[Recenzja] Blues Pills - "Lady in Gold" (2016)



Wydany dwa lata temu eponimiczny debiut Blues Pills był pewną sensacją na retro-rockowej scenie. Wprawdzie pod względem instrumentalnym nie prezentuje tamta płyta nic specjalnego - ot, solidnie zagrana imitacja klasycznego rocka przełomu lat 60. i 70. - jednak wyróżnia się warstwą wokalną. Przy mikrofonie w Blues Pills stoi bowiem dziewczyna, co w tego typu graniu wciąż stanowi raczej rzadkość. Elin Larsson to zresztą główny atut grupy; nie przypadkiem porównywano ją z Arethą Franklin, Grace Slik czy Janis Joplin. "Lady in Gold" idzie zresztą w podobnym kierunku, w jakim Joplin skręciła po rozstaniu z Big Brother and the Holding Company. Do znanej z debiutu mieszanki psychodelii, bluesa i hard rocka doszły wyraźne wpływy rhythm and bluesa czy soulu, dając Larsson możliwość pokazania w pełni swoich umiejętności.

Uwagę zwraca na pewno bogatsze brzmienie "Lady in Gold". O ile na debiucie klawisze były tylko sporadycznym dodatkiem do gitary, basu i perkusji, tak tutaj często wychodzą na pierwszy plan i nie jest to już tylko pianino lub organy. W balladzie "I Felt a Change" warstwa instrumentalna składa się wyłącznie z brzmień klawiszowych. To jednak jedyny przykład tak radykalnego odejścia od stylistyki pierwszej płyty Blues Pills. Inna nowością jest żeński chórek w stylu muzyki soul, towarzyszący Larsson w większości utworów, najbardziej zaznaczając swoją obecność w "Bad Talkers". Nie znaczy to jednak, że zespół celuje dziś w zupełnie innego odbiorcę, niż dwa lata temu. Dominują tu żywiołowe kawałki - w rodzaju tytułowego "Lady in Gold", "Won't Got Back", a zwłaszcza przeróbki "Elements and Things" Tony'ego Joe'ego White'a z 1969 roku - gdzie nowe dla grupy rozwiązania nie wykluczają rockowego czadu. Zwolennikom gitarowego grania z pewnością przypadną do gustu także bluesowo zabarwione ballady "Burned Out" i "You Gotta Try", gdzie Dorian Sorriaux ma szansę najbardziej się wykazać. Warto jeszcze zauważyć, że od poprzedniej płyty trochę poprawiły się kompozytorskie umiejętności muzyków. Takim kawałkom, jak tytułowy, "Burned Out" czy "I Felt a Change", z pewnością nie można odmówić wyrazistości.

Blues Pills na "Lady in Gold" to wciąż ten sam zespół, zachowujący rozpoznawalność i wszystkie swoje atuty, ale bogatszy o nowe wpływy, dzięki którym jeszcze bardziej wyróżnia się na tle typowego retro-rocka. Tylko że to wciąż granie retro. Blues Pills pozostaje tu grupą rekonstrukcyjną, bardzo przyjemnie grającą, ale nic to wszystko nie wnosi. Lepiej od razu sięgnąć po "I Got Dem Ol' Kozmic Blues Again Mama!" Janis Joplin albo "Lady Soul" Arethy Franklin.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 05.2023



Blues Pills - "Lady in Gold" (2016)

1. Lady in Gold; 2. Little Boy Preacher; 3. Burned Out; 4. I Felt a Change; 5. Gone So Long; 6. Bad Talkers; 7. You Gotta Try; 8. Won't Go Back; 9. Rejection; 10. Elements and Things

Skład: Elin Larsson - wokal; Dorian Sorriaux - gitara; Zack Anderson - gitara basowa; André Kvarnström - perkusja
Gościnnie: Rickard Nygren - organy; Per Larsson - pianino; Tobias Winterkorn - melotron; Don Alsterberg - ksylofon; Carl Lindvall, Ellinor Svensson, Sofie Lee Johansson - dodatkowy wokal
Producent: Don Alsterberg


Komentarze

  1. To raczej pikowanie - wypełnianie dotychczasowej, muzycznej przestrzeni niepotrzebnymi dodatkowymi dźwiękami pozbawia BP przysłowiowego pazura i obawiam się, iż z pierwotnie niezłego surowego grania wkrótce pozostanie niewiele. BP zatraci to "coś" i wtopi się w muzycznie mdławe otoczenie. Oby się opamiętali - czas na natychmiastową męską rozmowę z producentem, bo za chwilę będzie za późno. Komercja zaczyna - co prawdę nieśmiało - ale już jednak pukać w pigułki. I to nie szczypta soul'u jest tego przyczyną. Moim zdaniem to nie dojrzałość, a uległość wykreowała taki, a nie inny album. A może BP to tylko efemeryda ? Zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Debiut Blues Pills wygrał moje prywatne podsumowanie roku 2014. Dlatego z niecierpliwością czekałem na płytę nr 2. I cieszę, że zespół nie nagrał kopii "Blues Pills". Wydaje mi się, że tegoroczne wydawnictwo wymaga kilku przesłuchań, by w pełni ją docenić. Na chwilę obecną "Lady In Gold" to jedna z ciekawszych płyt AD 2016. Przynajmniej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na podsumowanie roku przyjdzie zapewne czas. Na razie oceniajmy jednak muzyczne - szczególnie nowe - dokonania "na dziś, na teraz" - w oderwaniu od rankingów (płyta roku), które i tak praktycznie niczego nie wnoszą. I tak, każdy z nas wybierze dla siebie to co go poruszy - bez względu na to jak to oceniać będą inni.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024