Posty

Wyświetlam posty z etykietą john surman

[Recenzja] John Surman - "Upon Reflection" (1979)

Obraz
Brytyjski saksofonista i klarnecista John Surman pierwsze kroki stawiał w czasach, gdy na europejskiej scenie jazzowej dominowało granie free. Wydany przez niego w tamtym okresie album "How Many Clouds Can You See?" należy do najciekawszych przykładów tej stylistyki z naszego kontynentu. Później brał tez udział m.in. w efemerycznym projekcie Morning Glory, którego jedyny, eponimiczny longplay stanowi bardzo udaną próbę połączenia jazzu free i fusion. Jednak największe uznanie Surman zyskał dopiero na przełomie lat 70. i 80., gdy zaczął nagrywać dla niemieckiej wytwórni ECM. Zaproponował wówczas muzykę o bardziej komunikatywnym charakterze i chyba jednak bardziej oryginalną. Album "Upon Reflection", pierwszy efekt współpracy z Manfredem Eicherem, to interesujące połączenie jazzu, minimalizmu oraz angielskiego folku. Surman wystąpił tutaj całkowicie samodzielnie, grając skomponowany przez siebie materiał na różnych instrumentach: saksofonach sopranowym i barytonowym,

[Recenzja] Morning Glory - "Morning Glory" (1973)

Obraz
Morning Glory to efemeryczny projekt Johna Surmana. Saksofonista zaprosił do niego innych brytyjskich muzyków jazzowych - puzonistę Malcolma Griffithsa, pianistę Johna Taylora, basistę Chrisa Laurence'a i perkusistę Johna Marshalla (znanego z Soft Machine i Nucleus) - a także norweskiego gitarzystę Terjego Rypdala. 12 marca 1973 roku w kanterberyjskim Marlowe Theatre odbyła się jedyna sesja nagraniowa tego składu. Materiał jeszcze w tym samym roku trafił na eponimiczny album projektu. Słuchając jego zawartości niemal od razu staje się jasne, dlaczego Surman nie sygnował tego albumu własnym nazwiskiem. Saksofonista w tamtym czasie był związany przede wszystkim ze stylistyką freejazzową, tymczasem ten materiał jest wyraźnie inspirowany davisowskim fusion. Słuchać tu podobieństwa i do "In a Silent Way", i "Bitches Brew", i "Jacka Johnsona". W instrumentarium pojawia się elektryczne pianino, klarnet basowy i gitara, której partie nie są bardzo odleg

[Recenzja] John Surman - "How Many Clouds Can You See?" (1970)

Obraz
Zasługi brytyjskich muzyków na polu łączenia jazzu i rocka są niekwestionowane. To z Wielkiej Brytanii pochodzi przecież John McLaughlin oraz takie zespoły, jak Colosseum, Soft Machine czy Nucleus. Jednak z innymi, czystszymi formami jazzu kraj ten nie bardzo się kojarzy. Trochę niesłusznie, bo i one mają tam swoich reprezentantów. A jednym z najwybitniejszych jest John Surman. Klasycznie wykształcony klarnecista, którego jednak zawsze najbardziej interesowała gra na saksofonie, zwłaszcza barytonowym, ale też sopranowym. Sławę zyskał pod koniec lat 70., gdy zaczął nagrywać dla niemieckiej wytwórni ECM muzykę na pograniczu jazzu i minimalistycznej elektroniki, co zresztą robi do dzisiaj. I właśnie ten okres jego twórczości jest obecnie najbardziej ceniony (np. album "Upon Reflection" z 1979 roku). Osobiście jednak uważam za ciekawsze jego wcześniejsze dokonania, utrzymane raczej w stylistyce free jazzu. "How Many Clouds Can You See?" to drugi solowy album Sur