[Recenzja] Sun Ra - "Space Is the Place" (1973)



Gdybym miał wskazać najlepsze płyty Sun Ra dla początkujących słuchaczy, wybrałbym "Space Is the Place" i trochę późniejszy "Lanquidity". Nie przypadkiem to właśnie te pozycje z jego bogatej dyskografii cieszą się największą popularnością. A przynajmniej tak sugeruje baza serwisu Rate Your Music. Oba wydawnictwa, choć całkiem inne, pokazują bardziej przystępne oblicze twórczości tego ekscentrycznego jazzmana. Zawierają muzykę o całkiem sporych walorach rozrywkowych, nie schodząc jednak z wysokiego poziomu artystycznego. "Space Is the Place" to być może najpełniejsze i najciekawsze dzieło zaliczane do estetyki afrofuturyzmu, zresztą stworzonej przez samego Sun Ra. To album z jednej strony głęboko odwołujący się do korzeni czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a jednocześnie inkorporujący elementy science fiction. Wystarczy spojrzeć na okładkę, która oczywiście wywołuje skojarzenia ze starożytnym Egiptem, ale ma też w sobie coś kosmicznego.

Tytułowe nagranie "Space Is the Place" to prawdopodobnie najsłynniejsza kompozycja Sun Ra, czemu trudno się dziwić. Pomimo dwudziestominutowej długości jest to niezwykle chwytliwy utwór, z jakby plemiennymi, wielogłosowymi partiami wokalnymi, dzikimi solówkami dęciaków, hipnotyzującą sekcją rytmiczną oraz dźwiękami syntezatora i zmodyfikowanych organów. Te ostatnie w chwili wydania musiały brzmieć bardzo futurystycznie, a dziś mają fajny klimat retro. Cały utwór wypada naprawdę świetnie. Ale to dopiero połowa albumu, pierwsza strona winyla. Całości dopełniają natomiast cztery krótsze formy. Reszta płyty może nie przyciąga już tak mocno uwagi, jednak to wciąż bardzo solidne granie. "Images" zaskakuje bardzo klasycznym podejściem do jazzowego idiomu. Początek, z liderem grającym na pianinie w towarzystwie swingującej gitary basowej i perkusji, brzmi wręcz konwencjonalnie. Dopiero, gdy dochodzi rozbudowana sekcja rytmiczna, grająca w bardziej złożonej harmonii, robi się mniej zwyczajnie, choć to wciąż wyjątkowo melodyjny kawałek. Bardzo interesująco wypada natomiast "Discipline", niby nastrojowy, spokojniejszy ale jednak bardzo dużo się w nim dzieje na kilku planach jednocześnie. Moją uwagę zwracają przede wszystkim ładne partie elektrycznych organów, fletów i klarnetu basowego, zgrane solo na trąbce, ale także nieco plemienna rytmika. "Sea of Sounds" to już zdecydowanie bardziej intensywne nagranie, o zdecydowanie freejazzowym charakterze. W finałowym "Rocket Number Nine" powracają partie wokalne, tym razem o wiele dziwniejsze, z akompaniamentem kosmicznych klawiszy, ostinatowej partii klarnetu basowego (przejmującego tu rolę kontrabasu / gitary basowej) oraz dość intensywnej perkusji, a całości dopełnia agresywne solo saksofonu. Nawet jak na twórczość Sun Ra jest to mocno odjechane nagranie. Szkoda tylko, że nie trwa nawet trzech minut.

W przeciwieństwie do wielu innych wydawnictw klawiszowca, "Space Is the Place" całkiem łatwo upolować na fizycznym nośniku. Oprócz pierwszych wydań winylowych, opublikowanych nakładem Blue Thumb Records (specjalizującej się raczej w muzyce rockowej i bluesowej), są też dostępne liczne kompaktowe i winylowe wznowienia dokonane przeważnie przez Impulse! Records. Obszerna dyskografia Sun Ra obejmuje albumy na pewno bardziej nowatorskie i ambitniejsze od tego, jednak niekoniecznie równie dobrze łączące ekstrawaganckie pomysły lidera z tak dużą przystępnością. I w tym tkwi olbrzymia siła tego wydawnictwa.

Ocena: 8/10



Sun Ra - "Space Is the Place" (1973)

1. Space Is the Place; 2. Images; 3. Discipline; 4. Sea of Sounds; 5. Rocket Number Nine

Skład: Sun Ra - instr. klawiszowe; Marshall Allen - saksofon altowy, flet; Danny Davis - saksofon altowy, flet; Larry Northington - saksofon altowy; Danny Thompson - saksofon barytonowy, flet, wokal; Pat Patrick - saksofon barytonowy, gitara basowa, wokal; John Gilmore  - saksofon tenorowy, perkusja, wokal; Eloe Omoe - klarnet basowy, flet; Akh Tal Ebah - trąbka, skrzydłówka, wokal; Lamont McClamb - trąbka, instr. perkusyjne; Lex Humphries - perkusja i instr. perkusyjne; Harry Richards - perkusja; Robert Underwood - perkusja; Alzo Wright - perkusja; Russell Branch - instr. perkusyjne; Stanley Morgan - instr. perkusyjne; Cheryl Banks - wokal; Judith Holton - wokal; June Tyson - wokal; Ruth Wright - wokal
Producent: Alton Abraham i Ed Michel


Komentarze

  1. Mi się ostatnio udało na Allegro zdobyć na cd koncertówkę "Sunrise in Diffrent Dimensions".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ze swingiem kojarzy sie wyłącznie gra sekcji dętej,nic innego.Vide orkiestry big-nagowe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)