[Recenzja] King Crimson - "Absent Lovers" (1998)



Trzecia z kolei koncertówka King Crimson z archiwalnym materiałem to zapis występu z 11 lipca 1984 roku. Był to ostatni koncert na trasie promującej album "Three of a Perfect Pair", a zarazem ostatni występ grupy przed dziesięcioletnią przerwą. Repertuar w znacznym stopniu opiera się na kompozycjach z "kolorowej trylogii" - obejmuje po sześć utworów z czerwonego "Discipline" i żółtego "Three of a Perfect Pair", oraz trzy z niebieskiego "Beat". Ze starszego repertuaru muzycy sięgnęli tylko po "Red" i "Larks' Tongues in Aspic (Part II)".

Podczas pierwszej części koncertu (której odpowiada pierwsza płyta) wybrzmiały głównie bardziej skomplikowane, pokręcone utwory, w rodzaju "Larks' Tongues in Aspic (Part III)", "Thela Hun Ginjeet", "Industry" czy "Indiscipline" (wzbogacony solówką Billa Bruforda na elektronicznej perkusji). Podobny charakter ma otwierająca całość, nieobecna na żadnym albumie studyjnym improwizacja "Entry of the Crims". Chwilę wytchnienia dają dwa utwory: ballada "Matte Kudasi" i chwytliwy kawałek tytułowy z promowanego albumu. Druga część (czyli druga płyta) to już w większości przystępniejsze - choć niebanalne w warstwie instrumentalnej - kompozycje, na czele z "Frame by Frame" czy singlowymi "Elephant Talk", "Heartbeat" i "Sleepless". Wyjątek stanowią "Sartori in Tangier", "Larks' Tongues in Aspic (Part II)" (któremu, niestety, brakuje mocy studyjnego pierwowzoru i koncertowych wykonań z lat 70.) i "Discipline". Większość utworów różni się od swoich płytowych odpowiedników, choć wszystkie improwizacje są tu dość zdyscyplinowane i nie trwają tak długo, jak w poprzedniej dekadzie. Na żywo zyskały przede wszystkim kawałki z dwóch ostatnich części "trylogii", które zabrzmiały potężniej i... bardziej crimsonowo.

Cały album stanowi potwierdzenie, że ówczesny skład tworzyli fenomenalni instrumentaliści, przewyższający umiejętnościami prawie wszystkich byłych członków grupy (choć taki Wetton też nieźle wymiatał podczas koncertów). "Absent Lovers" stanowi doskonałe podsumowanie "kolorowego" okresu, choć nie zaszkodziłaby większa reprezentacja "Beat".

Ocena: 9/10



King Crimson - "Absent Lovers: Live in Montreal 1984" (1998)

CD1: 1. Entry of the Crims; 2. Larks' Tongues in Aspic (Part III); 3. Thela Hun Ginjeet; 4. Red; 5. Matte Kudasai; 6. Industry; 7. Dig Me; 8. Three of a Perfect Pair; 9. Indiscipline
CD2: 1. Sartori in Tangier; 2. Frame by Frame; 3. Man with an Open Heart; 4. Waiting Man; 5. Sleepless; 6. Larks' Tongues in Aspic (Part II); 7. Discipline; 8. Heartbeat; 9. Elephant Talk

Skład: Adrian Belew - wokal, gitara, perkusja; Robert Fripp - gitara, syntezator gitarowy; Tony Levin - gitara basowa, Chapman stick, dodatkowy wokal; Bill Bruford - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Robert Fripp i David Singleton


Komentarze

  1. Znakomita koncertówka! To co najlepsze z kolorowej trylogii, tylko, że podane inaczej, jeszcze luźniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie wszystko - brakuje "Requiem". Ale zespół w ogóle nie grał go na żywo. A koncertówka faktycznie świetna ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)