąt lat od jego wydania. Poprzednie odsłony - "Early Minor", "Double Image" i "Champions" - były świetnym dodatkiem do obchodów 50-lecia, odpowiednio, "In a Silent Way", "Bitches Brew" oraz "A Tribute to Jack Johnson". "Turnaround: Rare Miles from the Complete On the Corner Sessions" ukazał się ze sporym opóźnieniem, ale i tak warto poświecić mu uwagę. To z tego okresu pochodzą najciekawsze, moim zdaniem, odrzuty trębacza.

Sam album "On the Corner" jest jednym z najbardziej oryginalnych i kreatywnych w bogatym dorobku Davisa. Muzyk chciał nagrać coś dla zasłuchanej w funku afroamerykańskiej młodzieży, ale nieco przecenił jej zdolności do przyswajania nieoczywistych propozycji muzycznych. Bo inspiracje na "On the Corner" obejmują nie tylko wspomniany funk, lecz także hindustańskie ragi czy twórczość niemieckiego awangardzisty i jednego z pionierów muzyki elektronicznej, Karlheinza Stockhausena. Efektem jest blisko godzina muzyki niezwykle gęstej i intensywnej, opartej na jednostajnych groove'ach, będących podkładem dla symultanicznych improwizacji od kilku do kilkunastu muzyków, podczas których czasem trudno rozróżnić brzmienie poszczególnych instrumentów. Ktoś kiedyś stwierdził, że "On the Corner" jest jak ruchliwa ulica i mogę się z tym łatwo zgodzić.

Przez kolejne trzy lata Miles nagrywał utwory rozwijające te koncepcje, choć już w odchudzonym składzie, czego efektem była nie aż tak gęsta, bardziej przestrzenna muzyka. Wciąż jednak istotną rolę odgrywał basowy groove i jednostajny rytm, wokół czego improwizowali pozostali muzycy, w pomysłowy sposób łącząc funk, jazz, rock oraz inne, bardziej egzotyczne wpływy. Jedna z kompozycji, "Ife", weszła do koncertowego repertuaru, a także na kompilację "Big Fun" z 1974 roku, zawierającą też odrzuty z czasów "Bitches Brew" i "Jacka Johnsona". Kilka kolejnych utworów stało się podstawą wydanego kilka miesięcy później albumu "Get Up With It". Pozostałe swoją premierę miały dopiero w 2007 roku, gdy ukazał się ośmiopłytowy boks "The Complete On the Corner Sessions", albo wciąż pozostają ukryte w archiwach.

Ogromną zaletą wydawnictw z serii "Rare Miles" jest ich zwięzłość. Stanowią zatem przystępne uzupełnienie podstawowych albumów, w przeciwieństwie do wymagających, wielogodzinnych boksów - ten z sesjami "On the Corner" to niemal siedem godzin muzyki. Oczywiście, będąc miłośnikiem twórczości Davisa, warto sięgnąć po boksy, dające najpełniejszy pogląd na jego dokonania z najbardziej twórczego okresu. Cykl "Rare Miles" lepiej jednak nadaje się do słuchania na co dzień. "Turnaround" okazuje się jednak nieco zbyt zwięzły. To niespełna czterdzieści minut muzyki w postaci czterech utworów - dwóch na każdą stronę niebieskiego winyla (żaden z nich nie ukazał się wcześniej w tym formacie; boks nie miał winylowej edycji). Oznacza to, że sześć kompozycji wciąż pozostaje unikalne dla "The Complete On the Corner Sessions". Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dokonano tak ostrej selekcji, bo na pewno nie z powodu jakości materiału. Trudno też zrzucać winę na ograniczenia czasowe płyty winylowej, skoro "Double Image" składa się z dwóch dysków i zawiera wszystkie kompozycje z tamtego okresu, jakie wcześniej nie były dostępne poza "The Complete Bitches Brew Sessions".

Wybrane utwory zarejestrowano podczas czterech różnych sesji na przestrzeni półtora roku. Najstarszy w zestawie "Jabali" powstał tego samego dnia, co wspomniany wcześniej "Ife" - 12 stycznia 1972 roku, zaledwie pięć dni po nagraniu materiału znanego z "On the Corner". Davis wrócił do studia w trochę mniejszym składzie, jedynie z saksofonistą Carlosem Garnettem, grającym na flecie i klarnecie basowym Benniem Maupinem, klawiszowcami Lonniem Listonem Smithem i Haroldem I. Williamsem, basistą Michaelem Hendersonem, perkusistami Jabali Billym Hartem i Alem Fosterem oraz perkusjonistami Jamesem Mtume i Badal Royem. Sam utwór, choć rozwija pomysł na granie z "On the Corner", nie kojarzy się już z godzinami szczytu w wielkim mieście, a raczej z tropikalną dżunglą, w czym zasługa rozbudowanych, egzotycznych perkusjonaliów oraz tajemniczych partii fletu. Basowe ostinato Hendersona, mocno zaznaczone w miksie, jest tu niemal tak samo porywające, jak to z "Ife" i podobnie jak tam stanowi główną oś utworu oraz jego najbardziej charakterystyczny element, nic nie ujmując grze pozostałych muzyków.

