[Recenzja] Terje Rypdal - "Bleak House" (1968)



Terje Rypdal to jedna z najważniejszych postaci na norweskiej scenie jazzowej. Uznanie przyniosła mu współpraca z takimi wykonawcami, jak Jan Garbarek czy George Russell, a także autorskie albumy nagrane dla wytwórni ECM, wypełnione raczej subtelną muzyką. Z muzyką miał do czynienia od samego początku - w wieku pięciu lat zaczął uczyć się gry na trąbce i pianinie, mając lat dwanaście samodzielnie nauczył się grac na gitarze, która stała się jego podstawowym instrumentem. Mając kilkanaście lat grywał już w różnych lokalnych zespołach. Najistotniejszym z nich był The Vanguards - wówczas najpopularniejszy rockowy zespół w Norwegii. Rypdal grał w nim przez blisko pięć lat, jednak po usłyszeniu dokonań Jimiego Hendrixa i Cream postanowił zwrócić się w stronę bardziej psychodelicznej muzyki. Efektem było powstanie kwartetu Dream, który w 1967 roku nagrał swój jedyny album, "Get Dreamy". W następnym roku zespół rozpoczął pracę nad nowym materiałem, jednak rozpadł się po zarejestrowaniu ledwie jednego utworu. Rypdal był już w tamtym czasie zafascynowany jazzem, więc postanowił zorganizować sesję z muzykami grającymi ten gatunek - odbyła się w październiku 1968 roku. Jej efektem jest pierwszy autorski album gitarzysty, "Bleak House".

Całość rozpoczyna jednak utwór "Dead Man's Tale", który zarejestrowano jeszcze z myślą o drugim albumie Dream. Nagranie odstaje od reszty materiału - to wolny blues z psychodelicznymi organami Christiana Reima, prostą perkusją Toma Karlsena, partią wokalną Terjego Rypdala, a także jego popisami na gitarze i flecie. Utwór wypada naprawdę fajnie, tylko niewiele ma wspólnego z resztą materiału. W pozostałych nagraniach oprócz Rypdala i Reima grają muzycy jazzowi - basista Terje Venaas, perkusista Jon Christensen, a także kilkunastoosobowa sekcja dęta, w której znalazł się m.in. grający na saksofonie tenorowym i flecie Jan Garbarek. Utwory są zróżnicowane. "Wes" to energetyczny bop w duchu Wesa Montgomery'ego. "Winter Serenade" ma bardziej swobodny charakter, a partie saksofonów i atonalna gra lidera wyraźnie kierują go w stronę free jazzu. Tytułowe nagranie łączy jazz bigbandowy z gitarowymi solówkami przypominającymi o rockowych korzeniach Rypdala, a także saksofonowymi popisami o niemalże freejazzowej ekspresji. Wytchnienie przynosi subtelna ballada "Sonority", w pewnym stopniu zapowiadająca przyszłe dokonania gitarzysty. W finałowym "A Feeling of Harmony" po raz kolejny następuje całkowita zmiana stylu - to nieco folkowe nagranie, oparte na brzmieniu gitary akustycznej, której towarzyszy wokaliza lidera, a także dźwięki fletu i rogów.

"Bleak House" zdecydowanie nie jest spójnym albumem, choć dzięki temu świetnie ukazuje wszechstronność Terjego Rypdala jako gitarzysty. Album ma jednak niewiele wspólnego z jego późniejszymi dokonaniami (pewnie dlatego doczekał się niewielu wznowień). Uchwycony został tu moment przeistaczania się Rypdala z rockmana w jazzmana. I z tego względu jest to interesujący materiał, być może jedyny tego typu. Ale też ten jazz jest tu jednak grany w nieco nieśmiały i zachowawczy sposób. Longplay mogę polecić przede wszystkim słuchaczom rocka, którzy chcieliby zacząć słuchać jazzu. 

Ocena: 7/10



Terje Rypdal - "Bleak House" (1968)

1. Dead Man's Tale; 2. Wes; 3. Winter Serenade (Falling Snow / Snow Storm / Melting Snow); 4. Bleak House; 5. Sonority; 6. A Feeling of Harmony

Skład: Terje Rypdal - gitara, flet, wokal; Christian Reim - instr. klawiszowe (1-5); Jan Garbarek - saksofon tenorowy i flet (2-5); Calle Neumann - saksofon altowy i flet (2-5); Hans Knudsen - saksofon barytonowy (2,5); Knut Riisnæs - saksofon tenorowy (3); Jarl Johansen - trąbka (2-5); Kåre Furuholmen - trąbka (2,4); Ditlef Eckhoff - trąbka (2); Kjell Haugen - puzon (2,4,5); Tore Nilsen - puzon (2); Øivind Westby - puzon (2); Frode Thingnæs - puzon i tuba (4,5); Frøydis Ree Hauge - róg (5,6); Odd Ulleberg - róg (5,6); Terje Venaas - kontrabas (2-5); Tom Karlsen - perkusja (1); Jon Christensen - perkusja (2-5)
Producent: Terje Rypdal

Po prawej: okładka niemieckiego wydania z 1974 roku.


