[Recenzja] Tangerine Dream - "Ricochet" (1975)



Wykorzystując wielkie zainteresowanie, jakim Tangerine Dream cieszył się dzięki longplayom "Phaedra" i "Rubycon", postanowiono wydać pierwszy w historii zespołu album koncertowy.  I tak w grudniu 1975 roku do sklepów trafił "Ricochet". Muzycy nie poszli jednak na łatwiznę i nie wydali zwykłej rejestracji jednego występu lub kompilacji nagrań z kilku koncertów. Zamiast tego, wybrano najciekawsze improwizacje z kilku występów (odbywających się w dniach 14-23 września 1975 roku we francuskim Bordeaux i 23 października w Londynie), dodając odrobinę muzyki ze studia (wstęp "Ricochet (Part Two)"), a następnie wszystko zmiksowano, tworząc dwa około dwudziestominutowe utwory, będące de facto zupełnie premierowym materiałem. Stylistycznie jest to wciąż progresywna elektronika, oparta na transowych liniach basu z sekwencera. Jednak w porównaniu z materiałem zawartym na "Phaedrze" i "Rubyconie", "Ricochet" przynosi muzykę bardziej energetyczną, w której większą rolę odgrywają tradycyjne instrumenty - gitara, perkusja i pianino - interesująco stapiające się z elektronicznymi brzmieniami. Tym samym album ma większe szanse zainteresowania rockowych słuchaczy, choć oczywiście wymaga otwartości na muzykę zrywającą z tradycyjnymi strukturami i brzmieniem.

Ocena: 9/10



Tangerine Dream - "Ricochet" (1975)

1. Ricochet (Part One); 2. Ricochet (Part Two)

Skład: Edgar Froese - instr. klawiszowe, gitara; Chris Franke - instr. klawiszowe, perkusja; Peter Baumann - instr. klawiszowe
Producent: Tangerine Dream


Komentarze

  1. Nie słucham zbyt dużo elektroniki, ale ten album jest genialny.

    OdpowiedzUsuń
  2. fragment pod koniec 19-tej minuty był ilustracją muzyczną do prognozy pogody w wieczornych wiadomościach na początku lat 80-tych
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała uwaga, co do materiału źródłowego, z którego powstał Ricochet. Tak naprawdę bazowy źródłem był koncert w Croydon Fairfield Halls 1975-10-23. Koncertu można posłuchać w serii pół-oficjalnych bootlegów Tangerine Tree. Ricochet part 2 jest w gruncie rzeczy czymś w rodzaju remiksu drugiego setu z tego koncertu. Intro wyraźnie nawiązuje do pierwszych minut tego setu, choć jest zdecydowanie bardziej melodyjne. Początek części sekwencyjnej jest mniej lub bardziej wierne oryginałowi, aż do momentu gwałtownej zmiany klimatu gdzieś w okolicach 15 minuty. A intro do Ricochet part 1 również pochodzi z tego koncertu, choć dodano do niego "sekwencerową" rytmikę.
    Po dokładnym zapoznaniu się z większość bootlegów z tego okresu wysuwam hipotezę (podobnie jak fani tego zespołu z polskiego forum), że prawie cały Ricochet part 1 jest utworem studyjnym. Nie natknąłem się na cokolwiek, co by przypominało ten melodyjny temat z perkusją i szybką sekwencerową jazdę bez trzymanki.
    Wspomnianego drugiego setu można posłuchać tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=NDooA7NgA-Y&t=1235s