"U-Turnaround" to już nagranie z 29 listopada. Skład został zredukowany do jednego klawiszowca, tym razem Cedrica Lawsona; zabrakło też Maupina i Harta, którzy skupili się na swoim głównym zespole, dowodzonym przez Herbiego Hancocka Mwandishi. Doszedł natomiast gitarzysta Reggie Lucas i grający na sitarze Khalil Balakrishna. "U-Turnaround" to znów bardziej miejski funk, ze zwartą grą instrumentalistów, z której wybijają się udane solówki Davisa i Garnetta. To jakby bardziej przystępna wersja muzyki z "On the Corner", bardzo przyjemna, ale z pewnością nie najwybitniejsze nagranie z tego okresu. Inaczej sprawa ma się z "The Hen", efektem sesji z 4 stycznia '73 w prawie tym samym składzie, ale z Dave'em Liebmanem jako saksofonistą. To mój ulubiony odrzut Milesa z całej jego kariery, fantastycznie łączący intensywność i awangardowy charakter "On the Corner" z tropikalnym klimatem "Ife" / "Jabali". Znów pięknie brzmi wyrazisty groove Hendersona, gęste bębny i perkusjonalia przywodzą na myśl jakiś pierwotny rytuał, porywające solówki Liebman gra z wręcz freejazzową ekspresją, a imitująca gitarę trąbka z nałożonym efektem wah-wah dodaje zadziorności oraz nieco niepokojącego nastroju. Gdzieś spod tego wszystkiego wydobywają się klimatyczne wstawki organów, funkująco-hendrixowska gitara i inne, bliżej nieokreślone dźwięki. Mocarna rzecz, której brak na płytach z epoki wydaje się największym błędem decydentów Columbii wśród tych, które naprawiły dopiero boksy.

Znalazł się tu także "Big Fun/Holly-Wuud" z 26 lipca. Obecny wówczas w studiu skład - z Davisem na trąbce i organach, Liebmanem, Lucasem, drugim gitarzystą Petem Coseyem, Hendersonem, Fosterem i Mtume - to po prostu ówczesny zespół koncertowy Milesa, towarzyszący mu chociażby podczas występu z 30 marca '74, utrwalonego na "Dark Magus". Zamieszczone tutaj podejście do "Big Fun/Holly-Wuud" to akurat dokładnie to samo nagranie, z którego w epoce wycięto singlowe kawałki "Big Fun" i "Holly-Wuud". Podobnie, jak wcześniejszy "U-Turnaround", jest to lżejszy fragment tego wydawnictwa, najbardziej z całego zestawu kierujący się w stronę rocka, a to za sprawą hendrixowskiego riffu w tle i przede wszystkim finałowej solówki gitary, również bardzo w stylu Hendrixa. W pewnym stopniu jest to zapowiedź muzyki, jaka Davis miał wkrótce prezentować na żywo - czy to na wspomnianym "Dark Magus", czy "Agharta" i "Pangaea" - tylko jeszcze nie aż tak żywiołowa, bardziej wyluzowana.

"Turnaround: Rare Miles from the Complete On the Corner Sessions" pokazuje, jak mógłby wyglądać potencjalny następca albumu "On the Corner". Jest to wydawnictwo na niewiele niższym poziomie, raczej rozwijające pewne pomysły niż znów rewolucjonizujące jazz, za to bardziej różnorodne i przystępniejsze -  a przecież nagrywając "On the Corner" Davis chciał stworzyć muzykę do zabawy, a przypadkiem wyszło mu dzieło bardziej wymagające. Jednocześnie czwarta odsłona serii "Rare Miles" pozostawia niedosyt ze względu na obecność tylko niewielkiej części muzyki, która swoją premierę miała na "The Complete On the Corner Sessions". Cała reszta pozostaje unikalna dla tamtego wydawnictwa, dziś osiągającego zawrotne sumy na aukcjach. Dobrym pomysłem byłoby wznowienie boksów, albo przynajmniej kontynuowanie cyklu RSD, którego przyszłość jest na ten moment niepewna.

