[Recenzja] Captain Beefheart and the Magic Band - "Lick My Decals Off, Baby" (1970)



Album "Lick My Decals Off, Baby" mógłby być trzecią płytą "Trout Mask Replica". Ponownie mamy do czynienia z dziwaczną mieszanką bluesa i free jazzu. Tym razem przyrządzoną z nieco innych składników. Bez utworów śpiewanych a capella i akustycznego bluesa, z mniejszą rolą dęciaków (obecne są tylko w "Japan in a Dishpan" i "Flash Gordon's Ape"). Pojawiają się za to zupełnie nowe elementy.

Przede wszystkim warto odnotować obecność nowego członka zespołu - Arta Trippa, grającego na różnych perkusjonaliach, lecz głównie na marimbie (stąd też jego pseudonim - Ed Marimba). Instrument ten największą rolę odgrywa w "Petrified Forest", "The Smithsonian Institute Blues (or the Big Dig)" i "The Clouds Are Full of Wine (not Whiskey or Rye)". Ten ostatni to zresztą jeden z najciekawszych fragmentów longplaya, wyróżniający się za sprawą bardziej subtelnego brzmienia głosu Beefhearta. Niespodzianką są także akustyczne instrumentale "Peon" i "One Red Rose That I Mean" - zwłaszcza drugi z nich wypada zaskakująco konwencjonalnie. Dość zwyczajnie wypada jeszcze blues "The Buggy Boogie Woogie". Reszta albumu to już czyste szaleństwo, niemal równie intrygujące, co poprzedni longplay. Utwory trzymają równy poziom, ale moim faworytem jest "I Love You, You Big Dummy", z genialną partią harmonijki - najpierw freejazzową (!), później bardziej bluesową.

"Lick My Decals Off, Baby" nie powinien rozczarować nikogo, kogo zachwycił "Trout Mask Replica". Może też przekonać osoby, które poprzedni longplay odrzucił, gdyż jest od niego trochę bardziej przystępny (za sprawą krótszego czasu trwania, mniej surowego brzmienia i odrobinę większej różnorodności). Brakuje tu jednak elementu zaskoczenia i świeżości, co sprawia, że nie robi takiego wrażenia, jak poprzednik.

Ocena: 8/10



Captain Beefheart and the Magic Band - "Lick My Decals Off, Baby" (1970)

1. Lick My Decals Off, Baby; 2. Doctor Dark; 3. I Love You, You Big Dummy; 4. Peon; 5. Bellerin' Plain; 6. Woe-is-uh-Me-Bop; 7. Japan in a Dishpan; 8. I Wanna Find a Woman That'll Hold My Big Toe Till I Have to Go; 9. Petrified Forest; 10. One Red Rose That I Mean; 11. The Buggy Boogie Woogie; 12. The Smithsonian Institute Blues (or the Big Dig); 13. Space-Age Couple; 14. The Clouds Are Full of Wine (not Whiskey or Rye); 15. Flash Gordon's Ape

Skład: Captain Beefheart (Don Van Vliet) - wokal, saksofon, klarnet basowy, harmonijka; Zoot Horn Rollo (Bill Harkleroad) - gitara; Rockette Morton (Mark Boston) - gitara basowa; Drumbo (John French) - perkusja i instr. perkusyjne; Ed Marimba (Art Tripp) - instr. perkusyjne
Producent: Don Van Vliet


Komentarze

  1. Nie wiem właściwie dlaczego ten album jest wyraźnie mniej lubiany od poprzedniego ale ja też zdecydowanie wolę TMR choć właściwie wszystkie wczesne płyty Kapitana są świetne. Po tej (nie licząc Mirror Mana, który jest genialny) już nigdy nie byli tak dobrzy, choć trzy ostatnie albumy też są niczego sobie. Z tego krążka moim faworytem jest Flash Gordon's Ape, jakoś robi na mnie największe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moim zdaniem Beefheart bardzo ożył na swoich ostatnich trzech płytach - szczególnie na Doc At The Radar Station, które pod bardzo wieloma względami przypomina Trout Mask Replica, ale dojrzalsze i nieco bardziej przemyślane.

      Usuń
    2. Nie rozumiem czemu albumy Beefhearta z końca lat 70. są tak nisko oceniane - to bardziej konwencjonalne granie, ale naprawdę przyzwoite.

      Usuń
    3. Być może sam fakt istnienia czegoś takiego jak "Trout Mask Replica" wzbudzało u słuchaczy pewne oczekiwania wobec Beefhearta - wariat grający takie rzeczy z czasem przechodzi na "zwykły rock". Ja też bardzo sobie cenię ten okres jego działalności, tym bardziej, że nie jestem jakimś wielkim fanem Repliki Maski Pstrąga, czy jakkolwiek to należy na nasze tłumaczyć.

      Usuń
  2. Albumy z końca lat 70, nie są tak źle oceniane, nie są też tak lubiane jak jego wczesne dzieła, ale przecież to te od 72 do 74 są nienawidzone, ja osobiście też za nimi nie przepadam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, mój błąd. Chodziło mi o albumy z '74 ("Unconditionally Guaranteed" i "Bluejeans & Moonbeams"), które na RYM mają średnią poniżej 3/5. Natomiast oba albumy z '72 ("The Spotlight Kid" i "Clear Spot") mają tam całkiem dobrą średnią (ten ostatni zbliżoną do "Trout Mask Replica").

      Usuń
  3. Szczerze mówiąc odkąd stanął pan w obronie płyt z 74 bardzo zainteresowało mnie pana o nich zdanie. Widziałem na RYMie iż ocenił pan całą dyskografię Beefhearta, dlatego ciekawi mnie (choć wiem że niecierpi pan takich pytań) dlaczego przerwał pan jego recenzowanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu zająłem się opisywaniem czegoś innego, ale cały czas jest szansa, że zrecenzuje resztę dyskografii Beefhearta.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)