[Recenzja] Heldon - "Allez-Téia" (1975)



Debiutancki album Heldon, "Electronique Guerilla", jest praktycznie solowym dziełem Richarda Pinhasa. Tymczasem kolejne wydawnictwo sygnowane tą nazwą, "Allez-Téia" (tudzież "αλετεια"), powstało już w duecie. Mający niewielki udział na poprzednim longplayu Georges Grünblatt stał się pełnoprawnym członkiem zespołu. Muzycy podzielili się zarówno skomponowaniem materiału, jak i grą na tych samych instrumentach: gitarach, syntezatorach ARP i VCS3 oraz melotronie. Ponadto, w nagraniach wzięło udział dwóch dodatkowych gitarzystów: Alain Renaud i Alain Bellaiche (każdy z nich zagrał tylko w jednym utworze). W porównaniu z debiutem, drugi album Heldon jest bardziej zróżnicowany, co wynika raczej z faktu wciąż trwających poszukiwań własnego stylu, niż świadomego działania. "Allez-Téia" wciąż zdradza silny wpływ wspólnych nagrań Roberta Frippa i Briana Eno. Jeden z utworów został nawet zatytułowany "In the Wake of King Fripp", co stanowi oczywistą parafrazę tytułu drugiego albumu King Crimson, "In the Wake of Poseidon". Drugim wyraźnym źródłem inspiracji była niemiecka elektronika wywodząca się z krautrocka, co potwierdza tytuł innego nagrania, "Moebius" - hołd dla Dietera Moebiusa znanego m.in. z grup Cluster i Harmonia (ale też z późniejszej współpracy z Eno).

"Allez-Téia" wyróżnia się na tle dyskografii zespołu, jako jedyny jego album, na którym brzmienia gitarowe zdecydowanie dominują nad elektroniką. Zaskoczeniem mogą być przede wszystkim utwory "Aphanisis" i "Michel Ettori", oparte wyłącznie na partiach gitar akustycznych. Bardzo gitarowymi nagraniami są także "In the Wake of King Fripp" i "Omar Diop Blondin" - oba zbudowane na ostinatowych motywach czysto brzmiącej gitary, stanowiącej podkład dla charakterystycznych solówek Pinhasa na przetworzonej gitarze. W tym pierwszym dodatkowo pojawia się melotron. Pomimo tytułowych skojarzeń, instrument został wykorzystany zupełnie inaczej, niż na wczesnych albumach King Crimson - nie dodaje mroku i patosu, a raczej tworzy lekki, nieco pastoralny nastrój. Brzmienia elektroniczne pojawiają się wyłącznie w trzech pozostałych utworach: syntezatorowej miniaturze "Moebius", najdłuższym (i moim zdaniem najlepszym) na płycie, dwuczęściowym "Fluence", któremu najbliżej do ambientowych dokonań Frippa i Eno (syntezatory, wraz ze zmodyfikowanymi partiami gitary i melotronu, tworzą tu naprawdę ładny klimat), a także w mroczniejszym "St-Mikael Samstag Am Abends" - tutaj jednak po syntezatorowym wstępie na pierwszy plan wychodzą gitary i melotron, a elektronika jedynie urozmaica całość.

Album stanowi nie tyle krok do przodu względem poprzedniego wydawnictwa Heldon, co raczej tymczasowy krok w bok. "Allez-Téia" zawiera nieco inną muzykę, bardziej zorientowaną na brzmienia gitarowe niż elektroniczne, choć wciąż mającą wiele wspólnego z resztą dyskografii - chociażby pod względem konstrukcji utworów czy ogólnego klimatu. Richard Pinhas w tamtym czasie wciąż poszukiwał własnego stylu, często w zbyt oczywisty sposób ujawniając swoje inspiracje - i nie mam tu bynajmniej na myśli tytułów, a samą muzykę. Ogólnie jednak jest to ciekawy album, mogący zainteresować zarówno wielbicieli oldskulowej elektroniki, jak i szeroko pojmowanego rocka progresywnego.

Ocena: 7/10



Heldon - "Allez-Téia" (1975)

1. In the Wake of King Fripp; 2. Aphanisis; 3. Omar Diop Blondin; 4. Moebius; 5. Fluence (Continuum Mobile); 6. Fluence (Disjonction Inclusive); 7. St-Mikael Samstag Am Abends; 8. Michel Ettori

Skład: Richard Pinhas - gitara, syntezator, melotron, efekty; Georges Grünblatt - melotron, syntezator, gitara
Gościnnie: Alain Renaud - gitara (2); Alain Bellaiche - gitara (3)
Producent: Heldon


Komentarze

  1. Czcionka na okładce jak w jakimś gangsta rapie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, tworząc tę okładkę w 1975 roku na pewno wzorowano się na grafikach z tamtego stylu.

      Czcionka typu "old english" jest szeroko wykorzystywana od niepamiętnych czasów. Jeśli chodzi o okładki, to chociażby na różnych wydawnictwach Gentle Giant, Black Sabbath czy Jethro Tull.

      Usuń
    2. Wszystko jest na tym blogu brane na poważnie?

      Usuń
    3. Tak. I właśnie dlatego odpisałem z ironią.

      Usuń
    4. No i wszystko jasne, też myślę że jednak podebrali to od tych raperów.

      Usuń
  2. o. Jaka black metalowa okładka a zwłaszcza logo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi to logo od razu skojarzyło się z Burzum. Ciekawe, czy Varg się inspirował :)

      Usuń
    2. Możliwe, ale wykorzystano ją w taki sposób, że ciężko nie uniknąć skojarzeń. Tym bardziej z tak szarawą okładką.

      Usuń
    3. Bardziej prawdopodobne, że norwescy blackmetalowcy zainspirowali się innym albumem w tym samym stylu, co Heldon, ale pochodzącym właśnie z Norwegii. Mam oczywiście na myśli "Tussilago Fanfara" grupy Anna Själv Tredje. Prawie identyczna czcionka, do tego klimatyczne, czarno-białe zdjęcie lasu. Ewidentny prototyp.

      Usuń
  3. Niestety w Polsce zespół Heldon jest mało znany i doceniany.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sytuacja kojarzy się z Eskatonem, czyli ambitnym rockiem, z okładką typową dla słabego metalu brzmiącego jakby nagrywano go w stodole podczas burzy przy pomocy wacików.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024