[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "Changes" (2022)

King Gizzard and the Lizard Wizard - Changes


Trochę dziwnie było w zeszłym tygodniu beż żadnego nowego wydawnictwa King Gizzard and the Lizard Wizard. Ale w końcu jest. Trzeci całkowicie premierowy album Australijczyków w tym miesiącu i piąty w tym roku. Nie zdziwiłbym się, gdyby muzycy gdzieś za miesiąc zapowiedzieli kolejną płytę, choćby i ze świątecznymi piosenkami, bo w zasadzie czemu nie? Jak oni to robią? Na pewno pomaga posiadanie własnego studia, gdzie w każdej chwili mogą popracować nad kolejnym projektem. A zwykle pracują nad kilkoma naraz. Prace nad właśnie wydanym "Changes" zaczęły się zresztą już w 2017 roku, ale wtedy instrumentalistom zabrakło, jak sami przyznali, odpowiedniego warsztatu. Na album złożyło się siedem utworów, a pierwsze litery kolejnych tytułów stanowią akronim słowa "Changes". Dodatkowo płytę wydano w siedmiu różnych wersjach, z sześcioma wariantami okładki - tylko wyżej wklejony powtarza się dwukrotnie. Stylistyka materiału długo pozostawała tajemnicą. Na podstawie okładki spekulowano, że będzie to album ska lub hip-hopowy. Dlatego też pewnym zaskoczeniem dla wielu okazał się wypuszczony przed premierą "Hate Dancin'".

Singlowy kawałek to bardzo lekka, melodyjna i - całkowicie wbrew swojemu tytułowi - taneczna piosenka, wyraźnie sięgająca po inspiracje do pop rocka lat 70. Jest tu nieco funkowa rytmika, dużo oldskulowych brzmień klawiszowych oraz melodyjnych - choć w charakterystyczny dla zespołu sposób przytłumionych - wokali. Nie zachwyciło mnie to nagranie przy pierwszym kontakcie, ale po kolejnych przesłuchaniach naprawdę wpada w ucho. Na płycie dominują właśnie takie krótsze, piosenkowe kawałki, co faktycznie stanowi znaczną zmianę w porównaniu z wydanymi wcześniej w tym miesiącu, mocno nastawionymi na jamowe granie albumami "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava" i "Laminated Denim". Cały czas konsekwentnie utrzymuje się jednak klimat lat 70. Czasem aż zbyt dosłownie, bo taki "No Body" w swoich instrumentalnych fragmentach ryzykuje pozwem od autorów "Hotel California". O wiele bardziej przekonuje mnie psychodeliczne disco "Gondii" i jazzujący "Exploding Suns". Potwierdza się jednak, że zespół najlepiej sprawdza się w dłuższych, bardziej luźnych formach. Świetny jest trwający siedem i pół minuty "Astroturf", z oniryczną atmosferą, funkowym basem, motoryczną perkusją, retrofuturystycznym syntezatorem oraz mnóstwem dęciaków. A chyba jeszcze ciekawszy okazuje się trzynastominutowy "Change", uzupełniony jeszcze przez blisko trzyminutową kodę / repryzę "Short Change". Początek głównej części brzmi jak jakiś National Health czy inny przedstawiciel późnego Canterbury, a dalej tego typu granie zostaje przefiltrowane przez estetykę King Gizzard and the Lizard Wizard. Jest więc lekko, bezpretensjonalnie, z humorem, ale też dość ambitnie. Zgodnie z tytułem, nie brakuje nagłych zmian - utwór składa się z kilku różnych sekcji, przypominając trochę kolażowe podejście Hatfield and the North, wczesnego Soft Machine czy tych bardziej rozbudowanych nagrań Caravan. Oczywiście, muzycy KGLW nie są aż tak dobrymi muzykami, jak większość przedstawicieli sceny Canterbury, jednak pokazują tu dużą sprawność, szczególnie w szybciej zagranym "Short Change".

