[Recenzja] Ulver - "The Assassination of Julius Caesar" (2017)



Norweski Ulver zaczynał od grania black metalu, by z czasem zwrócić się w stronę ambientowej elektroniki i post-rocka (w międzyczasie flirtując też z innymi stylistykami). W ostatnim czasie muzycy najwyraźniej doszli do wniosku, że dotychczasowa formuła się wyczerpała (lub po prostu takie granie przestało być opłacalne) i czas na kolejną zmianę stylu. Efektem jest tegoroczny album "The Assassination of Julius Caesar". To wciąż muzyka przepełniona brzmieniami elektronicznymi, lecz odświeżonymi żywszą rytmiką i wyrazistymi melodiami. Ten longplay to po prostu hołd dla elektronicznego popu lat 80., ale z zachowaniem dobrego smaku, bez popadania w przesadny kicz lub banał.

Skojarzenia idą przede wszystkim w stronę Depeche Mode. To ten sam rodzaj przebojowej, a zarazem dość mrocznej elektroniki. I zdecydowanie bliżej tutaj do późniejszych albumów brytyjskiej grupy, na których dźwięki generowane z syntezatorów są dopełniane brzmieniem tradycyjnych instrumentów. Utwory na "The Assassination of Julius Caesar" opierają się na rytmie prawdziwej perkusji, nierzadko pojawiają się też ostre partie gitary i saksofonu, świetnie wtapiające się w elektronikę. Porównując jednak ten album z ostatnimi dokonaniami Depeche Mode, dzieło Ulver okazuje się zdecydowanie ciekawsze. Już samo brzmienie jest lepsze, nie tak przytłumione i minimalistyczne. Niezwykle ważne w takiej muzyce są też nośne melodie. Na tegorocznym "Spirit" Depeszy ewidentnie ich brakuje. Byłby to znacznie lepszy album, gdyby znalazły się na nim takie kawałki, jak "Nemoralia" (trafnie wybrany na singiel), "Southern Gothic", czy "Transverberation". Całkiem nieźle wyszły tu też utwory o bardziej balladowym charakterze - "So Falls the World" i "Angelus Novus". Jedynie "1969" zespół zapędza się zbyt daleko w popowe rejony. Z drugiej strony, są tu też momenty, które wskazują na to, że Ulver jest zespołem z nie tylko komercyjnymi ambicjami. Najdłuższy na płycie "Rolling Stone" zaczyna się co prawda jak popowa piosenka, ale potem zmierza w nieco mniej przystępne rejony, ocierając się o atonalność. Z kolei finałowy "Coming Home" to dość intrygujące połączenie industrialu i ambientu, niemal całkiem pozbawione przebojowości reszty albumu.

"The Assassination of Julius Caesar" powinien spodobać się przede wszystkim wielbicielom Depeche Mode, szczególnie tym rozczarowanym ostatnimi dokonaniami tego zespołu i szukającymi substytutu. Ulver znakomicie odnalazł się w tej stylistyce.

Ocena: 7/10



Ulver - "The Assassination of Julius Caesar" (2017)

1. Nemoralia; 2. Rolling Stone; 3. So Falls the World; 4. Southern Gothic; 5. Angelus Novus; 6. Transverberation; 7. 1969; 8. Coming Home

Skład: Kristoffer Rygg - wokal, programowanie; Tore Ylvisaker - instr. klawiszowe, programowanie; Ole Alexander Halstensgård - instr. klawiszowe; Jørn H. Sværen - "różności"
Gościnnie: Ivar Thormodsæter - perkusja; Anders Møller - instr. perkusyjne; Stian Westerhus - gitara (1,2); Nik Turner - saksofon (2); Sisi Sumbundu - dodatkowy wokal (2,7); Rikke Normann - dodatkowy wokal (2); Daniel O'Sullivan - gitara (4,6); Håvard Jørgensen - gitara (7); Dag Stiberg - saksofon (8)
Producent: Ulver


Komentarze

  1. Świetna muzyka, a przede wszystkim, bardzo klimatyczna. W takiej muzyce, i w ogóle w każdej, bardzo ważny jest klimat, a często go niestety brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobra płyta, doskonale wypadająca na żywo choć muszę przyznać, że z ostatnich dokonań Ulvera najbardziej cenię "Messe I.IX-VI.X".

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchałeś innych albumów? Kveldssanger jest całkiem w porządku według mnie. Dobrze skomponowany i zagrany folk ze świetnym klimatem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchałem "Shadows of the Sun", ale podobał mi się mniej i już w ogóle go nie pamiętam. Innych pewnie posłucham, jak będę nadrabiał muzykę z tych lat ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024