[Recenzja] Pere Ubu ‎- "The Modern Dance" (1978)



Cleveland w stanie Ohio w połowie lat 70. zdecydowanie nie było dobrym miejscem do rozpoczynania kariery muzycznej. Przemysłowe miasto, uznawane za jedno z najbardziej ponurych w całym USA, nie dawało praktycznie żadnych perspektyw muzykom. Lokalnym grupom było niezwykle trudno zyskać popularność poza granicami stanu. Przekonali się o tym członkowie opisywanego już na tych łamach 15-60-75 (The Numbers Band) czy proto-punkowego Rocket from the Tombs. Drugi z tych zespołów rozpadł się po około roku działalności, nie zostawiając po sobie żadnego wydawnictwa. Na jego gruzach powstała jednak grupa, której powiodło się nieco lepiej. Wokalista David Thomas i gitarzysta Peter Laughner, wspólnie z dźwiękowcem Timem Wrightem, który objął funkcję basisty, postanowili kontynuować współpracę. Oryginalnego składu dopełnili gitarzysta Tom Herman, perkusista Scott Krauss oraz grający na klawiszach i saksofonie Allen Ravenstine. Sekstet przyjął nazwę Pere Ubu, nawiązując do awangardowej sztuki "Ubu Roi" Alfreda Jarry'ego.

W latach 1975-76 grupa wydała własnym sumptem kilka singli, na których zaprezentowała całkiem ciekawe rozwinięcie stylistyki The Velvet Underground czy The Stooges, z domieszką krautrocka, odrobiną posępnego hard rocka w stylu Black Sabbath oraz dość awangardowym podejściem do gry na instrumentach czy struktury kompozycji. Stylistycznie był to już właściwie post-punk, choć tzw. punkowa rewolucja wybuchła dobre kilkanaście miesięcy później. Sami muzycy określali swoją twórczość autorskim terminem avant-garage, mającym wskazywać na ich rozległe inspiracje. Wkrótce zabrali się za nagranie debiutanckiego albumu. W składzie nie było już nadużywającego alkoholu i narkotyków Laughnera, który zmarł niedługo po rozstaniu z grupą, natomiast już podczas sesji miejsce Wrighta zajął Tony Maiomone. Płyta "The Modern Dance" ukazała się we własnej wytwórni Thomasa, jednak szybko zyskała status kultowej, a Pere Ubu trafił wówczas pod skrzydła Chrysalis Records. 

Longplay świetnie rozwija dotychczasową stylistykę. Muzycy nie pozostawili jednsk obojętni na ówczesne trendy. "Non-Alignment Pact", znakomity otwieracz albumu, w zasadzie wpisuje się w stylistykę punkrockową. To raczej prosty, bardzo energetyczny i chwytliwy kawałek z klasycznie rock'n'rollowym riffem, ale też bardziej noise'owymi momentami oraz charyzmatycznym wokalem Thomasa, któremu bliżej do Captaina Beefhearta niż punkowych krzykaczy. W tytułowym "The Modern Dance" dołącza do tego niemal krautrockowa rytmika, a brzmienie istotnie wzbogacają instrumenty klawiszowe. Im dalej na trackliście, tym więcej w tej muzyce różnych smaczków (z punktem kulminacyjnym w postaci najbardziej zwariowanego "Sentimental Journey"), przy jednoczesnym zachowaniu punkowej energii oraz ostrego brzmienia - z pewnymi wyjątkami, jak łagodniejsze fragmenty "Chinese Radiation" czy "Over My Head". W poszczególnych utworach można usłyszeć m.in. freejazzowe dęciaki ("Laughing", "Life Stinks"), dźwięki wczesnych, prymitywnych syntezatorów (np. "Street Wave", "Real World") czy nawiązania do awangardowych technik komponowania, jak operowanie taśmami lub wstawki w stylu muzyki konkretnej, a także sporo atonalnych partii gitarowych. Znalazło się też miejsce na humorystyczną mieszankę reggae i dubu w adekwatnie zatytułowanym "Humor Me". To wszystko składa się na naprawdę ciekawą całość, będącą świetnym potwierdzeniem, że można grać jednocześnie punkowo i ambitnie*.

"The Modern Dance" to niewątpliwie jedno z najciekawszych wydawnictw około-punkowych czy też ogólnie pojętego rocka eksperymentalnego. No właśnie, żadna etykieta zdaje się nie oddawać w pełni charakteru tego albumu, a nawet dokładniejsze opisy, jak ten w poprzednim akapicie, dają raczej ogólne pojęcie o jego zawartości. Warto więc podejść do niego bez żadnych wyobrażeń i oczekiwań, po prostu dając się muzykom zaskoczyć.

Ocena: 9/10

* Więcej na ten temat w moim artykule o post-punku z 41. numeru magazynu Lizard, do kupienia w sklepie Audio Cave.



Pere Ubu - "The Modern Dance" (1978)

1. Non-Alignment Pact; 2. The Modern Dance; 3. Laughing; 4. Street Waves; 5. Chinese Radiation; 6. Life Stinks; 7. Real World; 8. Over My Head; 9. Sentimental Journey; 10. Humor Me

Skład: David Thomas - wokal, obój piccolo, instr. perkusyjne; Allen Ravenstine - saksofon, syntezatory, taśmy; Tom Herman - gitara, dodatkowy wokal; Tony Maimone - gitara basowa, pianino, dodatkowy wokal; Scott Krauss - perkusja
Gościnnie: Tim Wright - gitara basowa (2,9)
Producent: Ken Hamann i Pere Ubu


Komentarze

  1. Znakomity album, wyprzedził nieco swoje czasy.

    OdpowiedzUsuń
  2. imo najciekawszy artykuł w najnowszym Lizardzie to twój tekst odnośnie post punku. Możemy spodziewać się w przyszłości recenzji takich zespołów jak np. The Cure? Z chęcią przeczytałbym co sądzisz o Faith czy Pornography, które jak widziałem na Rymie cenisz naprawdę wysoko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam The Cure w planach, ale na razie porozpoczynanych jest zbyt wiele cyklów recenzji i nie ma szans na wciśnięcie kolejnego wykonawcy z tak obszerną dyskografią.

      Usuń
  3. Coś w tym jest, ale trudno opisać czemu to działa. Wokalista ewidentnie nie umie śpiewać, muzycy nie mają pojęcia o harmonii, a jednak brzmienie zespołu jest już bardzo charakterystyczne. Późniejsze płyty, zwłaszcza te z Mayo Thompsonem są lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, jak dla mnie wokal to jeden z większych atutów tego albumu. Gość ma strasznie charakterystyczny głos.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. I co, jakieś przemyślenia po odsłuchu?

      Usuń
    2. Ciekawa muzyka, dość intrygująco to wszystko brzmi, tylko nieco odrzucił mnie wokal, nie przepadam za takim stylem śpiewania, ale kto wie, może z czasem się bardziej przekonam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024