[Recenzja] John Surman - "How Many Clouds Can You See?" (1970)



Zasługi brytyjskich muzyków na polu łączenia jazzu i rocka są niekwestionowane. To z Wielkiej Brytanii pochodzi przecież John McLaughlin oraz takie zespoły, jak Colosseum, Soft Machine czy Nucleus. Jednak z innymi, czystszymi formami jazzu kraj ten nie bardzo się kojarzy. Trochę niesłusznie, bo i one mają tam swoich reprezentantów. A jednym z najwybitniejszych jest John Surman. Klasycznie wykształcony klarnecista, którego jednak zawsze najbardziej interesowała gra na saksofonie, zwłaszcza barytonowym, ale też sopranowym. Sławę zyskał pod koniec lat 70., gdy zaczął nagrywać dla niemieckiej wytwórni ECM muzykę na pograniczu jazzu i minimalistycznej elektroniki, co zresztą robi do dzisiaj. I właśnie ten okres jego twórczości jest obecnie najbardziej ceniony (np. album "Upon Reflection" z 1979 roku). Osobiście jednak uważam za ciekawsze jego wcześniejsze dokonania, utrzymane raczej w stylistyce free jazzu.

"How Many Clouds Can You See?" to drugi solowy album Surmana, nagrany w marcu 1969 roku. W przeciwieństwie do przesadnie eklektycznego debiutu, jest dziełem przemyślanym i spójnym. I to pomimo dość zróżnicowanych kompozycji, nagranych w mniej lub bardziej rozbudowanych składach. Podstawowy zespół tworzą wraz z Surmanem pianista John Taylor, basista Barre Phillips i perkusista Tony Oxley. W kwartecie zostały zarejestrowane dwie kompozycje, wypełniające drugą stronę winylowego wydania. Osiemnastominutowy "Event" to porywająca improwizacja freejazzowa z długimi solówkami Surmana i Oxleya, ale też nieco bardziej melodyjnymi, choć wciąż ekspresyjnymi fragmentami granymi przez cały kwartet. Tytułowy "How Many Clouds Can You See?", trwający ledwie trzy minuty, to dla odmiany subtelna, nastrojowa ballada, przynosząca ukojenie po poprzednim utworze.

W piętnastominutowym "Galata Bridge" do kwartetu dołącza czteroosobowa sekcja dęta (saksofoniści Alan Skidmore i Mike Osborne, trębacz Harry Beckett oraz puzonista Malcolm Griffiths), zapewniając naprawdę potężne brzmienie. To kolejna porywająca improwizacja, z bardzo ekspresyjnymi, agresywnymi solówkami lidera i ciężką grą Oxleya (który również tutaj dostał czas na solowy popis). Z kolei partie pianina dodają nieco spiritualjazzowego nastroju, zdradzając inspirację twórczością Johna Coltrane'a. W znacznie krótszym "Premonition" sekcja dęta rozrasta się o kolejnych czterech muzyków (saksofonistę / flecistę Johna Warrena, trębacza Dave'a Holdswortha, puzonistę Chrisa Pyne'a i grającego na tubie George'a Smitha), co oznacza, że w nagraniu wzięło udział w sumie dwunastu muzyków. Stylistycznie utwór zdaje się nawiązywać do stylistyki third stream.

Zupełnie odmienny charakter ma kompozycja "Caractacus" - duet Johna Surmana z perkusistą Alanem Jacksonem. Ekspresyjny, pełen freejazzowej agresji popis obu muzyków jest ewidentnie inspirowany podobnymi utworami Johna Coltrane'a (jak "Vigil" z "Kulu Sé Mama" czy cały album "Interstellar Space"). Gra Surmana, w porównaniu z Trane'em, jest jednak nieco bardziej oszczędna, choć równie żywiołowa. A użycie nietypowego instrumentu, jakim jest saksofon barytonowy, nadaje zupełnie innego brzmienia.

"How Many Clouds Can You See?" to jeden z najlepszych europejskich albumów jazzowych, który pod względem żywiołowości i kreatywności nie ustępuje dokonaniom najwybitniejszych czarnoskórych jazzmanów.

Ocena: 9/10



John Surman - "How Many Clouds Can You See?" (1970)

1. Galata Bridge; 2. Caractacus; 3. Premonition; 4. Event; 5. How Many Clouds Can You See?

Skład: John Surman - saksofon barytonowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy; John Taylor - pianino (1,3-5); Barre Phillips - kontrabas (1,3-5); Tony Oxley - perkusja (1,3-5); Alan Skidmore - saksofon tenorowy (1,3), flet (3); Mike Osborne - saksofon altowy (1,3); John Warren - saksofon barytonowy i flet (3); Harold Beckett - trąbka i skrzydłówka (1,3); Dave Holdsworth - trąbka (3); Malcolm Griffiths - puzon (1,3); Chris Pyne - puzon (3); George Smith - tuba (3); Alan Jackson - perkusja (2)
Producent: Peter Eden


Komentarze

  1. Ja to Surmana kojarzę z debiutu Johna McLaughlina. Świetnie tam wypadł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)