[Recenzja] Cluster - "Cluster" (1971)



Cluster zdaje się nieco niesłusznie pozostawać w cieniu innych wywodzących się z krautrocka grup w rodzaju Kraftwerk czy Tangerine Dream. Słuchając dziś jego dokonań trudno nie znaleźć podobieństw z różnymi współczesnymi nurtami muzyki elektronicznej. Nawet jeśli nie wynika to z bezpośredniego wpływu niemieckiego zespołu, to niewątpliwie świadczy o jego kreatywności i wizjonerstwie. Wszystko zaczęło się pod koniec lat 60. w Berlinie Zachodnim, gdy współpracę nawiązało trzech muzyków: Hans-Joachim Roedelius, Dieter Moebius oraz najbardziej z nich doświadczony Conrad Schnitzler, który w tym samym czasie współpracował ze wspomnianym Tangerine Dream. Trio przyjęło nazwę Kluster i dokonało kilku eksperymentalnych nagrań. Paradoksalnie, najciekawsze rzeczy powstały dopiero po odejściu Schnitzlera, po którym dwaj pozostali muzycy zdecydowali się zmienić nazwę na bardziej światową.

Materiał na debiutancki album duetu powstał w styczniu 1971 roku, z istotną pomocą producenta Conny'ego Planka. Muzycy zwrócili się w nieco bardziej przystępnym kierunku, w porównaniu z tym, co robili pod szyldem Kluster. To jednak wciąż granie o zupełnie abstrakcyjnym charakterze, złożone z dronowych, proto-ambientowych plam dźwięku, pozbawionych rytmu, potocznie rozumianej melodii czy jasno określonych struktur. Tę całą abstrakcyjność jeszcze bardziej podkreślają tytuły poszczególnych utworów, a w zasadzie ich brak - to po prostu czasy trwania kolejnych ścieżek. Prezentowane tu przez zespół nagrania mają więcej wspólnego z twórczością chociażby Karlheinza Stockhausena, niż jakimkolwiek przedstawicielem ówczesnej szeroko pojętej muzyki rozrywkowej. Dziś tego typu dźwięki wydają się czymś oczywistym, jednak w tamtych czasach ich wygenerowanie wymagało sporo wysiłku. Muzycy nie mieli do dyspozycji nawet syntezatorów, które co prawda były już od jakiegoś czasu w użytku, ale kosztowały fortunę. Posłużono się zatem tradycyjnymi instrumentami, jak organy elektryczne, gitara hawajska czy wiolonczela, a także prymitywnymi generatorami dźwięku. Następnie wykorzystano klasyczne techniki obróbki, jak manipulowanie taśmami. Zrobiono to na tyle dobrze, że trudno wyłapać tu naturalne brzmienie instrumentów, zastąpione przez przeróżne szumy, buczenie, skwierczenie, pulsowanie lub syczenie. I wcale nie brzmi to wszystko jak bezmyślny hałas, lecz tworzy logiczną całość o intrygującym klimacie.

Eponimiczny album Cluster to, wraz z wczesnymi dokonaniami Tangerine Dream i Kraftwerk, przykład najbardziej eksperymentalnego podejścia w całym krautrocku, polegającego na całkowitym odejściu od konwencjonalnych rozwiązań stosowanych przez grupy rockowe. Przy czym efekt wydaje się bardziej udany od pierwszych prób tamtych bardziej popularnych przedstawicieli nurtu. Roedelius i Moebius zdawali się od początku wiedzieć, co chcą osiągnąć i jakich użyć do tego środków. Debiut Cluster nie jest może arcydziełem, jednak kreatywnością wyprzedza znaczą część płyt wydanych w tamtych czasach, a proponowane tu idee wciąż są aktualne. I właśnie dlatego jest to album, który bezsprzecznie należy znać, jeśli chce się mieć jakieś pojęcie o muzyce.

Ocena: 8/10



Cluster - "Cluster" (1971)

1. 15:33; 2. 7:38; 3. 21:17

Skład: Hans-Joachim Roedelius - organy, wiolonczela, generator dźwięku, elektronika; Dieter Moebius - organy, gitara, generator dźwięku, elektronika
Gościnnie: Conny Plank - elektronika, efekty
Producent: Conny Plank


Komentarze

  1. Cluster nie jest tak popularny jak inne zespoły krautrockowe, a szkoda. Gdyby zastosować współczesne techniki produkcji do tych nagrań, trudno byłoby zorientować się, że pochodzą z innej epoki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, nigdy nie spotkałem się z tym zespołem (jest okazja, aby nadrobić zaległości - tym bardziej, że na RYM recenzje są wysokie; pojawiła się nawet płyta z Brianem Eno!).
    Wielkie dzięki, Pawle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że odnajdujesz takie płyty. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat Cluster to nie jest jakieś głębokie podziemie. W "jedynym piśmie rockowym w Polsce" pewnie o tym zespole nie pisali, w radiu też go nie grano, ale jak ktoś się zagłębi w krautrocka, to trafi na niego raczej prędzej niż później.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja trafiłem na ten zespół a konkretnie tą płytę za pomocą RYM. Ale dopiero pod koniec 15:43 wchodzi prawdziwa impreza, płyta weszła dopiero po 3 przesłuchaniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie ten zespół to jeden z czołowych krautrockowców (zaraz po Can, Faust czy NEU! oczywiście), żadna nisza, a prawdziwie wizjonerskie, futurystyczne i naprawdę kosmiczne granie. Pozycja obowiązkowa, podobnie jak i kolejne płyty zespołu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Carme López - "Quintela" (2024)