Posty

Wyświetlam posty z etykietą grateful dead

[Recenzja] Grateful Dead - "Workingman's Dead" (1970)

Obraz
Po podsumowaniu dotychczasowej kariery koncertówką "Live/Dead", muzycy Grateful Dead postanowili porzucić psychodelię i zwrócić się w stronę swoich muzycznych korzeni. Zawartość kolejnego, czwartego studyjnego longplaya, "Workingman's Dead", to osiem nieskomplikowanych utworów, opartych głównie na brzmieniu akustycznych gitar. Zespół oddaje tutaj hołd amerykańskiej tradycji muzycznej, oscylując pomiędzy takimi stylistykami, jak folk, country i blues. W klimat całości świetnie wprowadza otwierający album "Uncle John's Band" - bardzo chwytliwy i energetyczny kawałek, z pięknymi harmoniami wokalnymi w stylu Crosby, Stills & Nash. Bardzo fajnym urozmaiceniem są natomiast dwa żywsze kawałki bluesowe, w których większą rolę odgrywa elektryczne instrumentarium: "New Speedway Boogie" i "Easy Wind". Niestety, reszta utworów pozostawia mnie całkowicie obojętnym, lub wywołuje zdecydowanie negatywne odczucia ("Dire Wolf"

[Recenzja] Grateful Dead - "Live/Dead" (1969)

Obraz
"Live/Dead" to pierwsze z dosłownie setek koncertowych wydawnictw Grateful Dead. I zarazem najbardziej znane. Dwupłytowy album zawiera materiał zarejestrowany w pierwszym kwartale 1969 roku, w dwóch słynnych salach koncertowych w San Francisco - Fillmore West i Avalon Ballroom. Repertuar w niewielkim stopniu powtarza się ze studyjnymi albumami grupy. A nawet gdy zespół sięga po utwory, które zarejestrował wcześniej w studiu, służą one za punkt wyjścia do długich improwizacji. W takim graniu muzycy sprawdzali się najlepiej. Co udowadnia już rozpoczynający całość "Dark Star", który z niespełna trzyminutowej piosenki (wydanej na niealbumowym singlu) przeobraził się w 23-minutowy jam, pełen fantastycznych popisów solowych, tworzących kwaśny, psychodeliczny klimat. Bardziej zachowawcze jest tutejsze wykonanie "St. Stephen", nieznacznie dłuższe od studyjnej wersji z "Aoxomoxoa", choć i tutaj muzycy nieco pokombinowali w instrumentalnych fragmentac

[Recenzja] Grateful Dead - "Aoxomoxoa" (1969)

Obraz
Trzeci album Grateful Dead oryginalnie miał nosić tytuł "Earthquake Country" (nawiązujący do San Francisco Bay Area, gdzie często występują trzęsienia ziemi), lecz zmieniono go po sugestii grafika Ricka Griffina. Autor okładki, zafascynowany - co widać na powyższej grafice - palindromami, zasugerował tytuł, który będzie brzmiał tak samo czytany od prawej i lewej strony. Wspólnie z Robertem Hunterem - nowym współpracownikiem zespołu, od tamtej pory autorem większości tekstów - wymyślił nic nie znaczące słowo "Aoxomoxoa". A skoro mowa o okładce, warto dodać, że niektórzy twierdzą, że w umieszczonym na niej logo zespołu można dopatrzyć się zdania "We Ate the Acid". Cóż, liczba liter się zgadza, niektórych nie trzeba nawet zmieniać, ale żeby faktycznie coś takiego dostrzec, samemu chyba trzeba zażyć kwas. Choć w przeciwieństwie do swojego poprzednika, "Anthem of the Sun", longplay składa się głównie z konwencjonalnych utworów, w całości zare

[Recenzja] Grateful Dead - "Anthem of the Sun" (1968)

Obraz
Drugi album grupy Grateful Dead, "Anthem of the Sun", powstał w bardzo nietypowy sposób. Poszczególne utwory są bowiem zlepkiem różnych studyjnych podejść i koncertowych wykonań. Muzycy wykorzystali materiał z czterech sesji studyjnych, jakie odbyły się między wrześniem, a grudniem 1967 roku, a także z siedemnastu koncertów, zarejestrowanych między listopadem '67, a lutym '68. Żmudna, ciągnąca się miesiącami praca nad miksem doprowadziła do szału producenta Davida Hassingera, który w rezultacie zostawił zespół w jej trakcie. Muzycy sami wszystko dokończyli i trzeba przyznać, że poradzili sobie znakomicie, gdyż nie słychać tu żadnych cięć ani przeskoków, czasem tylko zauważalne są różnice w brzmieniu. Dzięki temu podejściu powstał album zupełnie inny, niż "piosenkowy" debiut. Bliższy koncertowego oblicza grupy. Wyjątek stanowi króciutki, bardzo prosty "Born Cross-Eyed" (wydany także na stronie B singla "Dark Star"), który spokojnie

[Recenzja] Grateful Dead - "The Grateful Dead" (1967)

Obraz
Grateful Dead to jeden z czołowych przedstawicieli hipisowskiego rocka. Choć na późniejszych albumach zespół odszedł od grania psychodelii, właśnie z nią najbardziej jest kojarzony. Podobnie jak 13th Floor Elevators, muzycy Wdzięcznego Nieboszczyka próbowali oddać swoją muzyką stan po zażyciu środków psychoaktywnych. Ich debiutancki album, "The Grateful Dead", jest pod tym względem jeszcze dość zachowawczy. Psychodelii tu stosunkowo niewiele, obecna jest głównie za sprawą organowego tła w części utworów. Zdecydowanie przeważa tu granie o bluesrockowym charakterze. Longplay w znacznym stopniu składa się z przeróbek cudzych kompozycji. Muzycy sięgnęli zarówno po popularne bluesowe standardy, jak "Sitting on Top of the World" Mississippi Sheiks, czy "Good Morning, Little School Girl" Sonny'ego Boya Williamsona (później nagrane przez, odpowiednio, Cream i Ten Years After, w bardziej rockowych wersjach), jak i do dorobku zapomnianego jugbandowego muz