[Recenzja] Amon Düül II ‎- "Carnival In Babylon" (1972)



Choć twórczość grup krautrockowych początkowo spotykała się z pewnym lekceważeniem, dość szybko zainteresowały się nimi duże ogólnoświatowe koncerny fonograficzne. Amon Düül II podpisał kontrakt z amerykańskim United Artists Records. Wkrótce nakładem tej wytwórni zostały wznowione trzy dotychczasowe albumy: "Phallus Dei", "Yeti" oraz "Tanz der Lemminge", a niedługo potem dołączył do nich zupełnie premierowy "Carnival In Babylon". Skład nie zmienił się znacząco od poprzedniego longplaya - dołączył drugi perkusista, Daniel Fichelscher (późniejszy członek Popol Vuh, w którym pełnił głównie rolę gitarzysty), znacznie zwiększył się udział wokalistki Renate Knaup, za to klawiszowiec Falk Rogner wystąpił tylko w charakterze gościa. Bardziej znaczące zmiany zaszły w samej muzyce. Nie trudno odnieść wrażenie, że nowy wydawca zażądał bardziej przystępnego materiału.

Nie znaczy to bynajmniej, że zespół zaczął grać pop. Choć nie da się ukryć, że nastąpił tu zwrot w stronę krótszych, bardziej konwencjonalnych piosenek w stylu amerykańskich czy brytyjskich grup psychodelicznych lub folk-rockowych. W takich utworach, jak "C.I.D. in Uruk", momentami zadziwiająco zgrabnych oraz subtelnych "All the Years 'Round" i "Shimmering Sand" czy nietrwających nawet po cztery minuty "Kronwinkl 12" i "Tables Are Turned", nacisk położono przede wszystkim na melodie, właściwie całkiem rezygnując z dawnego szaleństwa i bardzo ograniczając ilość instrumentalnych popisów. W "Tables Are Turned" tych ostatnich nie ma wcale - słychać za to inspirację country, co raczej nie wyszło na dobre. To pierwszy tak strasznie banalny kawałek w dorobku grupy. Ogólnie muzyka zespołu stała się na tym albumie bardziej uporządkowana i nieco łagodniejsza, ale też jakby bogatsza brzmieniowo. Często jednak przebija się tu sporo z dawnego Amon Düül II, jak choćby w instrumentalnej końcówce "All the Years 'Round", fragmentach "Shimmering Sand" czy partiach basu i gitar z "Kronwinkl 12", przede wszystkim zaś w finałowym "Hawknose Harlequin". To blisko dziesięciominutowe nagranie, w znacznej części będącej świetną improwizacją z ostrymi, nieco bluesowymi partiami gitar oraz hipnotycznym akompaniamentem w trochę jakby space-rockowym klimacie. Takie nagrania zawsze dobrze im wychodziły, a to nie jest żaden wyjątek od tej reguły.

Ale cały album na tle poprzednich wydawnictw Amon Düül II wypada zdecydowanie słabiej. Broni się bardzo dobrymi fragmentami, ale nie brakuje też momentów, delikatnie mówiąc, mniej ekscytujących. Ostatecznie mam raczej pozytywne wrażenia. 

Ocena: 7/10



Amon Düül II ‎- "Carnival In Babylon" (1972)

1. C.I.D. in Uruk; 2. All the Years 'Round; 3. Shimmering Sand; 4. Kronwinkl 12; 5. Tables Are Turned; 6. Hawknose Harlequin

Skład: Chris Karrer - gitara, skrzypce, saksofon sopranowy, wokal; John Weinzierl - gitara, wokal; Karl-Heinz Hausmann - instr. klawiszowe; Lothar Meid - gitara basowa, wokal; Peter Leopold - perkusja i instr. perkusyjne; Daniel Fichelscher - perkusja i instr. perkusyjne; Renate Knaup - wokal
Gościnnie: Falk Rogner - organy; Olaf Kübler - saksofon sopranowy, efekty; Joy Alaska - dodatkowy wokal
Producent: Amon Düül II i Olaf Kübler


Komentarze

  1. Zgadzam się, nie rozumiem dlaczego Julian Cope zdecydował się dodać tę płytę do swojej top listy w Krautrocksamplerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ze względów prawnych nie było możliwe dodanie któregoś z tych lepszych albumów ADII?

