[Recenzja] The Climax Blues Band - "Plays On" (1969)



Po kilkunastu miesiącach eksplorowania brytyjskiej sceny bluesowej trudno o znalezienie kolejnych wartych opisania zespołów tego typu. Pod koniec lat 60. na terenie Zjednoczonego Królestwa działały dziesiątki tego typu kapel, z których tylko niektórym udawało się wypracować własny styl. Jedną z mniej obiecujących grup mógł się wydawać The Climax Chicago Blues Band - nazwa odnosiła się oczywiście do inspiracji chicagowskim bluesem, nie do pochodzenia - którego eponimiczny debiut z 1969 roku to niczym się nie wyróżniający zbiór przeróbek bluesowych standardów oraz nawiązujących do nich własnych kawałków. Na tle stereotypowego, przeciętnie wykonanego brytyjskiego bluesa błyszczą tam jedynie dwa ostatnie utwory: pełna dramatyzmu ballada "And Lonely" oraz żartobliwa miniatura "The Entertainer" na bazie kompozycji Scotta Joplina.

Niedługo po nagraniu pierwszej płyty doszło jednak do kilku zmian, z których najmniej istotne było skrócenie szyldu do The Climax Blues Band. Podobno stało się to po interwencji muzyków amerykańskiej grupy Chicago Transit Authority, która zresztą wkrótce też zdecydowała się na skrócenie nazwy… do samego Chicago. Bardziej znaczące okazały się zmiany w składzie brytyjskiego zespołu. Po odejściu dotychczasowego basisty Richarda Jonesa jego rolę przejął jeden z dotychczasowych gitarzystów, Derek Holt. Aby brzmienie nie stało się przez to uboższe, poszerzono je o saksofon i flet, na których zaczął grać Colin Cooper, dotychczas odpowiedzialny za harmonijkę i część partii wokalnych. Nowe wcielenie zespołu szybko zabrało się do pracy i jeszcze w tym samym 1969 roku ukazał się album "Plays On", zdradzający nieco szersze inspiracje muzyków.

The Climax Blues Band nie odchodzi tu jednak od swoich bluesowych korzeni. W stylu debiutu utrzymane są autorskie "Hey Baby, Everything's Gonna Be Alright, Yeh Yeh Yeh", "City Ways" i "Crazy 'Bout My Baby", a także interpretacja kompozycji "So Many Roads, So Many Trains" Marshalla Chessa. Są to zarazem jedyne nagrania na tym albumie z wokalem. Do tych klimatów nawiązuje też kawałek, w którym zespół przerabia sam siebie - "Twenty Past Two" to kompozycja znana już z poprzedniej płyty, tutaj jednak przełamana cytatem z "Temptation Rag" Henry'ego Lodge'a, zagranym wyłącznie przez Arthura Wooda na pianinie. Interpretacja "Little Girl" Grahama Bonda oraz autorski "Flight" zbliżają się natomiast do bluesowo-jazzowej stylistyki Colosseum. Szczególnie warto zwrócić uwagę na ten drugi, gdzie zespół wdaje się w całkiem swobodną, wręcz porywającą improwizację. Umiejętności muzyków pokazuje także "Cubano Chang" z repertuaru jazzowego pianisty Raya Bryanta, z egzotycznym (kubańskim?) rytmem oraz dużą rolą gitary akustycznej i fletu. Najbardziej jednak wyróżnia się grany jedynie na organach "Mum's the Word", który z początku cytuje słynny temat "Also sprach Zarathustra" Richarda Straussa - spopularyzowany dzięki pojawieniu się w filmie "2001: Odyseja kosmiczna" - a następnie przechodzi w interpretację kompozycji "Lux Aeterna" Gyorgya Ligetiego, zresztą także wykorzystanej w dziele Stanleya Kubricka. To już zdecydowanie klimaty wczesnych Pink Floyd i Tangerine Dream, a nie Johna Mayalla lub Fleetwood Mac.

Razem składa się to na dziwny, niespójny album. Mniej więcej połowa repertuaru to wciąż niewyróżniający się blues rock, podczas gdy w pozostałych nagraniach zgromadzonych na "Plays On" The Climax Blues Band udaje się w ciekawsze rejony, czasem bardzo zaskakujące i całkiem odchodzące od bluesa. I właśnie ze względu na te drugie warto się z tą płytą zapoznać.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 10.2023



The Climax Blues Band - "Plays On" (1969)

1. Flight; 2. Hey Baby, Everything's Gonna Be Alright, Yeh Yeh Yeh; 3. Cubano Chant; 4. Little Girl; 5. Mum's the Word; 6. Twenty Past Two / Temptation Rag; 7. So Many Roads, So Many Trains; 8. City Ways; 9. Crazy 'Bout My Baby

Skład: Colin Cooper - wokal, harmonijka, saksofon, flet; Peter Haycock - gitara, wokal; Arthur Augustin Wood - instr. klawiszowe; Derek Holt - gitara basowa, melotron; George Newsome - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Chris Thomas


Komentarze

  1. Choć Climax zapewne nie należy do powszechnie znanej ekstraklasy to jego brak na muzycznym firmamencie byłby absolutnie niepowetowaną stratą. Pierwsze płyty z pewnością zasługują na bardzo mocną "siódemkę", a niektóre wybrane kompozycje na znacznie, znacznie więcej. Nieco nieśmiała "Jedynka" jest tylko zapowiedzią tego "co się wydarzy" na kolejnych wydawnictwach. Niby nic odkrywczego - ale CBB słucha się po latach z wielką, nieskrywaną przyjemnością. Szkoda, że o późniejszym okresie - mniej więcej po piątej płycie - można praktycznie zapomnieć. Na szczęście ta "pierwsza piątka" w pełni zasługuje na uwagę i polecenie. To fajne, blues'owe granie z należytym dla tego gatunku feeling'iem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam,że z pózniejszych Big Blues(The songs of Willie Dixon)z 2003 jest doskonała...proponuje posłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Big Blues" nie zmienia postaci rzeczy tj. braku koncepcji w twórczości CBB w wieloletnim okresie poprzedzającym w/w wydawnictwo, oferujące zresztą wyłącznie cover'y a i to brzmiące niestety - moim zdaniem - "plastikowo".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)