[Recenzja] Can - "Future Days" (1973)



Na "Future Days" muzycy postanowili odświeżyć swój styl. Transowe partie rytmiczne i nerwowe partie wokalne zeszły na dalszy plan, ustępując miejsca instrumentom klawiszowym i gitarze, tworzącym bardziej subtelny, wręcz ambientowy nastrój. Na pomysł takiego kierunku wpadł gitarzysta grupy, Michael Karoli, podczas wakacyjnego wyjazdu. W porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami Can, ten longplay jest zdecydowanie bardziej wyciszony. Wciąż jednak, w typowy dla Niemców (i japońskiego wokalisty) sposób, dziwny i hipnotyzujący.

"Future Days" składa się głównie z dość długich, swobodnie i niespiesznie płynących jamów. Dwa z nich trwają po około dziewięć minut, jeden niemal dwadzieścia. Wakacyjny klimat zostaje doskonale oddany w utworze tytułowym - w którym subtelnym dźwiękom klawiszy i gitary towarzyszy egzotyczna partia klawiszy - a także w wypełniającym całą drugą stronę winylowego wydania "Bel Air" - najbardziej ambientowym utworze zespołu, w którym muzycy starają się zilustrować za pomocą instrumentów szum morza; w drugiej połowie zbliżają się wręcz do brzmień i klimatu charakterystycznych dla progresywnej elektroniki. W "Spray" znów pojawia się nieco tropikalnego klimatu za sprawą perkusji, ale nastrój jest bardziej kosmiczny, za sprawą brzmień klawiszowych. Na tle całości wyróżnia się trzyminutowy, bardziej żywiołowy "Moonshake", będący właściwie zwykłą piosenką - nieco udziwnioną, ale piosenką. Jednak i ten utwór doskonale wpisuje się w wakacyjny klimat longplaya.

"Future Days" to zdecydowanie najspójniejsze wydawnictwo Can z opublikowanych do tamtej pory. Zespół zaprezentował tutaj muzykę subtelniejszą, ale wciąż tak samo intrygującą i wciągającą. Album utrzymuje poprzeczkę postawioną bardzo wysoko dwoma poprzednimi longplayami.

Ocena: 9/10



Can - "Future Days" (1973)

1. Future Days; 2. Spray; 3. Moonshake; 4. Bel Air

Skład: Damo Suzuki - wokal, instr. perkusyjne; Michael Karoli - gitara, skrzypce; Irmin Schmidt - instr. klawiszowe; Holger Czukay - gitara basowa, kontrabas; Jaki Liebezeit - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Can


Komentarze

  1. Przepiękna i niesamowicie transowa płyta. Być może moja ulubiona płyta Puchy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024