      Usuń
    2. Chodziło mi o jego książkę, w niej znajduje się lista top 50 albumów krautrockowych. Lista dostępna tu: https://www.discogs.com/lists/Krautrocksampler-Top-50-Albums-compiled-by-Julian-Cope/136

      Usuń
    3. Sorry, nie doczytałem do końca i myślałem, że chodzi o te boksy, w których jest po kilka krautrockowych albumów.

      Znam 44 albumy z tych 50. Ale ogólnie trudno traktować tę listę poważnie, skoro nie ma tam np. ani jednego albumu Embryo czy Agitation Free, a z Popol Vuh czy Tangerine Dream są uwzględnione także wydawnictwa, które z krautrockiem nie mają już nic wspólnego.

      Usuń
  2. Zarówno Popol Vuh (nawet zgadzam się z jego wyborami w tym przypadku) jak i Tangerine Dream znajdują się na liście. Julian Cope uchodzi za znawcę krautrocka, kiedyś jego książka była jedynym opracowaniem na ten temat i to pozycja klasyczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że są na liście, ale chodzi mi o to, że część z tych albumów to już nie krautrock.

      Usuń
    2. Tym razem ja źle zrozumiałem. Wymienione zespoły są tradycyjnie łączone z krautrockiem https://en.wikipedia.org/wiki/Krautrock
      Brak na liście Embryo to kwestia wyboru, nieuwzględniania jazz-rocka. "Einsjäger & Siebenjäger" to najbardziej rockowa płyta Popol Vuh, "Hosianna Mantra" to rzeczywiście rzecz trudna do sklasyfikowania, zaliczana do krautrocka ze względu na rodowód zespołu.

      Usuń
    3. Z Julianem Copem jest taki problem, że lubił sobie nieco dopowiedzieć lub nazmyślać ;). Tak jest chociażby z jego Japrocksampler, w którym mamy do czynienia z całkiem sporą dawką fałszywych informacji na temat zespołu Les Rallizes Denudes (o którym, de facto, i tak niewiele wiadomo). Także należy całą jego postać brać z pewnym przymrużeniem oka.

      Usuń
    4. Nie wiedziałem, że zmyśla. Wydawało mi się, że raczej trzyma się faktów. W recenzji "Copendium" autor stwierdza nawet: "This is a man who does his research meticulously and accurately (anyone in any doubt about this should witness the chapters in his equally gripping book Japrocksampler on the origins of minimalism and avant-garde music in post-war Japan) [...]" https://thequietus.com/articles/10635-julian-cope-copendium-book-review
      Podasz jakieś źródła?

      Usuń
    5. Autor tego artykułu próbował się skontaktować z Copem i ten nie tylko mu nie odpowiedział - dowiedział się on również, że japońskie kopie "Japrocksampler" mają w sobie notkę o tym, że nie wszystko może się zgadzać ze stanem faktycznym. Swoją drogą, naprawdę niesamowicie ciekawy artykuł, polecam: https://daily.redbullmusicacademy.com/2014/12/les-rallizes-denudes-feature

      Usuń
    6. Dzięki za link!
      Nie ma w tym artykule wielu bezpośrednich dowodów przeciw Cope'owi, ale ta notka w japońskiej edycji jego książki jest mocno podejrzana.
      Fascynująca historia! Może Mizutani też jest tworem jego wyobraźni?

      Usuń
  3. Z tym Mizutanim to bardzo ciekawa historia, ale zdaje mi się, że gość jednak istniał, chociaż na dobrą sprawę istnieją tylko dwa dowody na to - Oz Days Live z 1973 i ten koncert z Arthurem Doylem z 1997. Ale Les Rallizes Denudes to jedna z najbardziej fascynujących chyba w całej muzyce rockowej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)