[Recenzja] Jim Hall - "Concierto" (1975)



Jim Hall uznawany jest za jednego z największych innowatorów jazzowej gitary. Trudno przecenić jego zasługi we wprowadzeniu tego instrumentu do jazzu nowoczesnego oraz zdefiniowanie jego roli w tej muzyce. Inspirowali się nim niezliczeni gitarzyści, wśród których należy wymienić takie nazwiska, jak Wes Montgomery, Joe Pass, Bill Frisell, John Scofield czy Pat Metheny. Hall nigdy jednak nie zdobył większej popularności. Najlepiej znany jest chyba jego album w duecie z pianistą Billem Evansem, "Undercurrent". Szersze uznanie wśród miłośników jazzu przyniósł mu także sygnowany jedynie jego nazwiskiem "Concierto". W nagraniu tego albumu wziął udział całkiem ciekawy skład, z Paulem Desmondem na saksofonie, Chetem Bakerem na trąbce, basistą Ronem Carterem, perkusistą Steve'em Gaddem oraz nieco mniej znanym pianistą, Rolandem Hanną. Istotną rolę odegrał także Don Sebesky, który odpowiadał za aranżacje.

To właśnie Sebesky podsunął Hallowi pomysł nagrania "Concierto de Aranjuez" - słynnego utworu na gitarę akustyczną i orkiestrę, napisanego przez hiszpańskiego kompozytora Joaquína Rodrigo w 1939 roku. Gitarzysta początkowo nie był zainteresowany, gdyż uważał, że nie uda się przebić aranżacji Gila Evansa z albumu "Sketches of Spain" Milesa Davisa. Zmienił jednak zdanie, gdy Sebesky zaprezentował mu swoją aranżację na mniejszy skład. Utwór został zarejestrowany 16 kwietnia 1975 roku w renomowanym studiu Rudy'ego Van Geldera. Blisko dwudziestominutowe wykonanie wypełniło samodzielnie drugą stronę winylowego wydania "Concierto" i bezsprzecznie stanowi największą atrakcję tego wydawnictwa. Najważniejszym bohaterem tego utworu jest oczywiście sam lider, który niemal przez cały czas gra przepiękne, bardzo subtelne partie na gitarze elektrycznej. Jednak pozostali instrumentaliści również zachwycają. Błyszczy szczególnie Baker, którego Hall wyciągnął praktycznie z niebytu - trębacz był wówczas pogrążony w narkotykowym nałogu i właściwie całkiem porzucił aktywność muzyczną. Tutaj jednak nie słychać żadnego spadku formy, muzyk ozdabia utwór kilkoma doskonałymi solówkami. Wszyscy grają tutaj dość oszczędnie, ale dokładnie tyle, ile potrzeba, zawsze w idealnym momencie. Teoretycznie ta wersja nie odbiega daleko od pierwowzoru, zachowując rozpoznawalną linię melodyczną oraz hiszpański klimat, jednak zyskuje bardziej jazzowego charakteru, bardziej nawet niż w wersji Davisa.

Tego samego dnia zarejestrowano także znacznie już krótszy "The Answer Is Yes", podpisany przez Jane Hall, żonę muzyka. Pomimo subtelnych, właściwie balladowych partii solistów, nagranie wypada całkiem energetycznie za sprawą bardziej ekspresyjnej, a przy tym niezwykle wyrafinowanej gry sekcji rytmicznej. Sekstet wrócił do studia dokładnie tydzień później, 23 kwietnia. Wówczas zarejestrowano dwa pozostałe nagrania, które trafiły na podstawowe wydanie albumu. Kompozycja Cole'a Portera z 1943 roku, "You'd Be So Nice to Come Home To", nie przypadkiem rozpoczyna całość, bo to utwór w szybszym tempie, znów napędzany intensywną, choć tym razem bardziej swingującą grą Cartera i Gadda. Wszyscy instrumentaliści, z wyjątkiem bębniarza, grają tutaj kolejno znakomite solówki. W żwawym tempie utrzymany jest także najkrótszy w zestawie "Two's Blues", jedyna kompozycja lidera. Zaczyna się duetem Halla i Cartera (obaj muzycy dwa lata wcześniej sygnowali album "Alone Together"), jednak już po chwili dołącza do nich Gadd, który tym razem dostał chwilę na solowy popis. Poza nim i liderem solówki grają także Baker i Desmond, poza tymi fragmentami nieobecni w nagraniu. Ani dźwięku nie zagrał tu natomiast Hanna. Pomimo oszczędniejszego instrumentarium jest to najbardziej intensywny tutaj utwór. Te trzy utwory prezentują się naprawdę udanie i zdecydowanie nie zasługują na miano wypełniaczy, jednak prawdziwe wyżyny sekstet osiąga dopiero na drugiej stronie longplaya.

Na niektórych reedycjach można znaleźć bonusowy materiał, zarejestrowany podczas tych samych kwietniowych sesji. To nie tylko alternatywne podejścia do "You'd Be So Nice to Come Home To" i "The Answer Is Yes", ale też kompozycje, które na oryginalny album nie trafiły. Zaprezentowany w dwóch wersjach "Rock Skippin'" z repertuaru Duke'a Ellingtona idealnie pasuje do klimatu całości. Ciekawym urozmaiceniem pierwotnego wydania jest natomiast "Unfinished Business" - oparty na meksykańskiej piosence "La Paloma Azul", którą Desmond wykonywał już jako członek The Dave Brubeck Quartet - w tutejszej wersji zaaranżowany wyłącznie na gitarę akustyczną, kontrabas i saksofon. Tytuł odnosi się natomiast do faktu, że nagranie nie zostało, niestety, ukończone. Warto zapoznać się z tymi bonusami, jednak podstawowy materiał, na czele z "Concierto de Aranjuez", doskonale broni się bez żadnych dodatków.

Ocena: 8/10



Jim Hall - "Concierto" (1975)

1. You'd Be So Nice to Come Home To; 2. Two's Blues; 3. The Answer Is Yes; 4. Concierto de Aranjuez

Skład: Jim Hall - gitara; Paul Desmond - saksofon altowy; Chet Baker - trabka; Roland Hanna - pianino; Ron Carter - kontrabas; Steve Gadd - perkusja
Producent: Creed Taylor


Komentarze

  1. Widzę, że kontynuujesz serię gitarową. Bardzo trafne wybory!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś ostatnio czytałem o tej płycie. Wydawało mi się, że właśnie u Ciebie. A może to było na jednym z blogów, które polecasz? Chyba tak. Przesłuchałem i jestem na tak. Bardzo interesujący materiał, ze sławnym "Concierto de Aranjuez" na czele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szymon z Music Is The Healer pisał o tym albumie niedawno, ale nie mogłem pominąć go w cyklu o jazzowych gitarzystach.

      Usuń
    2. Zazwyczaj recenzujesz chronologicznie, a w przypadku tej serii według jakiego klucza?

      Usuń
    3. Chronologiczna kolejność obowiązuje wyłącznie przy wykonawcach, a w przypadku tej serii kolejność jest tak naprawdę zupełnie losowa.

      Usuń
    4. O widzę, że o mnie mowa. Rzeczywiście prezentowałem ten album u siebie.
      Pawełku, dobrze, że piszesz o takich płytach. Zasięgi masz o wiele większe od moich, a szkoda by było aby świat nie poznawał takich dobrych płyt jak „Concierto”.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024