    Ps. Pierwszy set tego koncertu też jest dość ciekawy, choćby dlatego, że słychać jak panowie idą na totalny żywioł, momentami na krawędzi totalnego chaosu, ale takie to już są uroki improwizowanego grania :) Więcej w tym jakby rockowego myślenia, niż elektronicznego grania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziwna rzecz. Jak słuchałem rocka progresywnego to taka muzyka mnie odrzucała, Jak zacząłem słuchać jazzu to np.ta płyta mi weszła bez problemu. A przecież to bliżej rocka niż jazzu. Choć budową, swoją jednostajnością jakoś kojarzy mi się z In a Silent Way choć brzmi inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Rockowym słuchaczom" w pierwszej kolejności podsunąłbym "Encore". I czepnąłbym się oceny - tak niewiarygodne arcydzieło jak "Ricochet" od ręki powinno dostawać maksymalną notę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, czy od dobrej płyty zacząłem przygodę z TD, ale trafiło na tą. Na dzień dzisiejszy 10/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dodam, ze jak dla mnie, to pan, którego imię i nazwisko zapozyczylem do swojego nicku, sporo wzorował się na tej muzyce tworząc 'Passion'. Ot takie prywatne odczucia.

      Usuń
  7. Promowany w tym czasie, jako pierwszy album zespołu na żywo, Ricochet jest w dużej mierze, konstruktem studyjnym, wyprodukowanym w następstwie jesiennej trasy po Wielkiej Brytanii w 1975 roku. Cztery dni, po koncercie w Fairfield Hall w Croydon, zespół wszedł do The Manor na tydzień. Taśmy matki ujawniają, że Tangerine Dream nagrywało nowy materiał w The Manor, od 26 października do 2 listopada z pomocą inżyniera Micka Glossopa. Ponadto muzycy, przywieźli ze sobą wielościeżkową taśmę, drugiej części koncertu Croydon, która stała się podstawową, lwią częścią Ricochet Part Two. Utwór ten, został otwarty wstępną sekcją fortepianu (nagraną przez Froese w The Manor Studio) jak również dodano motywy główne, grane na mellotronie w brzmieniu brass w 10 minutach, z nagrania na żywo. Potem w połowie utworu, pojawiła się krótka sekcja łącząca, aby ukryć przerwę na taśmie z koncertu, która został przykryta, efektami dźwiękowymi odtwarzanymi na syntezatorze ARP i mellotronie min. z wykorzystaniem sampli z płyty André Almuro ‎- Musiques Expérimentales z 1969 r., po czym zespół zakończył utwór, spokojniejszą częścią sekwencera z kolejnych, końcowych 7-miu minut drugiej części koncertu w Croydon.

    Materiał na żywo miał minimalne nakładki, ale większość utworu została zmiksowana z trzech kanałów monofonicznych, po jednym dla każdego muzyka, wplatających się i mieszających się ze sobą (a zatem bardzo różnych i znacznie bardziej „wyprodukowanych” niż w rzeczywistości występ na żywo, podczas którego wszyscy muzycy byliby słyszani jednocześnie). Aby przezwyciężyć te ograniczenia, związane z czasem pracy przy dźwięku jednego muzyka w trybie mono, w oryginalnym miksie, drugiej strony albumu, wykorzystano dość ekscentryczne efekty, panoramowania stereo. Ograniczenia te i rzadkość tej sytuacji sprawiły, że remiksujący ostatnie wydanie Ricochet, Steven Wilson, stanął przed dość wymagającym zadaniem przy tworzeniu miksu 5.1 tego albumu.
    Tymczasem i pomimo tego, że album jest sprzedawany jako album na żywo, taśmy wielościeżkowe ujawniają również, że pierwsza strona albumu, była od początku do końca kreacją studyjną. Aby stworzyć Ricochet Part One, zespół nagrał kilka improwizacji, prezentując różnorodne instrumenty, co w efekcie końcowym, ukazało majestatyczny utwór w stylu barokowym.

    W ostatecznej wersji Part One, wykorzystano syntezator gitarowy, perkusyjny i syntezator ARP, perkusję Chrisa Franke a następnie oszałamiającą część sekwencerową - ponownie podkreślającą gitarę Froese'a i zestaw perkusyjny Franke. Chociaż zespół dokonał podobnego wprowadzenia, na początku koncertu w Croydon, z nieznanych powodów, postanowił go odtworzyć w studio, dodając brawa z koncertu Croydon na początku utworu, aby utrwalić iluzję bycia „na żywo”. Podobnie ma się sprawa płyty "Encore", gdzie tylko jeden utwór z czterech, jest kreacją z koncertu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)