Ocena: 8/10

Nominacja do archiwaliów roku 2023



Miles Davis - "Turnaround: Rare Miles from the Complete On the Corner Sessions" (2023)

1. Jabali; 2. U-Turnaround; 3. The Hen; 4. Big Fun/Holly-Wuud (Take 3)

Skład: Miles Davis - trąbka, organy (4); Carlos Garnett - saksofon sopranowy (1,2); Dave Liebman - sakosofon sopranowy (3,4), flet (4); Bennie Maupin - klarnet basowy i flet (1); Lonnie Liston Smith - organy (1); Harold I. Williams - pianino elektryczne i syntezator (1); Cedric Lawson - instr. klawiszowe (2,3); Khalil Balakrishna - sitar (2,3); Reggie Lucas - gitara (2-4); Pete Cosey - gitara (4); Michael Henderson - gitara basowa; Al Foster - perkusja; Jabali Billy Hart - perkusja i instr. perkusyjne (1); James Mtume Forman - instr. perkusyjne; Badal Roy - tabla (1-3)
Producent: Teo Macero


Komentarze

  1. Strasznie nietrafiony dobór kawałków na moje. Zabrakło innej perełki w postaci świetnego "What They Do"; tak samo naprawdę dobre "Mr. Foster" mogłoby zastąpić jeden z kawałków. Miejsca na dłuższe kawałki zostało sporo, wydawnictwo mogłoby spokojnie być o 10 minut dłuższe, a nie straciłoby na jakości dźwięku, zyskując za to na wartości artystycznej. Mogli to lepiej zrobić, nie ukrywam, że nieco się rozczarowałem po zobaczeniu tracklisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewną nadzieje daje fakt, że wybrano nagrania tylko z pierwszego półtora roku po nagraniu "On the Corner", a boks zbiera materiał z sesji odbywających się na przestrzeni ponad trzech lat. Potencjalny kolejny "Rare Miles" mógłby zawierać nagrania z okresu wrzesień 1973 - maj 1975, w tym te wspomniane przez Ciebie.

      Jest też jednak taka możliwość, że wydano byle co, bez planów kontynuowania serii. Na pewno oprawa graficzna jest zrobiona na odwal - okładka ta sama, co "On the Corner", tylko z innymi napisami i zmienionym kolorem tła, a na naklejce umieszczono fałszywą informację, że gra tutaj Herbie Hancock.

      Usuń
    2. Optymista we mnie chce wierzyć w twoją propozycję, jednak coś mi mówi, że tak nie będzie. Chciałbym nie mieć racji.

      Co do szaty graficznej, to w pełni się zgadzam. Poprzednie wydawnictwa fajnie się prezentowały, albo rekontekstualizując grafikę oryginału (Double Image) albo dając po prostu inną, fajną fotkę na okładce. Tutaj chcieli pójść tym pierwszym podejściem i wyszedł im koszmarek jeszcze gorszy od oryginału, co nie sądziłem, że w ogóle było możliwe.

      Usuń
    3. Mnie akurat nie przeszkadza okładka "On the Corner". Nie jest za ładna, ale nieźle pasuje do muzyki. Jednak tutaj warto byłoby dać coś unikalnego.

      Ciekawi mnie, co dalej z serią. Jeśli nie proponowany wyżej "Rare Miles from the Get Up With It Sessions", czy jak to nazwać, to może fragmenty z boksu Drugiego Wielkiego Kwintetu, w tym z pełną wersją "Circle in the Round"? Raczej też mało prawdopodobne, ale można pomarzyć.

      Usuń
    4. Może w końcu się wezmą za faktyczne wydanie pełnych nagrań z sesji Bitches Brew? Nie wiem czy słuchałeś, wyciekły do sieci parę lat temu. Nie ma tam w sumie nic szczególnie ciekawego - najbardziej warte uwagi są chyba wczesne aranżacje Miles Runs The Voodoo Down, bliższe tego, jak zespół grał to na żywo i półtorej minuty próby do Orange Lady. Znając chciwość ludzi z Columbii to może się wydarzyć. Jeszcze mam niemałą nadzieję na oficjalne wydanie koncertu z 6 marca 1970, bo jest równie dobre jak to z dnia później.

      Usuń
    5. Bootlegów nie słuchałem, poza oficjalnymi. Tytuł "The Complete Bitches Brew Sessions" w sumie bardziej by pasował do tej edycji z okazji 40-lecia, gdzie są alternatywne wersje wybranych utworów z albumu, a nie - jak w tym pierwszym boksie - materiał niezwiązany z albumem. Zapewne sporo ciekawych rzeczy jeszcze zostanie oficjalnie wydane, bo co chwilę jest jakieś nowe wydawnictwo z muzyką Davisa, ale też wiele z nich pochodzi z tego kiepskiego okresu schyłkowego.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)