[Recenzja] Embryo - "Embryo's Rache" (1971)



Niektórzy wykonawcy już od pierwszego albumu zachwycają swoją dojrzałością i kreatywnością. Innym zajmuje nieco więcej czasu, by zaproponować coś naprawdę wartościowego. Grupa Embryo zdecydowanie nie zalicza się do tej pierwszej kategorii. Tworząc swój debiutancki longplay "Opal", muzycy nie byli do końca pewni w jakim pójść kierunku, a rezultat okazał się niezbyt spójny i nieco pozbawiony własnego stylu. Jednak zespół w niedługim czasie poczynił znaczne postępy. Jego kolejne wydawnictwo, wydany w następnym roku "Embryo's Rache", to już album bardziej dojrzały, i przemyślany, oryginalniejszy.

Zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że w międzyczasie doszło do zmiany składu. Basista Ralph Fischer został zastąpiony przez Romana Bunke, ale co ważniejsze, odszedł też gitarzysta John Kelly, a na jego miejsce przyjęto... grającego na flecie i perkusjonaliach Hansiego Fischera (który wcześniej przewinął się przez skład Xhol Caravan). W sesji nagraniowej drugiego albumu gościnnie uczestniczył także wokalista Franz Böntgen oraz dwóch klawiszowców, Hermann Breuer i Jimmy Jackson (występujący pod pseudonimem Tabarin Man). Dzięki obecności tej ostatniej dwójki, Edgar Hofmann - na debiucie odpowiadający m.in. za grę na organach - mógł skupić się na saksofonie i nie używanych wcześniej przez grupę skrzypcach. Na albumie znalazło się sześć utworów - trzy kompozycje Christiana Burcharda, jedna Fischera ("Tausendfüßler"), jedna napisana przez nich wspólnie ("Time") i jedna autorstwa Jacksona ("Revenge")

Brak gitary sprawił, że muzyka zespołu oddaliła się od anglosaskiej psychodelii. Zbliżyła natomiast do stylistyki jazzrockowej. Choć tak naprawdę mieszają się tutaj przeróżne wpływy. Partie fletu nadają nieco folkowego klimatu (z okolic Jethro Tull), melotron dodaje progrockowego patosu, elektryczne organy przypominają o psychodelicznych początkach grupy, a skrzypce i perkusjonalia uzupełniają album o elementy etniczno-orientalne. Jazzowe są natomiast przede wszystkim partie saksofonu i elektrycznego pianina. Do tego dochodzi jeszcze krautrockowa sekcja rytmiczna, z wyrazistym, przesterowanym basem i mocną perkusją. O ile ten ostatni składnik pojawia się praktycznie w każdym nagraniu, tak pozostałe pojawiają się z różną częstotliwością, dzięki czemu nie można narzekać na monotonię. Ale całość jest zarazem bardzo spójna i przemyślana. Utwory nie posiadają jednak sztywnych struktur, mają bardzo swobodny charakter. Największe wrażenie robi najdłuższy, jedenastominutowy, bardzo transowy "Espagna Si, Franco Non". Niewiele w tyle pozostają najbardziej jazzujące "Time" i "Tausendfüßler". Właściwie przyczepić mogę się tylko do miniatury "Sittin' at the Moon" (znanej też jako "Try to Be"), w której jakby zabrakło pomysłu na rozwinięcie. Podobnie jak na debiucie, najsłabszym ogniwem są partie wokalne - na szczęście nie ma ich tu wiele.

"Embryo's Rache" można uznać za właściwy debiut zespołu, który zaprezentował tutaj oryginalną wersję krautrocka z silnymi wpływami elektrycznego jazzu i muzyki etnicznej. Styl ten interesująco rozwijano na kolejnych wydawnictwach, często osiągając jeszcze lepsze rezultaty, jednak już tutaj Embryo zaprezentował bardzo interesujący materiał - choć nie wchodzący tak łatwo, jak debiut, wymagający więcej przesłuchań, by w pełni go docenić.

Ocena: 8/10



Embryo - "Embryo's Rache" (1971)

1. Tausendfüßler; 2. Time (I Can't Wait / Eva's Wolke); 3. Revenge; 4. Espagna Si, Franco Non (Spain Yes, Franco Finished); 5. Sittin' at the Moon (Try to Be); 6. Verwandlung (Change)

Skład: Edgar Hofmann - saksofon sopranowy, skrzypce, instr. perkusyjne; Hansi Fischer - flet, instr. perkusyjne, wokal; Roman Bunka - gitara basowa; Christian Burchard - perkusja, elektryczne pianino, wokal
Gościnnie: Hermann Breuer - elektryczne pianino, organy; Tabarin Man (Jimmy Jackson) - organy, melotron; Franz Böntgen - wokal
Producent: Embryo


Komentarze

  1. Fajna płyta. Dawno jej nie słuchałem, więc odświeżę ją sobie dzisiaj. Masz w planach recenzje następnych płyt Embryo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będą recenzje pozostałych albumów zespołu z lat 70.

      Usuń
    2. Fajnie :) Możesz zdradzić, który album najbardziej lubisz?

      Usuń
    3. Aktualnie waham się pomiędzy powyższym, "Steig aus" i "Rocksession".

      Usuń
    4. U mnie Rocksession na pierwszym miejscu, później Steig Aus albo właśnie Embryo's Rache, obie bardzo dobre, i równie dobre.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)