[Recenzja] Pantera - "Cowboys From Hell" (1990)

Pantera - Cowboys From Hell


Cykl "Ciężkie poniedziałki" #5

To jeden z tych albumów, które wprowadziły muzykę metalową w lata 90. "Cowboys From Hell" okazał się także nowym początkiem dla zespołu Pantera. O czterech wcześniejszych płytach sami muzycy najchętniej by zapomnieli. Wypełnia je muzyka w najlepszych momentach bliska stylistyce Judas Priest z najbardziej komercyjnego okresu, w pozostałych - bez reszty zanurzona w glam-metalowym kiczu. A jednak już w tamtym wstydliwym okresie musiał w zespole drzemać pewien potencjał, który dostrzegł Derek Shulman - szef wytwórni Atco Records, a wcześniej wokalista bardzo interesującej, choć mało znanej prog-rockowej grupy Gentle Giant. Zainteresowany grupą Shulman postanowił wysłać na jej koncert jednego ze swoich pracowników, który okazał się tak zachwycony koncertem, że jeszcze w nocy skontaktował się z przełożonym, przekonując go do podpisania kontraktu.

Współpraca z większym labelem dała muzykom możliwość nagrywania z doświadczonym producentem. Pierwotnie planowali zatrudnić Maxa Normana, którego cenili za płyty nagrane z Ozzym Osbourne'em. Ten jednak wybrał pracę z Lynch Mob, więc zwrócono się do Terry'ego Date'a, mającego za sobą współpracę m.in. z Metal Church, Dream Theater, Soundgarden, Mother Love Bone czy Overkill. Album "The Years of Decay" tej ostatniej kapeli był zresztą jednym z głównych powodów zmiany stylu przez Panterę. Zespół zapragnął tworzyć muzykę bliższą thrash metalu, choć zagranego po swojemu - z obniżonym strojem gitar, wolniejszymi tempami oraz bardziej synkopową rytmiką. Date nadal temu wszystkiemu odpowiednio ciężkie, suche brzmienie. W ten sposób na "Cowboys From Hell" powstała nowa stylistyka, znana jako groove metal. Okazała się jednym z wiodących nurtów w metalowym mainstreamie przełomu wieków, a Pantera pozostała jego najważniejszym przedstawicielem.

Wsparcie większej wytwórni oraz nieco odświeżające podejście do metalu zaprocentowały pierwszym komercyjnym sukcesem Pantery. Album "Cowboys From Hell" trafił do amerykańskiego notowania, dochodząc wprawdzie tylko do 117. pozycji, jednak ostatecznie rozchodząc się w samych Stanach w ponad milionowym nakładzie. Longplay przyniósł grupie kilka sztandarowych nagrań. Tytułowy kawałek niewątpliwie należy do najbardziej chwytliwych w dorobku Pantery, jednocześnie zawierając wszystkie charakterystyczne cechy stylu grupy: wywodzące się ze szkoły thrashowej, ale utrzymane w średnim tempie riffy Dimebaga Darrella, odpowiednio ciężką, ale bardziej bujającą grę basisty Rexa Browna i bębniarza Vinniego Paula, a także krzykliwy wokal Phila Anselmo, wsparty skandowaniem pozostałych muzyków. Właśnie tego typu - choć już nie tak chwytliwe - granie tu dominuje, by wspomnieć tylko o takich kawałkach, jak "Psycho Holiday", "Domination" czy "Medicine Man". Zdarza się też jednak, ze zespół przyśpiesza tempo, jak ma to miejsce w "Heresy", najbliższym typowego thrashu "The Art of Shredding" czy "Shattered", w którym Anselmo wchodzi w zdecydowanie wyższe, halfordowe rejestry - dopiero na kolejnych płytach całkiem zrezygnował z takiego rodzaju ekspresji. Inne oblicze grupy pokazuje najbardziej chyba stąd znany i najlepszy kawałek, "Cemetery Gates" - z początku jest to subtelna ballada z czystym, melodyjnym śpiewem i gitarą akustyczną, lekko grunge'owa w klimacie, jednak z czasem pojawiają się też cięższe sekcje, momentami o nieco sabbathowym charakterze.

Na "Cowboys From Hell" Pantera odświeżyła nie tylko swój własny styl, ale też cały nurt thrash metalu, wskazując drogę innym zespołom. Płyta jest jednak trochę za długa, szczególnie biorąc pod uwagę powtarzalność tych samych rozwiązań w kolejnych kawałkach. To zresztą także problem kolejnych wydawnictw grupy, jak "Vulgar Display of Power", na którym w pełni wykrystalizował się styl Pantery, a także najbardziej agresywnego "Far Beyond Driven" oraz kontynuującego ten kierunek, ale zawierającego kilka ciekawych urozmaiceń "The Great Southern Trendkill".

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 07.2023



Pantera - "Cowboys From Hell" (1990)

1. Cowboys from Hell; 2. Primal Concrete Sledge; 3. Psycho Holiday; 4. Heresy; 5. Cemetery Gates; 6. Domination; 7. Shattered; 8. Clash with Reality; 9. Medicine Man; 10. Message in Blood; 11. The Sleep; 12. The Art of Shredding

Skład: Phil Anselmo - wokal; Dimebag Darrell - gitara; Rex Brown - gitara basowa, gitara (5), pianino (5); Vinnie Paul - perkusja
Producent: Terry Date i Pantera


Komentarze

  1. Nooo, a kiedyś zarzekałeś się że Pantera tu nie wróci. Kiedyś uwielbiałem ten album, teraz mnie w dużej części męczy i w sumie za najlepszą odsłonę tego zespołu uważam następny, Vulgar Display of Power. Dziwne że nie wspominasz nic o bardzo efekciarskim stylu gry Dimebaga, który pod kątem popisywania się szybkością i techniką przerósł nawet Van Halena.

    Pan tera wysiada? Czy jednak będą jeszcze jakieś recenzje tego zespołu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy rzeczywiście nie planowałem przywracać Pantery. Ale skoro doszedłem do poprawek "Ciężkich poniedziałków", to pomyślałem, że warto ten cykl rozbudować o różne recenzje, które wcześniej pościągałem ze strony zamiast poprawić. Tyle że będą to raczej pojedyncze albumy niż dyskografie. Na ten moment nie planuję więcej recenzji Pantery przywracać. Właściwie to początkowo miał się tu pojawić "Vulgar", ale nie byłem zadowolony z tego, co o nim napisałem. I tam akurat był przytyk do gry Dimebaga.

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o ciężkie granie, to przydałoby się uzupełnić dyskografię grupy Slayer. Reign In Blood to nie jedyny dobry album, który nagrali. Słucham sobie ich różnych kawałków z lat 80-tych i muszę przyznać, że potrafili ładnie grać, nie było to ślepe "łojenie"

      Usuń
    3. Slayera recenzje też kiedyś wrócą. Niektóre.

      Usuń
  2. Mój faworyt to "Psycho Holiday", od pierwszego odsłuchu płyty zapadł mi w pamięć

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)