[Recenzja] Love - "Da Capo" (1966)



Amerykańska grupa Love to jeden z prekursorów i najsłynniejszych przedstawicieli tamtejszej sceny psychodelicznej. Powstała w połowie lat 60., gdy raczkująca muzyka rockowa nie wykazywała jeszcze żadnych większych ambicji, niż granie prostych, melodyjnych piosenek na pograniczu popu, rock'n'rolla i rhythm'n'bluesa, a czasem też folku lub country. Od tych standardów nie odstawał debiutancki album Love, wydany w marcu 1966 roku, zawierający kilkanaście krótkich, garażowo surowych utworów, wywodzących się bezpośrednio z inspiracji rhythm'n'bluesem i amerykańskim folkiem. Jego następca, "Da Capo", opublikowany został zaledwie osiem miesięcy później, lecz była to już zupełnie inna muzyczna rzeczywistość. W międzyczasie ukazały się takie albumy, jak "Revolver" Beatlesów, "Fifth Dimension" The Byrds, czy "East-West" The Butterfield Blues Band, które popchnęły rocka w bardziej ambitnym kierunku, jak również bardzo ważny dla psychodelicznego rocka debiut The 13th Floor Elevators.

Muzycy Love nie pozostali obojętni na te zachodzące zmiany, czego efekt słychać na "Da Capo". Przede wszystkim poszerzył się skład zespołu - doszli dwaj nowi muzycy, saksofonista/flecista Tjay Cantrelli i perkusista Michael Stuart, natomiast poprzedni bębniarz, Alban Pfisterer, przekwalifikował się na klawiszowca (de facto, był klasycznie szkolonym pianistą, a na perkusji grał amatorsko). Dzięki temu longplay jest bardziej różnorodny od poprzednika, a utwory bardziej wyraziste. Dużo tutaj spokojniejszych momentów, o psychodeliczno-onirycznym klimacie, jak "Orange Skies" i "She Comes in Colors", oba z istotną rolą fletu, czy zbudowany na hipnotycznym basie "The Castle", albo ozdobiony psychodelicznie rozmytymi organami "¡Que Vida!". Zespół nie rezygnuje jednak całkiem z bardziej surowego i energetycznego grania, czego potwierdzeniem "Stephanie Knows Who", wzbogacony partiami saksofonu i dodającego psychodelicznego klimatu klawesynu, oraz ostrzejszy, wręcz proto-punkowy "7 and 7 Is" (który został wydany na singlu, będącym największym komercyjnym sukcesem grupy).

Na osobny akapit zasługuje 19-minutowy "Revelation" - pierwszy tak długi utwór na albumie rockowym, zajmujący całą drugą stronę płyty winylowej*. Nie jest to jednak żadna suita, a rhythm'n'bluesowa improwizacja na bazie bluesowego standardu "Smokestack Lightning" z repertuaru Howlin' Wolfa. Kilka miesięcy wcześniej, w tym samym studiu grupa Rolling Stones zarejestrowała bardzo podobny, lecz niemal o połowę krótszy utwór - "Goin' Home" (wydany na albumie "Aftermath"). Jak twierdzi Arthur Lee, lider Love, Stonesi usłyszeli wczesną wersję "Revelation", jeszcze pod tytułem "John Lee Hooker", podczas koncertu jego grupy, co zainspirowało ich do nagrania "Goin' Home". A propos inspiracji, "Revelation" w drugiej połowie zaczyna zmierzać w bardziej psychodeliczno-jazzowe rejony, przywodząc na myśl kompozycję "East-West" The Butterfield Blues Band. Co ciekawe, oba utwory zostały zarejestrowane pod okiem producenta Paula Rothchilda. Niezależnie od tego, kto kogo inspirował, wszystkie trzy utwory są świetnym przykładem tego, jak w tamtym czasie rozwijała się muzyka rockowa.

Mimo wszystko, "Da Capo" to album dość zachowawczy, w porównaniu z wydawnictwami innych grup, wspomnianymi w pierwszym akapicie. Elementy psychodeliczne są tu raczej dodatkiem, niż głównym składnikiem. Co nie zmienia faktu, że to jeden z pierwszych albumów rockowych, zdradzający trochę większe ambicje, niż granie łatwo wpadających w ucho piosenek.

Ocena: 7/10

* Na wydanych kilka miesięcy wcześniej, dwupłytowych albumach "Blonde on Blonde" Boba Dylana i "Freak Out!" The Mothers of Invention" również znajdują się strony z tylko jednym utworem, ale obie kompozycje trwają niewiele ponad dziesięć minut, więc de facto zajmują mniej niż pół strony.



Love - "Da Capo" (1966)

1. Stephanie Knows Who; 2. Orange Skies; 3. ¡Que Vida!; 4. 7 and 7 Is; 5. The Castle; 6. She Comes in Colors; 7. Revelation

Skład: Arthur Lee - wokal, gitara, harmonijka, perkusja i instr. perkusyjne; Johnny Echols - gitara, wokal (7); Bryan MacLean - gitara, dodatkowy wokal; Ken Forssi - gitara basowa; Michael Stuart - perkusja i instr. perkusyjne; Alban Pfisterer - instr, klawiszowe; Tjay Cantrelli - saksofon, flet, instr. perkusyjne
Producent: Paul Rothchild i Jac Holtzman


Komentarze

  1. O ile pierwszej części płyty dałbym 10/10, to wobec drugiej strony nie byłbym taki hojny, dla mnie to jakaś próba nagrania czegoś podobnego do tego co nagrali wcześniej Stonsi

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno to Stonesi zgapili pomysł, jak już wyżej wspomniałem. Poza tym, końcówka "Revelation" daleko wykracza poza to, co robili w tamtym czasie Stonesi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe dlaczego ta płyta ma 8/10 na RYM'ie a tutaj tylko 7/10?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pamiętam. Raczej tamta ocena jest aktualniejsza.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)