[Recenzja] Ornette Coleman - "Ornette on Tenor" (1962)



"Ornette on Tenor" przedstawia Colemana w nietypowej dla niego roli. Saksofonista po raz pierwszy zdecydował się na grę na tenorze, zamiast na alcie. To album wyjątkowy także z innych względów. Choćby z uwagi na skład. Ponownie znaleźli się w nim Don Cherry i Ed Blackwell, za to znów zmienił się basista. Lider nie był do końca zadowolony ze Scotta LaFaro, grającego na kontrabasie w wysokich rejestrach. Potrzebował basisty, który zapewni więcej niższych tonów. Jak Charlie Haden, który jednak przebywał na odwyku. Składu dopełnił więc Jimmy Garrison, późniejszy członek najsłynniejszego kwartetu Johna Coltrane'a. Odbywająca się 22 i 27 marca 1961 roku sesja (pierwszego dnia zarejestrowano wyłącznie utwór "Eos") była, jak się wkrótce okazało, ostatnią dla wytwórni Atlantic, z którą Coleman współpracował niemal od początku kariery, wydając z jej logo choćby takie albumy, jak "The Shape of Jazz to Come" czy "Free Jazz: A Collective Improvisation". Wkrótce potem saksofonista zrobił sobie kilkuletnią przerwę w występowaniu i nagrywaniu, podczas której uczył się gry na skrzypcach i trąbce.

Składający się z pięciu kompozycji lidera "Ornette on Tenor" to udany album, choć daleko mu do najwybitniejszych osiągnięć Colemana, zarówno z wcześniejszej, jak i późniejszej działalności. Pomijając zamianę saksofonu altowego na tenorowy, brakuje tutaj jakiś świeżych pomysłów, zamiast czego powielane są patenty z poprzednich sesji. Do samego wykonania, oczywiście, trudno się przyczepić. Dominuje tutaj kolektywna improwizacja, wypracowana na albumie "Free Jazz", a na kolejnym "Ornette!" zaprezentowana w mniejszym składzie. I właśnie z tym drugim wydawnictwem kojarzy się muzyka zawarta na "Ornette on Tenor". To tak samo swobodne granie, oparte na pozornie niezależnych, a tak naprawdę wzajemnie się uzupełniających partiach poszczególnych instrumentalistów. Absolutnie fantastycznie wyszło to w najdłuższym na płycie, jedenastominutowym "Cross Breeding". Doskonale w takiej stylistyce odnalazł się Garrison, wcześniej grający raczej mainstreamowe rzeczy. Jego kontrabas świetnie dopełnia się z pozostałymi instrumentami i nadaje odpowiedniej głębi. Reszta materiału nie wypada już tak porywająco, aczkolwiek trzyma wysoki poziom - w końcu muzycy tej klasy nie mogli zawieść. A nawet od takiego innowatora, jak Ornette Coleman, trudno wymagać, by za każdym razem dokonywał kolejnej rewolucji.

"Ornette on Tenor" to album, którego nie powinni ignorować wielbiciele freejazzowej stylistyki, a wszystkim, którzy jej wielbicielami jeszcze nie są, polecam najpierw poznać te bardziej istotne i powszechnie cenione dzieła. "Ornette on Tenor" jest po prostu kolejnym albumem w bogatej dyskografii Colemana, który co prawda nie schodzi poniżej wysokiego poziomu, ale rzadko zbliża się do prawdziwych wyżyn i, niestety, niewiele wnosi do dorobku tego wybitnego muzyka.

Ocena: 7/10



Ornette Coleman - "Ornette on Tenor" (1962)

1. Cross Breeding; 2. Mapa; 3. Enfant; 4. Eos; 5. Ecars

Skład: Ornette Coleman - saksofon tenorowy; Don Cherry - trąbka; Jimmy Garrison - kontrabas; Ed Blackwell - perkusja
Producent: Nesuhi Ertegun


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)