[Recenzja] Anthrax - "Among the Living" (1987)



Cykl "Ciężkie poniedziałki" #9

1986 mógł być najlepszym rokiem dla thrash metalu, który pomimo swojej brutalności i ciężaru coraz bardziej przenikał do mainstreamu. To wtedy grupy Metallica, Megadeth i Slayer wydały swoje najsłynniejsze stricte thrashowe płyty: "Master of Puppets", "Peace Sells… But Who's Buying?" oraz "Reign in Blood". Do kompletu zabrakło jedynie pełnowymiarowego wydawnictwa Anthrax - nowojorski kwintet dopiero pracował nad "Among the Living". Album ukazał się dopiero na początku kolejnego roku, jednak w dyskografii zespołu jest dokładnie tym, czym wspomniane wyżej klasyki dla ich twórców. Tym, co od razu zwraca uwagę, okazuje się znaczny progres w kwestii brzmienia. Za odpowiednią jakość nagrań - i właściwy dla takiej muzyki ciężar - zadbał producent oraz inżynier dźwięku Eddie Kramer, znany ze współpracy z Jimim Hendrixem, Led Zeppelin, Erikiem Claptonem czy The Rolling Stones.

Jednak "Among the Living" nie byłby tak kultowym i popularnym wydawnictwem - to po jego publikacji zespół przeniósł się z małych klubów na większe hale lub stadiony - gdyby wyróżniało go jedynie brzmienie. To także zasługa zawartego tu materiału, świadczącego o coraz lepszych umiejętnościach kompozytorskich muzyków. Tutaj po raz pierwszy zastosowali metodę, której trzymali się podczas prac nad kolejnymi płytami. Wszystkie riffy i zarys struktury wymyślał perkusista Charlie Benante, po czym pracowali nad nimi już wspólnie wszyscy instrumentaliści. Następnie gitarzysta Ian Scott pisał tekst, na koniec układając linię melodyczną z wokalistą Joeyem Belladonną. Obsadzenie Benantego w roli głównego kompozytora okazało się świetnym pomyślem. Wystarczy tylko wspomnieć o "I Am the Law", opartym na jednym z najlepszych thrashowych i ogólnie metalowych riffów.

W porównaniu z poprzednim "Spreading the Disease", "Among the Living" okazuje się płytą o wiele bardziej agresywną, zdradzając jeszcze silniejsze wpływy hardcore punku. Z jednej strony objawiają się one częstym skandowaniem instrumentalistów, uzupełniającym wysoki śpiew Belladonny, a z drugiej - podkręconym tempem. Najlepszym tego przykładem "Caught in the Mosh", "A Skeleton in the Closet" czy "Imitation of Life". Zresztą zespół nie daje wiele momentów wytchnienia. Odrobina łagodniejszego grania pojawia się we wstępach tytułowego "Among the Living" oraz "Indians", a także w klimatycznej miniaturze "A.D.I.", którą w sumie można potraktować jako bardziej rozbudowane intro "Horror of It All". To jednak nie znaczy, że reszta płyty to już tylko bezsensowne napieprzanie. Poza ciężarem i agresją jest tu też miejsce na odrobinę finezji w postaci pewnych rozwiązań rytmicznych czy licznych - a przy tym sensownych - przejść w poszczególnych utworach. Sporo tu też charakterystycznych riffów, a trafiają się też bardziej wyraziste, chwytliwe na swój sposób melodie.

Trzeci album Anthrax odniósł naprawdę spory, jak na taką muzykę, sukces komercyjny, dochodząc m.in. do 18. miejsca w Wielkiej Brytanii oraz 62. w Stanach Zjednoczonych, gdzie do dzisiaj rozszedł się w liczbie ponad pół miliona egzemplarzy. Do tego większość kawałków z "Among the Living" na dobre weszła do koncertowego repertuaru grupy. Niewiele jednak zabrakło, by zespół na własne życzenie zaprzepaścił ten sukces. Jeszcze w tym samym roku ukazała się EPka "I'm the Man" z kilkoma wersjami tytułowego kawałka, odrzutu z sesji "Among the Living", w którym muzycy wcielają się w raperów. Cześć metalowych słuchaczy mogła poczuć się zdradzona, jednak wyszła fajna parodia stylu Beastie Boys, przypominająca o poczuciu humoru Anthrax, którego trochę zabrakło na albumie z 1987 roku. Warto też pamiętać, że była to jedna z pierwszych prób połączenia metalu z hip-hopem, bez której mogłoby nie być takich grup, jak Rage Against the Machine czy Faith No More.

Ocena: 8/10

Zaktualizowano: 10.2023



Anthrax - "Among the Living" (1987)

1. Among the Living; 2. Caught in a Mosh; 3. I Am the Law; 4. Efilnikufesin (N.F.L.); 5. A Skeleton in the Closet; 5. Indians; 6. One World; 7. A.D.I. / Horror of It All; 8. Imitation of Life

Skład: Joey Belladonna - wokal; Dan Spitz - gitara, dodatkowy wokal; Scott Ian - gitara, dodatkowy wokal; Frank Bello - gitara basowa, dodatkowy wokal; Charlie Benante - perkusja
Producent: Anthrax i Eddie Kramer


Komentarze

  1. Detal: Indians "pożycza" riff z Passage To Bangkok Rush, nieznacznie go modyfikując (nie ma już tego dalekowschodniego klimatu)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zespół to pomyłka. Muzyczny żart. Polski odpowiednik to Acid Drinkers. Szkoda że jest w tej niby wielkiej czwórce bo lata świetlne są za Metaliką i Slayerem a nawet za infantylnym Megadeth. W thrashu jest wiele innych amerykańskich zespołów które zmiatają w pył Anthraz chociażby Testament czy Overkill już ie mówię o zespołach które nagrały pojedyncze świetne płyty jak Sacred Reich-The American Way czy kanadyjski Annijilator z jego Alice in Hell i Never Neverland no ale to rozumiem bo jedna czy dwie dobre płyty zasług nie tworzą. A rzeczywiście motyw Indians jest zerżnięty z Passage ... Rusha

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę dziwne, że inne zespoły z wielkiej czwórki nie podlegają cyklowi ciężkich poniedziałków, mimo że taki Slayer spokojnie by do nich pasował. Przewidujesz recenzje większej ilości Slayerów?

    Ja daleko idziesz z Anthraxem?

    Gdy ukazał się I am The Man, to FNM miało już na koncie jak najbardziej rapowe dwa albumy, więc to nie jest tak, że gdyby nie Anthrax to wtedy mogłoby ich nie być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzje pozostałych zespołów z Big 4 zostały opublikowane w 2012 roku i w swoim czasie zostały już poprawione. Zapewne coś ze Slayera powróci z datą oryginalnej publikacji. A z Anthrax wrócą jeszcze 1-2 recenzje, nie więcej.

      Masz rację z tymi dwoma albumami Faith No More, tylko mało kto je wtedy słyszał, a i dzisiaj nie cieszą się zbytnią popularnością. Wciąż zatem możliwe, że gdyby Anthrax - i Aerosmith z Run-D.M.C. - nie przetarli szlaku w mainstreamie, to "The Real Thing” też nie odniósłby sukcesu, a grupa pewnie by się rozpadła.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)