Komentarze

  1. Odnośnie ostatniego zdania recenzji - sam jestem takim początkująco poszukującym słuchaczem jazzu i polecam inny tytuł 'rockowcom':
    Dizzy Gillespie - Dizzy's Big 4 z 1974r.
    Zestaw muzyków 'rockowy':
    Joe Pass - gitara
    Ray Brown - bas
    Micky Rocker - bębny
    i Dizzy na trabce. Super muza, polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znałem tego albumu wcześniej, więc posłuchałem teraz i powiem tak: początkującym słuchaczom jazzu faktycznie może się podobać, ale jak się zna już trochę płyt z tego gatunku, to dochodzi się do wniosku, że niczego nadzwyczajnego tam nie ma. I naprawdę nie wiem, co miałoby się tam podobać rockowym słuchaczom. Może gitara w bardziej ekspresyjnych momentach, ale sposób grania na niej jest zupełnie rockowy. Tym bardziej gra sekcji rytmicznej, która swinguje w czysto jazzowy sposób. Pass, Brown i Rocker to jazzmani grający bop (a nie fusion), tak samo jak Dizzy. Ogólnie bardzo zachowawcze granie i spóźnione. W podobnym stylu, tylko znacznie ciekawiej, już dekadę wcześniej grał John Handy (album "Recorded Live"). Niedługo później Miles Davis zaczął dodawać gitarę i podłączać instrumenty do prądu, dzięki czemu jego muzyka faktycznie nabrała bardziej rockowego charakteru. A Rypdal zrobił to samo, tylko od drugiej strony, będąc muzykiem o rockowych korzeniach, którego zafascynował jazz. I u tych (ale też wielu innych twórców) faktycznie słychać i jazz, i rock. A na przywołanym przez Ciebie albumie Gillespiego jest tylko jazz - dość przyjemny, poprawny, ale niczym się nie wyróżniający i raczej nudny, jak się już poznało więcej albumów z tego gatunku.

      Słuchaczom rocka na początek poleciłbym raczej:
      Alice Coltrane - Journey in Satchidananda (1971)
      Alphonse Mouzon - Mind Transplant (1975)
      Billy Cobham - Spectrum (1973)
      Blue Effect & Jazz Q Praha - Coniunctio (1970)
      Bobby Hutcherson - Now! (1970)
      Herbie Hancock - Crossings (1972)
      Herbie Hancock - Head Hunters (1973)
      Mahavishnu Orchestra - The Inner Mounting Flame (1971)
      Miles Davis - At Fillmore: Live at the Fillmore East (1970)
      Miles Davis - Jack Johnson (1971)
      Miles Davis - Bitches Brew Live (2011)
      Pharoah Sanders - Karma (1969)
      Return to Forever - Where Have I Known You Before (1974)
      Terje Rypdal - Bleak House (1968)
      The Keith Tippett Group - Dedicated to You, But You Weren't Listening (1971)
      The Tony Williams Lifetime - Emergency! (1969)
      The Tony Williams Lifetime - (Turn It Over) (1970)

      A wcześniej oczywiście lepiej poznać rockowych wykonawców czerpiących z jazzu: wczesny King Crimson, Colosseum, Nucleus, niektóre albumy Franka Zappy ("Hot Rats", "Grand Wazoo", "Waka/Jawaka"), praktycznie wszystko ze sceny Canterbury (szczególnie Soft Machine), co bardziej jazzowe rzeczy z krautrocka (np. Embryo).

      Usuń
    2. Jak nadmieniłem - jestem początkujący i podoba mi się ten album Dizzy Gillespie. Jak oblatam więcej tytułów, to może wyda mi się miałki. Na dzień dzisiejszy daje mu 7.
      Poza tym fajne jest takie granie starszych gości, których cieszy to co robią.
      Ps. Z tej jazzowej listy przede mną (to już mam zakupione): Alice Coltrane, Billie Cobham, Herbie Hancock, Mahavishnu Orchestra, Pharoah Sanders, Return To Forever. Tonego Williama mam Life Time i Spring.
      Z tych rockowców muszę zapoznać się z Nucleus.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Widzę panie Pawle, po rymie, że słuchał pan płyty Dizzy Gillespie. Dał jej pan 6, ja jak nadmieniłem daje 7. Różnica wynika pewnie z tego, że jestem na początku znajomości z jazzem, lub może mam zbyt miękkie serce dla niektórych płyt ;)
      Pozdrowienia.

      Usuń
  2. Gabrielpeter - UWAGA: Nucleus zaraża, a antidotum brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiego bakcyla to aż wstyd nie złapać. Dużo bardziej boję się współczesnych ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)