[Recenzja] Grateful Dead - "Aoxomoxoa" (1969)



Trzeci album Grateful Dead oryginalnie miał nosić tytuł "Earthquake Country" (nawiązujący do San Francisco Bay Area, gdzie często występują trzęsienia ziemi), lecz zmieniono go po sugestii grafika Ricka Griffina. Autor okładki, zafascynowany - co widać na powyższej grafice - palindromami, zasugerował tytuł, który będzie brzmiał tak samo czytany od prawej i lewej strony. Wspólnie z Robertem Hunterem - nowym współpracownikiem zespołu, od tamtej pory autorem większości tekstów - wymyślił nic nie znaczące słowo "Aoxomoxoa". A skoro mowa o okładce, warto dodać, że niektórzy twierdzą, że w umieszczonym na niej logo zespołu można dopatrzyć się zdania "We Ate the Acid". Cóż, liczba liter się zgadza, niektórych nie trzeba nawet zmieniać, ale żeby faktycznie coś takiego dostrzec, samemu chyba trzeba zażyć kwas.

Choć w przeciwieństwie do swojego poprzednika, "Anthem of the Sun", longplay składa się głównie z konwencjonalnych utworów, w całości zarejestrowanych w studiu, nagrania znów ciągnęły się przez wiele miesięcy. Zespół nagrał w tym czasie album dwukrotnie - pierwsza wersja została odrzucona, gdy muzycy dowiedzieli się o powstaniu 16-ścieżkowego rejestratora dźwięku (dotąd korzystali z 8-ścieżkowego). Po zakupie nowego sprzętu, zaczęli nagrania od nowa. Nowe możliwości wykorzystali przede wszystkim w najbardziej eksperymentalnym fragmencie, ośmiominutowym "What's Become of the Baby", w którym w ogóle nie pojawiają się instrumenty, a jedynie przetworzone, zwielokrotnione partie wokalne. Efekt jest bardzo intrygujący i klimatyczny. Reszta albumu, jak już wspominałem, to już tradycyjne piosenki. Przeważnie łączące chwytliwe melodie z zadziornym, rockowym brzmieniem (np. "St. Stephen", "Doin' That Rag", "China Cat Sunflower" i "Cosmic Charlie"). Nowością w repertuarze grupy jest natomiast granie akustyczne ("Dupree's Diamond Blues", "Rosemary", "Mountains of the Moon"), które na kolejnych studyjnych albumach będzie odgrywać bardziej  prominentną rolę.

"Aoxomoxoa" to bardzo przyjemny album, ale nie ukrywam, że brakuje mi tutaj jamowego grania, z jakiego słynęły koncerty Grateful Dead. Dopiero na kompaktowych reedycjach z XXI wieku dołączono trzy kilkunastominutowe jamy, zarejestrowane przez zespół w studiu na samym początku sesji. Szczególnie porywająco wypada "Clementine Jam", ale "Nobody's Spoonful Jam" i "The Eleven Jam" nie zostają daleko w tyle - szkoda, że przynajmniej jeden z nich nie trafił na oryginalny album. Wspomniane reedycje zawierają także lepszą, koncertową wersję "Cosmic Charlie".

Ocena: 7/10



Grateful Dead - "Aoxomoxoa" (1969)

1. St. Stephen; 2. Dupree's Diamond Blues; 3. Rosemary; 4. Doin' That Rag; 5. Mountains of the Moon; 6. China Cat Sunflower; 7. What's Become of the Baby; 8. Cosmic Charlie

Skład: Jerry Garcia - wokal i gitara; Bob Weir - gitara, wokal (1), dodatkowy wokal; Ron McKernan - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne; Phil Lesh - gitara basowa, dodatkowy wokal; Bill Kreutzmann - perkusja i instr. perkusyjne; Mickey Hart - perkusja i instr. perkusyjne; Tom Constanten - instr. klawiszowe
Producent: Grateful Dead


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)