[Recenzja] Eric Dolphy Quintet - "Outward Bound" (1960)



Eric Dolphy to niezwykle ważna postać dla awangardowego jazzu. Zasłynął dzięki swojemu niekonwencjonalnemu podejściu do gry na saksofonie (często używał też innych dęciaków, jak klarnet basowy czy flet), przez co spotykał się z niezrozumieniem ortodoksyjnych krytyków, nazywających jego twórczość anty-jazzem. Dopiero po swojej przedwczesnej śmierci zaczął być bardziej doceniany. W ciągu ledwie piętnastoletniej kariery wspomagał takich muzyków, jak Chico Hamilton, Charles Mingus, Oliver Nelson, Ornette Coleman (na słynnym "Free Jazz") czy John Coltrane (m.in. na "Olé" i "Live at Village Vanguard"). Pozostawił też kilka płyt (kilkadziesiąt wliczając pośmiertne wydawnictwa) wydanych pod własnym nazwiskiem.

1 kwietnia 1960 roku w studiu Rudy'ego Van Geldera odbyła się pierwsza sesja Dolphy'ego w roli lidera. Towarzyszył mu doborowy skład: Freddie Hubbard na trąbce, Roy Haynes na perkusji, Jaki Byard na pianinie i George Tucker na kontrabasie. Na repertuar złożyły się trzy kompozycje saksofonisty oraz trzy standardy, w tym idealnie wybrany ze względu na tytuł "On Green Dolphin Street". Zawarty tu materiał pod względem stylistycznym to właściwie hard bop, ale już tutaj słychać, jak kreatywnym muzykiem był Eric Dolphy. Jego gra przynajmniej momentami kieruje się już w bardziej awangardową stronę. Szczególnie wyróżniają się tutaj utwory pierwszy i ostatni, "G.W." i "Miss Toni", najbardziej energetyczne, w warstwie rytmicznej tradycyjnie swingujące, ale też z porywającymi solówkami lidera, łączącymi niemałą wirtuozerię z momentami niemalże freejazzową ekspresją. A dla równowagi w standardzie "Glad to Be Unhappy" Dolphy gra bardzo liryczne, przepiękne partie na flecie. Ta subtelna ballada jest wyjątkowym utworem na tym albumie, gdyż reszta albumu została zagrana o wiele bardziej żywiołowo, choć bardzo wyrafinowanie, z dużą swobodą, dającą pole do popisów solistom, jak i możliwość pokazania wzajemnej interakcji.

Eric Dolphy ma na koncie na pewno bardziej ekscytujące i nowatorskie albumy - czy to wydane pod własnym nazwiskiem, czy wśród tych, na których wystąpił w roli sidemana - ale "Outward Bound" to bardzo udany i dojrzały debiut, będący dobrym wstępem do zaznajomienia się z twórczością tego muzyka.

Ocena: 8/10



Eric Dolphy Quintet - "Outward Bound" (1960)

1. G.W.; 2. On Green Dolphin Street; 3. Les; 4. 245; 5. Glad to Be Unhappy; 6. Miss Toni

Skład: Eric Dolphy - saksofon altowy, klarnet basowy, flet; Freddie Hubbard - trąbka; Jaki Byard - pianino; George Tucker - kontrabas; Roy Haynes - perkusja
Producent: -


Komentarze

  1. Out to Lunch. Zajebista płyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Out to Lunch", tak, życiowe dzieło Dolphy'ego (choć wydane pośmiertnie). Ale wcześniejszą twórczość też zdecydowanie warto poznać.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024