Czy ostatni październikowy album King Gizzard and the Lizard Wizard to dobra zmiana? I tak, i nie. Fajnie, że nie jest to kolejny jamowy longplay, bo mogłoby to już być pewną przesadą. Całość robi jednak moim zdaniem mniejsze wrażenie, gdyż obok prawdziwie mocarnych momentów zdarzają się tylko dobre, a jeden budzi lekki niesmak próbą odtworzenia wielkiego hitu sprzed lat. Choć trzeba przyznać, że mimo bardzo różnych utworów, całość okazuje się niesamowicie spójna. To być może największa zmiana, o której wspominałem już przy okazji pierwszego październikowego albumu KGLW - że zespół nauczył się tworzyć bardziej wyraziste, różnorodne utwory, przy zachowaniu koherentności, bo wcześniej otrzymywaliśmy albo przesadną jednorodność, albo nieuporządkowany eklektyzm. Przy czym "Changes" jest jeszcze bliższy osiągnięcia złotego środka między tymi dwiema skrajnościami.

Ocena: 7/10


Subiektywne topki: 


Top 5 tegorocznych albumów KGLW:
  1. Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava
  2. Laminated Denim
  3. Changes
  4. Omnium Gatherum
  5. Made in Timeland

Top 5 wszystkich albumów KGLW:
  1. Flying Microtonal Banana
  2. Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava
  3. Laminated Denim
  4. Changes
  5. Omnium Gatherum*
* Ale z wahaniem, czy nie "K.G.".



King Gizzard and the Lizard Wizard - "Changes" (2022)

1. Change; 2. Hate Dancin'; 3. Astroturf; 4. No Body; 5. Gondii; 6. Exploding Suns; 7. Short Change

Skład: Stu Mackenzie; Ambrose Kenny-Smith; Joey Walker; Cook Craig; Lucas Harwood; Michael Cavanagh
Producent: Stu Mackenzie


Komentarze

  1. Stu powiedział w wywiadzie z Fantano, że nigdy nie nagrają płyty ze świątecznymi piosenkami, bo jego zdaniem Boże Narodzenie łączy dwie rzeczy, których nienawidzi kapitalizm i religię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Nienawidź kapitalizmu.
      - Wydawaj nawet po kilkanaście albumów rocznie, nagranych w swoim prywatnym studiu.
      - Profit.

      Zawsze można nagrać antyświąteczny album, z piosenkami typu "A Christmas Song" Jethro Tull czy "I Believe in Father Christmas", które krytykują komercjalizację świąt i dorzucić do tego krytykę zorganizowanych religii. Same zwyczaje są przecież pogańskie - fajny punkt wyjścia do zrobienia avant-folkowego albumu w stylu Comus.

      Usuń
    2. "Same zwyczaje są przecież pogańskie " Większość zwyczajów bożonarodzeniowych jest nie tyle pogańska, co przeciwnie - ma bardzo świeżą genezą. Dla przykładu zwyczaj strojenia choinki, poświadczony po raz pierwszy w Lotaryngii w XVI w., powszechny staje się dopiero w XIX w.

      Usuń
    3. Tak czy siak w przyszłym roku możemy spodziewać dwóch nowych albumów, które mają być w stosunku do siebie jak Yin i yang.

      Usuń
    4. @Lucanus cervus: No nie do końca. Świadectwo jakiegoś zjawiska jest dowodem wyłącznie na to, że istniało ono już w tym momencie, a nie wyklucza jego wcześniejszego istnienia. Z dużym prawdopodobieństwem taka tradycja była kultywowana wiele lat wstecz. Nie da się przecież nie zauważyć podobieństwa między strojeniem choinki na Boże Narodzenie, a słowiańskim zwyczajem podłaźnika, czyli zawieszania pod sufitem czubka lub przynajmniej gałęzi drzewa iglastego, a następnie zawieszania na nim różnych symbolicznych przedmiotów. Choinka może także pochodzić od diducha, czyli pierwszego ściętego w danym roku snopu zboża, ustawionego w kącie izby na czas Szczodrych Godów, czyli słowiańskich obchodów przesilenia zimowego - nie przypadkiem Boże Narodzenie odbywa się w tym samym okresie.

      Także inne zwyczaje - jak siano pod obrusem, dodatkowy talerz, liczba potraw wigilijnych, dawanie prezentów czy nawet śpiewanie kolęd - ma korzenie w słowiańskich wierzeniach, dotyczących przede wszystkim zmarłych oraz podziękowań za zbiory. Wszelkie inne znaczenia tych symbolicznych praktyk są wtórne.

