[Recenzja] Ride - "Going Blank Again" (1992)



Drugi album Ride, "Going Blank Again", to całkiem udana kontynuacja debiutanckiego "Nowhere". Zespół zachował dotychczasowe elementy, tworzące jego styl, by wspomnieć tylko o ścianie dźwięku w stylu My Bloody Valentine, tanecznej rytmice i stadionowych melodiach bliskich The Stone Roses czy podpatrzonych u The Smiths partiach gitarowych. Jest to przy tym nieco bardziej różnorodny materiał, choć jednocześnie nie broniący się tak dobrze jako całość. Poprzeczkę bardzo wysoko ustawia ośmiominutowy "Leave Them All Behind", w którym zespół doprowadził swój styl do perfekcji, a bardziej rozbudowana forma nie wyklucza naprawdę dobrej, chwytliwej melodii. Później album już ani przez chwilę nie osiąga tego poziomu, co jednak wcale nie oznacza, że pozostałe utwory są dużo słabsze. Na ogół wypadają naprawdę fajnie, by wspomnieć tylko o tych najbardziej charakterystycznych, jak mocno smithowska "Twisterella", subtelniejszy, nieco oniryczny "Chrome Waves" oraz równie silny melodycznie "Making Judy Smile", którego inspiracje zdają się sięgać bezpośrednio lat 60.

Tym, co działa na niekorzyść całości, jest na pewno długość albumu. "Going Blank Again" to w podstawowej wersji aż pięćdziesiąt minut muzyki, a nie każdy utwór coś tutaj wnosi. Zdarza się także, że muzycy nie do końca potrafią nadać odpowiedniego kształtu swoim utworom. Najbardziej dojmującym tego przykładem "Time Machine". Początek jest niezwykle obiecujący: najpierw słychać jedynie nastrojowe klawisze, do których po pewnym czasie dochodzi rewelacyjna gra sekcji rytmicznej, wprowadzająca w transowy nastrój. Pojawia się jednak tylko po to, by już po chwili nastąpiło wyciszenie, po którym rozbrzmiewa kompletnie inny utwór - sam w sobie nie najgorszy, ale dużo słabszy niż to, co mogłoby powstać po rozwinięciu tamtego wstępu. Pozostałe nagrania praktycznie nie różnią się poziomem od czterech - a w zasadzie trzech pierwszych - kawałków dołączonych na niektórych reedycjach, a które oryginalnie wydano jako strony B singli "Twisterella" i "Leave Them All Behind". Wśród tych bonusów na plus zdecydowanie wyróżnia się "Grasshopper" - jedenastominutowy, w pełni instrumentalny jam, może nie zachwycający jakoś bardzo pod względem technicznym, ale naprawdę świetnie brzmiący i mający w sobie coś wciągającego.

Ogólnie oceniam ten album pozytywnie, bo nie brakuje na nim naprawdę świetnych momentów, a pozostałe nagrania też nie schodzą poniżej całkiem przyzwoitego poziomu. W najgorszym razie rozczarowują pewne decyzje muzyków, jak porzucenie pomysłu z początku "Time Machine", niewykorzystanie na oryginalnym wydaniu "Grasshopper" czy nieograniczenie się do klasycznej długości czterdziestu minut. W ogólnym rozrachunku wygląda to tak, że "Going Blank Again" zawiera moje ulubione kawałki Ride, ale jako całość zdecydowanie wolę "Nowhere".

Ocena: 7/10



Ride - "Going Blank Again" (1992)

1. Leave Them All Behind; 2. Twisterella; 3. Not Fazed; 4. Chrome Waves; 5. Mouse Trap; 6. Time of Her Time; 7. Cool Your Boots; 8. Making Judy Smile; 9. Time Machine; 10. OX4

Skład: Mark Gardener - gitara, wokal (1-3,5,9,10); Andy Bell - gitara, wokal (1,3-10); Steve Queralt - gitara basowa; Laurence Colbert - perkusja
Producent: Alan Moulder i Ride


Komentarze

  1. Lubię tych chłopaczków. Ale dziwnie mi się słucha nowych nagrań gdzie oni są już starzy, a głosy nadal cienkie...

    Jako suplement do recenzji: https://www.youtube.com/watch?v=YS_fD61x1nM - Ride nagrało pełną wersję intro do Time Machine z nieimponującym efektem i mało wyszukanym tytułem.

    Czy dalsze płyty (nie słuchał ich Pan) też Pan zamierza recenzować i dlaczego nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy to, że ich nie znam, nie jest wystarczającym powodem? ;) Tzn. słuchałem jeszcze najnowszego "This Is Not a Safe Place" i chyba był nudny, a te wydane w międzyczasie mają na RYM jeszcze niższe oceny, co jakoś nie zachęca do słuchania. Jest tam coś ciekawego na tych płytach?

      Ta pełna wersja wstępu do "Time Machine" właściwie kompletnie nic nie wnosi do tego, co słychać na albumie. A szkoda, bo dałoby się to jakość ciekawie rozwinąć.

      Usuń
    2. Następny "Carnival Of Light" to zwrot w kierunku bardziej psychodelicznego brzmienia, z "Nowhere" ma to niewiele punktów wspólnych. W jednym z kawałków się ponoć udziela Jon Lord.

      "Tarantula" została wycofana ze sklepów mniej więcej dwa tygodnie po premierze, w międzyczasie zaś zespół się rozpadł. Chyba więcej dodawać nie trzeba.

      Usuń
  2. Natchnęło mnie by sobie przypomnieć poczynania Ride po "złotym okresie" i na kolejnym albumie jednak parę fajnych momentów też się trafiło:

    https://www.youtube.com/watch?v=OpFROtvPi3g
    https://www.youtube.com/watch?v=OQKrpCPecHY
    https://www.youtube.com/watch?v=z9IUlnrvMAA (mój faworyt)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz, że "Going Blank Again" zawiera Twoje ulubione kawałki Ride? Co poza "Leave Them All Behind" Ci się tu tak spodobało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w pierwszym akapicie recenzji.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)