[Recenzja] Hugh Hopper - "1984" (1973)

Hugh Hopper - 1984


Debiutancki album Hugh Hoppera, basisty i kompozytora najbardziej znanego z Soft Machine, to w zamyśle twórcy dźwiękowa ilustracja do słuchania podczas czytania słynnej powieści George'a Orwella. Sama książka to lektura obowiązkowa. "Rok 1984" okazał się nie tylko celnym opisem totalitarnego państwa, inspirowanym głównie komunistycznymi reżimami, ale też przestrogą, która niestety ma coraz więcej wspólnego z otaczającą nas rzeczywistością. Proroctwo Orwella sprawdza się dziś przede wszystkim w postaci permanentnej inwigilacji - i to za sprawą urządzeń, które dobrowolnie cały trzymamy obok siebie, dzięki czemu są znacznie skuteczniejsze od opisanych przez autora teleekranów. Co prawda w orwellowskiej dystopii dane nie były gromadzone w celu wyświetlania spersonalizowanych reklam, lecz wzmożonej kontroli obywateli przez władzę. Jednak i takie zastosowanie współczesnej technologii jest praktykowane, o czym świadczy niedawna afera z Pegasusem. Media w "Roku 1984" były też używane do wskazywania społeczeństwu, kto jest wrogiem. Dzisiejszym odpowiednikiem Dwóch Minut Nienawiści w naszym kraju są przecież programy informacyjne telewizji, która już tylko ze względu na sposób finansowania jest publiczna. Mamy też przykłady opisanego przez Orwella tworzenia historii na nowo, choćby w szkolnych podręcznikach.

Tytuły poszczególnych utworów na płycie Hoppera również nawiązują bezpośrednio do powieści. Miniluv, Minipax, Minitrue i Miniplenty - tak w nowomowie określano Ministerstwa Miłości, Pokoju, Prawdy i Obfitości, w rzeczywistości zajmujące się - odpowiednio - prześladowaniami i torturami, wojną, propagandą oraz racjonowaniem żywności i innych notorycznie brakujących produktów (jak obecnie cukru czy węgla). Tu również rzeczywistość dogania dziś powieść napisaną tuż po zakończeniu II wojny światowej. Przykładowo Ministerstwo Edukacji jest dziś siedliskiem obskurantyzmu, a Ministerstwo Sprawiedliwości ma tyle wspólnego ze sprawiedliwością i praworządnością, co "1984" Hugh Hoppera z radiowym popem. Zawarta na albumie muzyka nie jest najłatwiejsza w odbiorze. To wręcz całkowite zaprzeczenie kierunku, jaki obrało wówczas Soft Machine (w tym samym roku ukazał się "Six"), stawiając na coraz większą komunikatywność. Hopper wolał pozostać przy bardziej awangardowym graniu, a chociaż ten pierwszy autorski materiał przygotował jeszcze jako członek zespołu, to wkrótce potem opuścił jego skład.

Blisko piętnastominutowy otwieracz "Miniluv" to całkowicie solowe nagranie, w którym lider gra na różnych instrumentach, a także eksperymentuje z taśmami. Efektem jest bardzo swobodna improwizacja, z mocno wyeksponowanym basem, zdradzająca wpływ przede wszystkim współczesnej poważki oraz jazzowej awangardy. W niemal całkiem odmienne rejony zmierza "Minipax I", zarejestrowany z udziałem licznych gości: zaprzyjaźnionych muzyków ze sceny Canterbury, jak perkusista John Marshall (Soft Machine, Nucleus), gitarzysta Pye Hastings (Caravan), puzonista Nick Evans (The Keith Tippett Group, Soft Machine, ale też King Crimson) i saksofonista sopranowy Lol Coxhill (Delivery), a także jazzmanów Malcolma Griffithsa na drugim puzonie oraz Gary'ego Windo na saksofonie tenorowym. Ten krótki, inspirowany Jamesem Brownem kawałek to zdekonstruowany funk, w którym dość konwencjonalnej sekcji rytmicznej i wyrazistemu tematowi towarzyszą prawdziwie freejazzowe solówki dęciaków. Nagrany w składzie odchudzonym o Coxhilla i Hastingsa "Minipax II" to powrót do klimatów free improvisation, ale ci sami muzycy odpowiadają też za mniej abstrakcyjną, (free)jazzową miniaturę "Minitrue", która najbardziej przypomina Soft Machine z okresu "Fourth"/"Fifth". Na albumie znalazły się także dwa utwory w duecie z Marshallem. Najdłuższy w zestawie, 17-minutowy "Miniplenty" to dźwiękowe eksperymenty Hoppera w towarzystwie nieco egzotycznych perkusjonaliów, które trzymają całość w ryzach. Brzmi to naprawdę intrygująco. Utwór ten płynnie przechodzi w bardziej swobodną od pierwszej odsłony repryzę "Minitrue".

Nie próbowałem jednocześnie słuchać "1984" Hoppera i czytać "Roku 1984" Orwella, ale sądzę, że może to być dobre połączenie. Album ma odpowiednio przytłaczający, posępny i dekadencki nastrój, a chociaż zdarzają się też jaśniejsze momenty, to na koniec cała nadzieja pryska. Czysto muzycznie wydawnictwo pokazuje duży kunszt instrumentalny oraz wyobraźnię Hugh Hoppera i jego współpracowników, nie jest to jednak płyta, która przez całą długość angażuje mnie w równie wysokim stopniu, co w swoich najbardziej wyrazistych momentach, jak "Minipax I" czy "Miniplenty". Nie da się też ukryć, że z pewnością nie jest to tak wizjonerskie dzieło, jak powieść Orwella.

Ocena: 7/10



Hugh Hopper - "1984” (1974)

1. Miniluv; 2.Minipax I; 3. Minipax II; 4. Minitrue; 5. Miniplenty: 6. Minitrue Reprise

Skład: Hugh Hopper - gitara basowa, pianino, saksofon sopranowy, melofon, instr. perkusyjne, głos (2); Gary Windo - saksofon tenorowy (2-4); Lol Coxhill - saksofon sopranowy (2); Nick Evans - puzon (2-4); Malcolm Griffiths - puzon (2-4); Pye Hastings - gitara (2); John Marshall - perkusja i instr. perkusyjne (2-6)
Producent: Hugh Hopper


Komentarze

  1. Jak już czytałeś Rok 1984 to polecam przeczytać też W hołdzie Katalonii, daje to lepszy kontekst na to o co mu w zasadzie w tych jego politycznych powieściach chodziło i też odczarowuje niektóre popularne mity na temat tego jakie on sam miał poglądy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za polecenie. Czytałem o tej książce, a jej samej nie, ale z pewnością nadrobię.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)