[Recenzja] Caravan - "Waterloo Lily" (1972)



Album "In the Land of Grey and Pink", pomimo dobrej prasy, nie odniósł komercyjnego sukcesu. Jak zwykle zawiodła polityka wytwórni Decca, polegająca na wypuszczaniu małych nakładów płyt. Najbardziej rozczarowany tym faktem wydawał się być Dave Sinclair, który bez wahania przyjął ofertę ex-perkusisty Soft Machine, Roberta Wyatta, aby dołączyć do jego nowej grupy, Matching Mole. Pozostali muzycy Caravan postanowili jednak kontynuować karierę. Nowym klawiszowcem został Steve Miller z grupy Delivery. W składzie tym powstał zaledwie jeden album - niesłusznie niedoceniany "Waterloo Lily".

Miller - w przeciwieństwie do swojego poprzednika, grającego głównie na organach Hammonda, ale także na pianinie i melotronie - zdecydowanie preferował pianino elektryczne. Jego brzmienie nadało muzyce Caravan bardziej jazzowego charakteru. Słychać to przede wszystkim na przykładzie rozbudowanej, instrumentalnej kompozycji "Nothing at All / It's Coming Soon / Nothing at All (Reprise)", wyraźnie inspirowanej muzyką fusion (choć bardziej z rejonów, powiedzmy, Billy'ego Cobhama, niż Milesa Davisa). Oprócz pianina elektrycznego istotną rolę pełnią tutaj funkujące linie basu Richarda Sinclaira, oraz gościnne partie dwóch innych członków Delivery - saksofonisty Lola Coxhilla i gitarzysty Phila Millera. To jeden z najciekawszych utworów w dorobku grupy. Bynajmniej nie ustępuje mu druga rozbudowana kompozycja, "The Love in Your Eye / To Catch Me a Brother / Subsultus / Debouchement / Tilbury Kecks", także zdradzająca wpływy jazzowo-funkowe, a wyróżniająca się zgrabnie zorkiestrowanym początkiem. Fragmenty wokalne przyciągają uwagę ładną linią melodyczną, a instrumentalne zachwycają popisami muzyków, z których najbardziej porywające jest solo stałego współpracownika grupy, Jimmy'ego Hastingsa, na flecie.

Reszta albumu to już utwory o bardziej piosenkowym charakterze. Niestety, pozostawiające mieszane odczucia. Bardzo przyjemnie wypada otwierająca całość kompozycja tytułowa. Zgrabna melodycznie, uciekająca od przewidywalnej struktury i dość, jak na ten zespół, ciężka brzmieniowo. Jest tu świetna partia wokalna Richarda (szkoda, że jedyna na tym albumie) i lekko jazzujące fragmenty instrumentalnie. Pozostałe kawałki już tak udane nie są. "Songs and Signs" i "Aristocracy" są dość banalne, choć pierwszy z nich nieco ratują świetne partie elektrycznego pianina. Z kolei finałowy "The World is Yours", oparty głównie na akompaniamencie gitary akustycznej, jest całkiem przyjemny pod względem instrumentalnym, jednak banalna partia wokalna Pye'a Hastingsa sprowadza go do przeciętności.

"Waterloo Lily" to bardzo dobry album, niesłusznie pozostający w cieniu dwóch, pomiędzy którymi został wydany. Fakt, że nie wszystkie utwory są tutaj na wysokim poziomie, jednak to mankament wszystkich wydawnictw Caravan. A najlepsze kompozycje są czymś naprawdę wyjątkowym.

Ocena: 8/10



Caravan - "Waterloo Lily" (1972)

1. Waterloo Lily; 2. Nothing at All / It's Coming Soon / Nothing at All (Reprise); 3. Songs and Signs; 4. Aristocracy; 5. The Love in Your Eye / To Catch Me a Brother / Subsultus / Debouchement / Tilbury Kecks; 6. The World is Yours

Skład; Pye Hastings - gitara, wokal (3-6); Richard Sinclair - gitara basowa, wokal (1); Steve Miller - instr. klawiszowe; Richard Coughlan - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Lol Coxhill - saksofon (1,2); Phil Miller - gitara (2); Jimmy Hastings - flet i saksofon (5); Mike Cotton - trąbka (5); Barry Robinson - obój (5)
Producent: David Hitchcock


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)