[Recenzja] Heldon - "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (1976)
Heldon od początku istnienia był praktycznie solowym projektem Richarda Pinhasa, którego w studiu i podczas występów wspierali zaprzyjaźnieni muzycy. Na początku 1976 roku, tuż po zakończeniu prac nad albumem "Agneta Nilsson", projekt przerodził się jednak w bardziej tradycyjny zespół. Głównym partnerem muzycznym Pinhasa został perkusista François Auger, a regularnymi współpracownikami - klawiszowiec Patrick Gauthier (już wcześniej wspomagający Pinhasa na albumach, a od tej pory także na scenie) oraz basiści Didier Batard (w studiu) i Pierrot Roussel (na koncertach). W tym okresie powstały trzy albumy sygnowane nazwą Heldon, Cykl ten rozpoczyna nagrywany od marca do czerwca 1976 roku longplay "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (w Stanach opublikowany z rocznym opóźnieniem pod tytułem "A Dream Without Reason", mającym dokładnie takie samo znaczenie).
Podobnie jak "Agneta Nilsson" - a w przeciwieństwie do wcześniejszych wydawnictw - piąty album Heldon jest bardzo spójny stylistycznie i nie zdradza w zbyt jawny sposób swoich inspiracji. Zarazem stanowi kolejny krok do przodu. Pinhas kontynuuje tu swoje eksperymenty z elektronicznym brzmieniem, a jednocześnie znów większą rolę odgrywają tradycyjne instrumenty. Wkład Augera jest nieoceniony - wcześniej perkusja w nagraniach Heldon pojawiała się sporadycznie, podczas gdy tutaj stanowi trzon wszystkich utworów. A skomponowany przez bębniarza "Elephanta" to właściwie jego solowy popis na przeróżnych perkusjonaliach, wsparty jedynie okazjonalnymi dźwiękami syntezatora Pinhasa. To coś zupełnie nowego w twórczości zespołu. Całkiem nieźle wpisuje się jednak w klimat całości.
Pozostałe trzy utwory, skomponowane przez Pinhasa, to już popis obu muzyków. W każdym z nich towarzyszy im inny gość, kolejno: Gauthier, Batard oraz basista zeuhlowej grupy Magma, Jannick Top. Wszystkie pokazują znacznie mroczniejsze i zimniejsze oblicze Heldon. W "Marie Virginie C." intrygujący klimat tworzony jest przez gitarowe sprzężenia, pulsującą elektronikę oraz stopniowo narastającą partię perkusji. "MVC II", choć tytułem nawiązuje do pierwszego utworu, ma znacznie bardziej jednostajny charakter: hipnotycznym partiom sekcji rytmicznej i zapętlonej elektroniki towarzyszą niemalże industrialne, mechaniczne odgłosy. Sporo dzieje się natomiast w najdłuższym na płycie "Toward the Red Line", z przybierającym różne formy syntetycznym pulsem, za którym dość nieregularnie podążają pozostałe instrumenty.
Trudno przypisać "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" do konkretnej stylistyki. Elementy kojarzące się z progresywną elektroniką, klasycznym i awangardowym progiem, krautrockiem i industrialem spajają się tutaj w bardzo spójną, unikalną całość. Już poprzedni album Heldon świadczył o większej dojrzałości i świadomości muzycznej Richarda Pinhasa, jednak dopiero tutaj udało się mu wejść na faktycznie wyższy poziom.
Podobnie jak "Agneta Nilsson" - a w przeciwieństwie do wcześniejszych wydawnictw - piąty album Heldon jest bardzo spójny stylistycznie i nie zdradza w zbyt jawny sposób swoich inspiracji. Zarazem stanowi kolejny krok do przodu. Pinhas kontynuuje tu swoje eksperymenty z elektronicznym brzmieniem, a jednocześnie znów większą rolę odgrywają tradycyjne instrumenty. Wkład Augera jest nieoceniony - wcześniej perkusja w nagraniach Heldon pojawiała się sporadycznie, podczas gdy tutaj stanowi trzon wszystkich utworów. A skomponowany przez bębniarza "Elephanta" to właściwie jego solowy popis na przeróżnych perkusjonaliach, wsparty jedynie okazjonalnymi dźwiękami syntezatora Pinhasa. To coś zupełnie nowego w twórczości zespołu. Całkiem nieźle wpisuje się jednak w klimat całości.
Pozostałe trzy utwory, skomponowane przez Pinhasa, to już popis obu muzyków. W każdym z nich towarzyszy im inny gość, kolejno: Gauthier, Batard oraz basista zeuhlowej grupy Magma, Jannick Top. Wszystkie pokazują znacznie mroczniejsze i zimniejsze oblicze Heldon. W "Marie Virginie C." intrygujący klimat tworzony jest przez gitarowe sprzężenia, pulsującą elektronikę oraz stopniowo narastającą partię perkusji. "MVC II", choć tytułem nawiązuje do pierwszego utworu, ma znacznie bardziej jednostajny charakter: hipnotycznym partiom sekcji rytmicznej i zapętlonej elektroniki towarzyszą niemalże industrialne, mechaniczne odgłosy. Sporo dzieje się natomiast w najdłuższym na płycie "Toward the Red Line", z przybierającym różne formy syntetycznym pulsem, za którym dość nieregularnie podążają pozostałe instrumenty.
Trudno przypisać "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" do konkretnej stylistyki. Elementy kojarzące się z progresywną elektroniką, klasycznym i awangardowym progiem, krautrockiem i industrialem spajają się tutaj w bardzo spójną, unikalną całość. Już poprzedni album Heldon świadczył o większej dojrzałości i świadomości muzycznej Richarda Pinhasa, jednak dopiero tutaj udało się mu wejść na faktycznie wyższy poziom.
Ocena: 8/10
Heldon - "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (1976)
1. Marie Virginie C.; 2. Elephanta; 3. MVC II; 4. Toward the Red Line
Skład: Richard Pinhas - gitara, syntezatory, efekty; François Auger - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Patrick Gauthier - syntezator (1); Didier Batard - gitara basowa (3); Jannick Top - gitara basowa (4)
Producent: Richard Pinhas
Heldon - "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (1976)
1. Marie Virginie C.; 2. Elephanta; 3. MVC II; 4. Toward the Red Line
Skład: Richard Pinhas - gitara, syntezatory, efekty; François Auger - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Patrick Gauthier - syntezator (1); Didier Batard - gitara basowa (3); Jannick Top - gitara basowa (4)
Producent: Richard Pinhas
Z niecierpliwością czekam na opis płyty z 1979. To ten album usłyszałem jako pierwszy z całej dyskografii Heldon i od niego zaczęła się moja miłość do tego tworu wiele, wiele lat temu. cyba w połowie lat 90-ych.
OdpowiedzUsuńOpisywaną tu płytę też oczywiście lubię, mam i cenię. Świetna robota Paweł. No i czekam na Stand By ;-)
Ja też czekam, żeby w końcu zrecenzować ten album ;)
Usuń