[Recenzja] Nucleus - "Elastic Rock" (1970)



Złośliwie można by powiedzieć, że grupa Nucleus była przechowalnią dla przyszłych muzyków Soft Machine. Gdy w latach 70. z tego drugiego zespołu odchodzili kolejni muzycy, braki kadrowe uzupełniano byłymi instrumentalistami pierwszego, jak perkusista John Marshall, grający na dęciakach i klawiszach Karl Jenkins, basista Roy Babbington czy gitarzysta Allan Holdsworth. Nucleus ma jednak miejsce w historii muzyki z innego powodu - to jedna z pierwszych grup jazz-rockowych, którym udało się przekonująco połączyć oba te gatunki. Powstała z inicjatywy Iana Carra, doświadczonego trębacza jazzowego, a w późniejszych latach dziennikarza muzycznego i biografa Milesa Davisa. Po blisko dekadzie wykonywania muzyki o stricte jazzowym charakterze, coraz bardziej znużony jej ograniczającą konwencją, postanowił stworzyć coś nowego. Zebrał więc wokół siebie kilku utalentowanych muzyków o równie otwartych umysłach, z którymi mógł zrealizować swój zamysł. W oryginalnym składzie Nucleus obok Carra znaleźli się saksofonista Brian Smith, gitarzysta Chris Spedding, basista Jeff Clyne, a także wspomniani Jenkins i Marshall.

Po ledwie kilku tygodniach wspólnego grania, muzycy zarejestrowali swój debiutancki album, "Elastic Rock". Pod względem klimatu czy stylistycznego eklektyzmu można go porównać z wydanym niemal równo rok wcześniej "In a Silent Way" Davisa, jednak proporcje miedzy jazzem i rockiem zostają tu lekko przesunięte w tę drugą stronę. Jazzowe jest tu przede wszystkim podejście do kompozycji, które są całkowicie instrumentalne i w dużym stopniu oparte na improwizacji. Ponadto dużą rolę odgrywają tu kojarzone raczej z jazzem niż rockiem brzmienia dęciaków - trąbki, skrzydłówki, fletu, oboju oraz różnych saksofonów - a w kilku momentach Clyne zamienia gitarę basową na kontrabas. Z drugiej strony, Nucleus stawia na raczej krótkie, dynamiczne kawałki, co odróżnia go od elektrycznych dzieł Milesa Davisa i ogólnie stylistyki fusion, za to przybliża do rocka. Jedynym bardziej rozbudowanym nagraniem jest blisko dziewięciominutowy "Torrid Zone", powoli rozwijający główny temat, wprowadzając słuchacza w nieco transowy nastrój, ale zachwycając także solowymi popisami muzyków. Dominują tu jednak zdecydowanie bardziej zwarte utwory, nierzadko z wyeksponowaną gitarą - by wymienić tytułowy "Elastic Rock", "Twisted Track" czy najbardziej z nich żywiołowy "Earth Mother" - które raczej powinny przypaść do gustu miłośnikom ówczesnego rocka.

Muzyka zespołu spotkała się nawet z dość sporym uznaniem krytyków i publiczności. W 1970 roku Nucleus otrzymał główną nagrodę na prestiżowym Montreux Jazz Festival. Niedługo póżniej grupa pojawiła się też na innej istotnej imprezie muzycznej, Newport Jazz Festival, czy w słynnym nowojorskim klubie jazzowym Village Gate. Sam "Elastic Rock" dotarł do 46. miejsca brytyjskiego notowania, co okazało się jedynym komercyjnym sukcesem Nucleus. Co ciekawe, album doczekał się też kultowego statusu w Polsce - prawdopodobnie już w latach 90. - gdzie chętnie kupowano go ze względu na logo Vertigo, wytworni kojarzonej z Black Sabbath czy bliższym stylistycznie Colosseum.

Ocena: 8/10

Zaktualizowano: 12.2023



Nucleus - "Elastic Rock" (1970)

1. 1916; 2. Elastic Rock; 3. Striation; 4. Taranaki; 5. Twisted Track; 6. Crude Blues, Part I; 7. Crude Blues, Part II; 8. 1916: The Battle of Boogaloo; 9. Torrid Zone; 10. Stonescape; 11. Earth Mother; 12. Speaking for Myself, Personally, in My Own Opinion, I Think...; 13. Persephones Jive

Skład: Ian Carr - trąbka, skrzydłówka; Karl Jenkins - obój, saksofon barytonowy, pianino, elektryczne pianino; Brian Smith - saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, flet; Chris Spedding - gitara; Jeff Clyne - gitara basowa, kontrabas; John Marshall - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Peter King


Komentarze

  1. Nucleus był chyba dokładnie w połowie drogi między jazzem a rockiem. To znaczy, że niby grają tu jazz, ale dla ortodoksyjnych fanów jazzu jest to rock ;) I przyznam się, że po wielu latach znajomości z tym albumem coraz bardziej skłaniam się ku takiej opinii. To znaczy, niby prawie wszystko tu jest jazzowe, ale baza w postaci ukierunkowania na dynamiczne, krótkie utwory o dosyć przystępnym, z pewnością nieawangardowym charakterze, to przecież nie jest cecha jazzu, a już na pewno nie tego z przełomu lat 60 i 70. Powiedziałbym więc tak - może i pod wieloma względami Nucleus gra tu jazz, ale słucha się tego tak, jak stuprocentowego rocka! I na pewno jest to znacznie bardziej przystępna dla rockowego audytorium muzyka niż cokolwiek Soft Machine, może poza Bundles i Softs...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypadkiem poza tymi dwoma albumami, skoro w ich nagraniu uczestniczyło więcej byłych członków Nucleus, niż oryginalnych muzyków Soft Machine ;)

      Usuń
    2. To prawda :) Choć na 6 i 7 też tak było, a jednak muzyka była tam bardziej eksperymentalna.

      Usuń
  2. Chyba nie potrafię być obiektywny w stosunku do twórczości NUCLEUS'a. Uwielbiam wszystko co stworzył Ian Carr & Co... "Anonimowy" ujął granie NUCLEUS'a idealnie.. Jazz ale Rock, Rock ale Jazz.. :-) CUDO..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)