[Recenzja] Groundhogs - "Thank Christ for the Bomb" (1970)



Trzeci album Groundhogs ostatecznie potwierdził, że zespół nie był po prostu jednym z wielu, jakie wypłynęły na fali popularności blues rocka i słuch o nich szybko zaginął, bo nie umiały zaproponować nic innego niż granie w tym jednym stylu. "Thank Christ for the Bomb" to album dojrzałej grupy, która zaprezentowała swój własny styl. Daje się usłyszeć tu jeszcze bluesowe korzenie, a brzmienie jest bliskie zyskującego wówczas na popularności hard rocka - za konsoletą zasiadł Martin Birch, który dopiero co skończył prace nad "In Rock" Deep Purple - jednak trio unika powielania ogranych klisz. Wyróżnia się przede wszystkim sposób gry Tony'ego McPhee, wyjątkowo swobodny, często ocierający się o atonalność. Sekcja rytmiczna nie ogranicza się jednak do najprostszego akompaniamentu, lecz stara się interesująco dopełnić brzmienie.

Jeżeli jednak pominąć siedmiominutowy utwór tytułowy, z akustycznym wprowadzeniem, dłuższym, jamowym rozwinięciem oraz efektami ilustracyjnym na zakończenie, to repertuar obejmuje nagrania o raczej piosenkowym charakterze. Zagrane z niesamowitą energią, a często naprawdę przebojowymi melodiami, czego przykładem "Strange Town", "Soldier", "Ship of the Ocean", "Eccentric Man" czy najbardziej z nich chwytliwy "Rich Man, Poor Man", stanowią znakomity przykład takiego czystego rocka bez wygórowanych ambicji, któremu trudno cokolwiek zarzucić. Album zawiera też kilka równie udanych nagrań w wolniejszym tempie, mroczniejszym nastroju oraz - przynajmniej częściowo - mniej hałaśliwym brzmieniu. Takie oblicze grupa prezentuje w "Garden" i "Status People". Gdzieś pomiędzy mieści się natomiast "Darkness Is No Friend", w którym zespół gra niemalże z jazzowym swingiem.

"Thank Christ for the Bomb" to jeszcze nie jest szczytowe osiągnięcie Groundhogs, jednak już na tym albumie słychać, że trio potrafiło zrobić naprawdę dobry użytek ze swojego potencjału, a przede wszystkim, że nie obawiało się zaprezentować własnego pomysłu na rocka. W epoce zostało to nawet docenione i longplay ten, jako pierwszy album w historii grupy, wszedł nawet do notowań. Doszedł do 9. miejsca w ojczystej Wielkiej Brytanii. Szkoda, że dziś Groundhogs kojarzą wyłącznie osoby najbardziej zainteresowane rockiem, poszukujące muzyki ma własną rękę.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 09.2022



Groundhogs - "Thank Christ for the Bomb" (1970)

1. Strange Town; 2. Darkness Is No Friend; 3. Soldier; 4. Thank Christ for the Bomb; 5. Ship on the Ocean; 6. Garden; 7. Status People; 8. Rich Man, Poor Man; 9. Eccentric Man

Skład: Tony McPhee - wokal i gitara; Peter Cruickshank - gitara basowa; Ken Pustelnik - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Tony McPhee


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)