[Recenzja] Cecil Taylor - "Silent Tongues" (1975)



W latach 70., po rozwiązaniu grupy Unit, Cecil Taylor skupił się na występach solowych. W bardzo ścisłym tego słowa znaczeniu - bez żadnych dodatkowych instrumentalistów, jedynie z towarzyszeniem pianina marki Bösendorfer. Okres ten podsumowuje kilka albumów, z których powszechnie najbardziej cenionym jest "Silent Tongues". To zapis występu z 2 lipca 1974 roku na szwajcarskim Montreux Jazz Festival. Na 50-minutowy album składa się tytułowa, pięcioczęściowa kompozycja Taylora, a także zagrane na bis jej fragmenty.

W tym samym roku ukazał się także bodajże najsłynniejszy album na fortepian solo, "The Köln Concert" Keitha Jarretta. Dzieło Taylora znacząco różni się od tamtego wydawnictwa. Podczas gdy Jarrett czerpał głównie z jazzowego mainstreamu, nawiązując też do muzyki klasycznej, Taylor nagrał album o zdecydowanie freejazzowym charakterze, z silnymi wpływami poważnej, współczesnej awangardy. "Silent Tongues" to swego rodzaju fortepianowy odpowiednik "For Alto" Anthony'ego Braxtona. Tylko jeden instrument, ale niezliczona ilość technik gry i ogromna kreatywność czynią ten materiał niezwykle interesującym i nie pozwalają na odrobinę nudy. Pianista doprowadza tu do perfekcji swój styl, polegający na niezwykle potężnej i intensywnej, perkusyjnej grze, nierzadko w zawrotnym tempie, pełnej dysonansów i atonalnych dźwięków, pomiędzy którymi zdarzają się jednak bardziej liryczne momenty. Tutaj Taylor wspina się na wyżyny solowej improwizacji. Wielu krytyków muzycznych uważa, że właśnie tutaj instrumentalista osiągnął swoje twórcze apogeum.

Osobiście preferuję jednak Cecila Taylora grającego z zespołem, przede wszystkim z okresu współpracy z Blue Note ("Unit Structures", "Conquistador"). Jednak to kameralne oblicze jego twórczości również zasługuje na podziw, nawet większy, gdyż niewielu potrafiłoby grac przez prawie godzinę z tak niesamowitą energią i w tak kreatywny sposób, by używając tylko jednego instrumentu zaprezentować tak wiele.

Ocena: 8/10



Cecil Taylor - "Silent Tongues: Live at Montreux '74" (1975)

1. Abyss (First Movement) / Petals & Filaments (Second Movement) / Jitney (Third Movement); 2. Crossing (Fourth Movement) Part One; 3. Crossing (Fourth Movement) Part Two; 4. After All (Fifth Movement); 5. Jitney No. 2; 6. After All No. 2

Skład: Cecil Taylor - pianino
Producent: Alan Bates i Michael Cuscuna


Komentarze

  1. Pod takimi płytami zazwyczaj nikt się nie wpisuje. A szkoda! Gdybyś wrzucił recenzję jakiegoś hejwi metylowego herosa zapewne zrobiłoby się tłoczno. No ale dobrze, bo liczy się jakość, a nie ilość. Mój ulubiony album tego niezwykłego pianisty. Gdyby ktoś napisał, że jest to najlepszy album w historii jazzu na fortepian solo nie oponowałbym. Swoją drogą, „Silent Tongues” poleciłbym ortodoksyjnym fanom heavy metalu. W końcu chłopaki lubią, aby było maksymalnie głośno i możliwie jak najszybciej. Może warto, tak dla odmiany, posłuchać muzyki niezwykle dynamicznej, w której nie chodzi głównie o to, aby produkować tony decybeli. Cecil Taylor w ekstremalny sposób operuje ekspresją, warstwa agogiczna i dynamiczna powinna przypaść do gustu bywalcom Metalmanii. Na tym kończą się podobieństwa. Warto zwrócić szczególną uwagę na różnice i wyciągnąć wnioski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąż mam nadzieję, że brak komentarzy pod takimi recenzjami wynika stąd, że nikt nie chce podważać wartości tych albumów. Bo zauważyłem, że ludzie częściej komentują wtedy, gdy się z czymś nie zgadzają. Oczywiście, nie bez znaczenia jest to, że tego typu muzyka nie cieszy się popularnością. I to wyłącznie przez ogólną niechęć do otworzenia się na nowe muzyczne doznania.

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc, Taylor i jego płyty jako solisty to taka klasa, że nie ma co komentować. Jeden z najwybitniejszych artystów swoich czasów i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja czekam na recenzję Dark to Themselves :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024