      Usuń
    5. "Świadectwo jakiegoś zjawiska jest dowodem wyłącznie na to, że istniało ono już w tym momencie, a nie wyklucza jego wcześniejszego istnienia. "

      Masz tu rację: świadectwo istnienie jakiegoś zjawiska zawsze stanowi dla niego terminus ante quem. Natomiast można i należy się zastanowić, co jest w takim razie terminus post quem? Jeśli zaś takiego takiego terminu nie jesteśmy w stanie ustalić - a w przypadku różnych zwyczajów zazwyczaj tak właśnie jest - najlepiej i najbezpieczniej jest datować zjawisko, o którym mówimy właśnie w pobliżu terminus ante quem.


      "Z dużym prawdopodobieństwem taka tradycja była kultywowana wiele lat wstecz."
      A to wcale nie jest takie pewne - istnieje coś takiego jak tradycja wynaleziona :-)

      "Nie da się przecież nie zauważyć podobieństwa między strojeniem choinki na Boże Narodzenie, a słowiańskim zwyczajem podłaźnika, czyli zawieszania pod sufitem czubka lub przynajmniej gałęzi drzewa iglastego, a następnie zawieszania na nim różnych symbolicznych przedmiotów. "
      KIedy po raz pierwszy poświadczone źródłowo są podłaźniki/diduchy? Czy nie przypadkiem w XIX w. w pracach etnograficznych, z których notabene pochodzi większość naszej wiedzy o kulturze ludowej? Przynajmniej tak mi się wydaje, popraw mnie jeśli się mylę. Można się więc zastanawiać na ile zwyczaj odnotowany np. w 1852 na Podhalu może być uznany za reprezentatywny dla Słowian w VI-VII w. Oczywiście nie neguję, że kultura ludowa może zawierać i pewnie zawiera elementy wywodzące się z czasów przedchrześcijańskich. Stwierdzam jedynie, że aby postulować tak daleką genealogię dla danego zwyczaju, musimy mieć podstawę w źródłach. Sama teoretyczna możliwość nie wystarczy.

      Dobrym przykładem jest np. odnotowana w XIX w. na Rusi praktyka przepowiadania przyszłości przy pomocy konia, przypominająca opis wróżb u Radogoszczy jaki znajdziemy u Thietmara. Właśne na tej podstawie możemy datować ten zwyczaj na co najmniej początek XI w., a prawdopodobnie jeszcze czasy przed rozpadem Słowian na zachodnich i wschodnich.

      Czy w przypadku zwyczajów, o których piszesz sytuacja ma się podobnie? Jeśli nie, należy zachować daleko posuniętą ostrożność. Kultura ludowa jest bowiem tworem żywym i dynamicznym. Nie możemy automatycznie zakładać, że np. śląski chłop w XIX w, praktykował to samo, ewentualnie pod cieńkim płaszczykiem chrześcijaństwa, co jego prapradziad żyjący w państwie Samona.

      Usuń
    6. Czas pojawienia się tych tradycji w określonej formie, faktycznie niemożliwy do ustalenia, jest kwestią conajmniej drugorzędną. Ta najważniejsza brzmi: czy mają rodowód chrześcijański, czy świecki / ludowy. Biorąc pod uwagę ich ewidentnie ludowy charakter, a także brak jednoznacznych powiązań z Biblią czy naukami kościoła, to drugie założenie jest bardziej prawdopodobne. Teoria, że chrześcijaństwo przejęło różne pogańskie pogańskie i ludowe zwyczaje, bo łatwiej było przekonać ludzi do zmiany ich znaczenia niż porzucenia, znajduje wiele potwierdzeń w badaniach przedchrześcijańskich kultur, nie tylko słowiańskich - choćby wspomniane przesilenie zimowe było świętowane w wielu innych regionach, np. rzymskie Sol Invictus. Dotyczy to nie tylko tradycji bożonarodzeniowych, ale też tych związanych z Wielkanocą czy świętem zmarłych. Ogólnie ciekawy temat, ale offtop.

