[Recenzja] Model/Actriz - "Dogsbody" (2023)

Model/Actriz - Dogsbody


Nie zanosi się na to, by w najbliższym czasie Sztuczna Inteligencja mogła zastąpić żywych recenzentów. Pomijam już styl tworzonych przez nią tekstów, bliższy raczej poziomu pracy domowej z późnej podstawówki. Dopóki SI nie nauczy się co najmniej weryfikowania prawdziwości dostępnych informacji oraz interpretowania faktów i umieszczania ich we właściwym kontekście, nie muszę obawiać się masowego wzrostu konkurencyjnych stron. Z ciekawości poprosiłem popularny ostatnio czat o napisanie recenzji debiutanckiego albumu Model/Actriz, czyli wydanego pod koniec lutego "Dogsbody". Trochę perfidny wybór, bo narzędzie nie ma dostępu do wiedzy po 2020 roku. Mimo tego otrzymałem zadziwiająco pewny siebie tekst, pełen konfabulacji, błędów merytorycznych i nieścisłości. Dowiedziałem się z niego choćby tego, że Model/Actriz to brytyjsko-australijski duet, który wprowadza nowe, świeże brzmienia na polską scenę muzyczną. Nie było nawet blisko. Grupę tworzy czwórka młodych muzyków z Brooklynu - tego najbardziej znanego, dzielnicy Nowego Jorku, a nie miasteczka w Australii - którzy raczej nie mieli okazji być w Polsce, a tym bardziej współtworzyć tutejszej sceny. Można też polemizować w kwestii świeżości.

O ile w dalszej części SI skupiała się na utworach nieznajdujących się na tej płycie, to zadziwiająco trafnie została opisana stylistyka kwartetu: zawiera w sobie elementy z różnych stylów muzycznych, takich jak post-punk, industrial, noise rock i eksperymentalna muzyka elektroniczna. (…) styl zespołu można określić jako mieszankę post-punkowej energii i eksperymentalnego podejścia do tworzenia muzyki. Noise rock oraz post-punk jak najbardziej się zgadzają - muzycy czerpią garściami z nowojorskiego podziemia przełomu lat 70. i 80., ocierając się nawet o estetykę no wave, o której SI akurat nie wspomina. Wpływy industrialne też są oczywiste, choć bliżej tu do, dajmy na to, Daughters czy nawet Nine Inch Nails niż Throbbing Gristle (dopytany o to czat twierdzi odwrotnie, ponownie powołując się na stylistyczny eklektyzm, ale też rzekomo mały udział rocka w tym miksie). Brakuje natomiast elektroniki jako takiej. W nagraniach użyto wyłącznie tradycyjnych instrumentów - gitar, basu i bębnów, a w "Donkey Show" także saksofonu - choć fakt, że większość partii została mocno zniekształcona, a w "Sleepless" pojawiają się nawet manipulacje taśmami, które były podstawą wczesnych eksperymentów z elektroniką.

Model/Actriz odwołuje się zatem do przeszłości, ale w sposób ciekawszy, niż mogłaby to zrobić Sztuczna Inteligencja czy grupy rekonstrukcyjne w rodzaju Grety Van Fleet. Pomimo mechanicznego charakteru samej muzyki, słychać, że jest jednak tworzona przez ludzi, i to takich, którzy chcieliby nadać jej własnego charakteru. Przypomina mi to podejście współczesnych twórców brytyjskich, tych związanych z klubem Windmill Brixton. Nowojorczyków z londyńską sceną łączy także młodzieńcza energia, podobna intensywność oraz pewna nerwowość. Świetną reprezentację zawartości albumu stanowi singlowy "Mosquito", oparty na obsesyjnych, choć niemal tanecznie rozbujanych repetycjach sekcji rytmicznej, metalicznym brzmieniu gitar oraz neurotycznym śpiewie. Jest w tym wszystkim sporo szaleństwa, ale też pewna chwytliwość. Niestety, SI ma trochę racji, zarzucając płycie monotonię, bo spora część materiału bazuje na podobnych rozwiązaniach. Inna sprawa, że nadaje to płycie stylistycznej konsekwencji i świetnie potęguje to poczucie niepokoju, nieodpuszczające także przy kolejnych odsłuchach całości. Zdarzają się też pewne urozmaicenia, jak wspomniane eksperymenty z taśmami w "Sleepless", a także subtelniejsze momenty w postaci "Divers" i "Sun In" - o ile pierwszy z nich wpisuje się w mroczny nastrój albumu, tak drugi wprowadza na koniec odrobinę światła. Obok "Mosquito" są to najbardziej wyraziste fragmenty longplaya.

"Dogsbody" to, mimo pewnych zastrzeżeń, mocny debiut, pokazujacy Model/Actriz jako zespół o sporym potencjale - na razie świetnie wychodzi mu budowanie sugestywnej atmosfery i ma ciekawe brzmienie, ale słabiej wypadają kompozycje. Na najbliższe lata spodziewam się więcej po tym zespole, niż po czatach SI w roli recenzenta muzycznego. Grupa już teraz ma realną szansę wypełnić lukę po nieistniejącym Daughters i prawie nieaktywnym Nine Inch Nails, choć osobiście liczę na jakiś ciekawy rozwój, zamiast zbytniego przywiązania do obecnej stylistyki.

Ocena: 7/10

Nominacja do płyt roku 2023



Model/Actriz - "Dogsbody" (2023)

1. Donkey Show; 2. Mosquito; 3. Crossing Guard; 4. Slate; 5. Divers; 6. Amaranth; 7. Pure Mode; 8. Maria; 9. Sleepless; 10. Sun In

Skład: Cole Haden - gitara, wokal; Jack Wetmore - gitara, śmietnik (2); Aaron Shapiro - gitara basowa; Ruben Radlauer - perkusja
Gościnnie: Chase Ceglie - saksofon tenorowy (1); Eric Chen - klaskanie (1); Seth Manchester - taśmy (9)
Producent: Seth Manchester i Model/Actriz


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)