[Recenzja] Dadawah - "Peace and Love" (1974)



Dadawah, znany też jako Ras Michael, a naprawdę nazywający się Michael George Henry, to bardzo ważna postać dla muzyki reggae. Urodzony na Jamajce muzyk wychowywał się w rastafariańskiej społeczności. Dzięki temu praktycznie od początku miał do czynienia z wykonywanymi podczas ceremonii pieśniami Nyabinghi, opartymi na charakterystycznym sposobie śpiewania i gry na bębnach. Owa rytmika została później zaadaptowana w takich stylach, jak ska, rocksteady czy w końcu reggae. Ras Michael już w młodym wieku zaczął zgłębiać takie techniki perkusyjne i wokalne. Interesowały go także bardziej rozrywkowe rodzaje muzyki wywodzące się z tradycyjnych rastafariańskich pieśni. Pod koniec lat 60. prowadził pierwszą jamajską audycję poświęconą reggae. Następnie zaczął pracować jako muzyk sesyjny i pomoc techniczna w studiu nagraniowym. Dzięki temu mógł sfinansować swoją własną sesję. Rezultatem tego jest opublikowany w 1974 toku album "Peace and Love", będący zarazem jego jedynym wydawnictwem pod pseudonimem Dadawah.

"Peace and Love" to zdecydowanie najbliższa reggae muzyka, która naprawdę mnie przekonuje. Na ogół mam z tą stylistyką taki problem, że kompletnie nie potrafię rozróżnić poszczególnych kawałków. Jednak twórczość Dadawah nie brzmi jak typowe reggae. Na longplay składają się tylko cztery nagrania, jednak najkrótsze "Run Come Rally" przekracza siedem minut, a najdłuższe "Seventy-Two Nations" i "Know How You Stand" trwają powyżej dziesięciu. Poszczególne utwory różnią przede wszystkim intensywnością, poza tym składają z tych samych elementów. Podstawą są tu oczywiście bębny Nyabinghi, uzupełniane przez hipnotyczne, dubowe linie basu. Towarzyszą temu partie gitary i klawiszy, które przeważnie nie mają wiele wspólnego z charakterystycznym dla reggae skankiem - zamiast tego brzmią bardzo psychodeliczne, a momentami nawet lekko jazzowo. W nagraniach podobno uczestniczyła też sekcja dęta, ale kompletnie jej tutaj nie słyszę. Bardzo istotną rolę odgrywa natomiast melodyjny, a przy tym bardzo uduchowiony śpiew Michaela. Jest to muzyka bardzo korzenna, raczej oszczędna w środkach artystycznego wyrazu, a przy tym zaskakująco intrygująca za sprawą tego transowego, natchnionego nastroju, tak całkiem innego od pogodnego i banalnego klimatu większości reggae.

Dadawah to jeden z tych wykonawców, którzy przekonali mnie, że nie należy z góry skreślać jakiegoś rodzaju muzyki i jego pochodnych. Innym takim przypadkiem był Townes Van Zandt, dzięki któremu poznałem ciekawsze oblicze country. Co prawda, jak już podkreślałem, "Peace and Love" w zasadzie nie jest albumem reggae, choć bywa tak klasyfikowany (np. na Rate Your Music lub Discogs) i ma z nim wiele wspólnego, również bezpośrednio wyrastając z rastafariańskiej tradycji muzycznej, wzbogacając ją o pewne elementy głównie amerykańskiego mainstreamu. Dadawah różni się od Boba Marleya mniej więcej tak, jak Miles Davis (z okresu, powiedzmy, wielkich kwintetów) od Louisa Armstronga, albo jak Jimi Hendrix od Chucka Berry'ego. Dlatego właśnie polecam "Peace and Love" nie tylko miłośnikom reggae, ale także - a nawet przede wszystkim - osobom niechętnym takiej stylistyce.

Ocena: 8/10



Dadawah - "Peace and Love" (1974)

1. Run Come Rally; 2. Seventy-Two Nations; 3. Zion Land; 4. Know How You Stand

Skład: Dadawah - wokal; Lloyd Charmers - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne; Willie Lindo - gitara; Lloyd Parks - gitara basowa; Paul Williams - perkusja
Gościnnie: Federal Soul Givers - instr. dęte
Producent: Lloyd Charmers


Po prawej: okładka wydania brytyjskiego.


Komentarze

  1. To z tej stylistyki, tylko naście lat i później i z naszego podwórka polecam Izrael i płytę '1991'.
    To takie bardziej rocko-regge, ale jak dla mnie, naprawdę interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią sprawdzę ten album. Co ogólnie sądzisz o dokonaniach Marleya? Bardzo go lubiłem jako dzieciak i końcowe lata podstawówki minęły na nieustannym zapętlaniu "Legends", jednak z perspektywy czasu jego muzyka wydaje mi się nieco naiwna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojedyncze utwory nie wywołują u mnie ani pozytywnych, ani negatywnych wrażeń, ale jak posłuchałem całego albumu, to w połowie zaczął mnie strasznie nudzić.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)