      Usuń
    7. Jak trudne, ale i zabawne, może być odkrywanie tradycji na podstawie badań kultur ludowych przytoczę anegdotę opisaną przez DC Gajduska (tego noblisty od odkrycia natury chorób prionowych, ale i wybitnego badacza kultur z rejonu Nowej Gwinei oraz oskarżonego o pedofilię w związku z uprawianiem popularnych w tym rejonie związków seksualnych z nieletnimi chłopcami w ramach kultury Kuku Kuku). Gajdusek nagrywał popularne pieśni Papuasów. Jedna z nich według wodza plemienia miała starożytne pochodzenie i centralne znaczenie w kosmologii tego plemienia. Według wodza była od setek lat przekazywana w kręgu wtajemniczonych szamanów. Początkowo Gajdusek nie zwrócił uwagi na centralny motyw muzyczny pieśni, ale po wielu przesłuchaniach w laboratorium zaczął odczuwać déjà vu. I nagle go olśniło, bo jako Słowak z pochodzenia zrozumiał, że pieśń jest formą klasycznej polki, muzycznej formy tanecznej z metrum parzystym 2/4. Po powrocie do plemienia zaczął rozpytywać miejscowych o poprzednich białych badaczy odwiedzających to plemię. I dowiedział się, że kilkanaście lat przed ekspedycją Gajduska przebywał tam misjonarz o czeskich korzeniach, który lubił gwizdać sobie motyw polki. Melodia tak się podobała miejscowym (Papuasi są bardzo muzykalni), że wpletli ją w swoje kosmologiczne opowieści i uwierzyli, że to jakiś ich przodek stworzył tę melodię.

      Usuń
  2. Tak myślałem, że nie tylko ja zauważę to podobieństwo do "Hotel California" naszego ulubionego zespołu ;) Fajnie, że zespół się rozwija i mimo częstego wydawania płyt (a może właśnie dzięki temu) ma do zaoferowania wiele naprawdę dobrej muzyki. Zwłaszcza "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava" to było dla mnie naprawdę spore zaskoczenie i obecnie uważam go za najlepszy ich album (a "Flying Microtonal Banana" na 2. miejscu).

    OdpowiedzUsuń
  3. No to powstał nam ładny łańcuszek:
    Jethro Tull - We Used To Know (1969) - The Eagles - Hotel California (1976) - King Gizzard And The Lizard Wizard - No Body (2022)
    Kto następny?
    Moim zdaniem, "Orły" poszły znacznie dalej, jeśli chodzi o inspiracje.

    Tak przy okazji, po różnych problemach, w końcu wystartowałem ze swoim blogiem muzycznym. Stąd w tym miejscu zmiana nicka (wcześniej "mahavishnuu"). Na początek trzy teksty: King Crimson, Tangerine Dream, Hildegarda von Bingen. Co kilka dni będę wrzucał coś nowego.

    https://astralnaodysejamuzyczna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakbyś pisał o muzyce poważnej to byłby sztos. Brakuje rzetelnych recenzji w polskim internecie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wciąż brakuje mi wiedzy na temat muzyki poważnej, by pisać o niej rzetelnie.

      Usuń
  5. Ciekawi mnie czy są w Polsce jakieś ciekawe nowe zespoły muzyczne i artyści

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej są. "Nowe" to względne pojęcie, więc wklejam tych, co debiutowali już w XXI wieku i wydali coś ciekawego w ciągu ostatniej dekady. O większości z tych twórców już tu wspominałem, część ma nawet recenzje.

      Alameda Duo (folk)
      Alameda 3 (psychodelia)
      Alameda 4 (noise rock)
      Alameda 5 (elektronika)
      ARRM (post-rock)
      Bastarda (muzyka kameralna)
      Błoto (jazz fusion)
      EABS (jazz fusion)
      Dominik Strycharski (jazz)
      Innercity Ensemble (post-rock, free jazz, folk, elektronika)
      Janusz Jurga (ambient techno)
      Kapital (drone)
      LAM (post-minimalizm)
      Light Coorporation (jazz fusion, avant-prog)
      Lonker See (psychodelia)
      LOTTO (post-rock)
      Marcin Stańczyk (muzyka współczesna)
      Merkabah (avant-prog)
      Niechęć (jazz rock)
      Saagara (post-minimalizm + jazz + muzyka hindustańska)
      Stara Rzeka (folk, psychodelia)
      Xenony (elektronika)
      Wacław Zimpel (od jazzu po elektronikę)
      Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi (post-punk)
      Zguba (ambient, drone)

      Usuń
    2. Kresy (noise rock / post-punk)

      Usuń
  6. Nowy kawałek: https://www.youtube.com/watch?v=YQX2CsMCB9M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że akurat do tego wcielenia wrócili. Najsłabszego moim zdaniem.

      Usuń
  7. Kolejny przedsmak łojenia https://www.youtube.com/watch?v=IpUKO-WKaqo

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)