[Recenzja] Groundhogs - "Blues Obituary" (1969)



"Blues Obituary", czyli nekrolog bluesa, to świetny tytuł dla albumu wydanego w 1969 roku. Prawdziwego bluesa mało kto już wówczas chciał słuchać, natomiast jego urockowiona odmiana, jeszcze do niedawna niezwykle popularna, przestała budzić ekscytację. W muzyce rockowej zaczęły pojawiać się coraz to nowsze nurty, które wypierały zjadający własny ogon blues brytyjski. Jego przedstawiciele - przynajmniej ci, którzy nie chcieli pozostać reliktem mijającej dekady - najchętniej szli w kierunku wyznaczonym przez wykonawców w rodzaju Jimiego Hendrixa, Cream czy The Jeff Beck Group, czego ukoronowaniem był wydany na początku tamtego roku debiut Led Zeppelin - niby wciąż blues rock, a jednak już stuprocentowy hard rock. Można było też pójść w całkiem odmiennym kierunku, jak John Mayall, ojciec blues rocka we własnej osobie, który przerzucił się czasowo na akustyczne granie, idące w nieco jazzowym kierunku. Albo jak grupa Colosseum, założona zresztą przez byłych sidemanów Mayalla, która połączyła ze sobą blues, jazz i proto-proga.

Muzycy Groundhogs najwyraźniej byli tych zmian świadomi, skoro nie tylko znakomicie podsumowali tę sytuację tytułem i okładką swojego drugiego albumu, ale też w zawartej na nim muzyce stopniowo, lecz zdecydowanie oddalają się od urockowionego bluesa. Od czasu debiutu delikatnie zmienił się skład, w którym zabrakło grającego na harmonijce Steve'a Rye'a. Ta redukcja kwartetu do tria wyszła jednak na dobre. Nie da się ukryć, że z harmonijki trudno uczynić instrument konkurencyjny dla gitar czy perkusji. Udawało się to nielicznym, jak Paul Butterfield czy John Mayall. Rye nie był muzykiem tej klasy, dlatego sprawiał trochę wrażenie piątego koła u wozu - przydatnego w razie potrzeby, ale nie przez cały czas. Po jego odejściu w zespole zostali śpiewający gitarzysta Tony McPhee, basista Peter Cruickshank oraz perkusista Ken Pustelnik - klasyczne rockowe power trio, w którym poszczególni muzycy pełnią równorzędną rolę. Do ich wzajemnej współpracy trudno mieć zastrzeżenia.

"Blues Obituary", w przeciwieństwie do debiutu, jest dość urozmaiconą płytą. Zdarzają się kawałki, które wciąż dość mocno tkwią w blues-rockowych schematach. Najbardziej słychać to na przykładzie energetycznego "Express Man" oraz podręcznikowego bluesa w wolnym tempie - "Natchez Burning". Z drugiej strony, w takich utworach, jak "B.D.D.", "Mistreated" czy nawet "Times", dochodzi do prób odejścia od bluesowych schematów. Gitara zaczyna brzmieć bardziej idiomatycznie, słychać zalążek tego charakterystycznego, nieco zgiełkliwego i prawie odchodzącego od tonalności stylu McPhee. Sekcja rytmiczna też daje z siebie odrobinę więcej niż najbardziej banalne trzymanie rytmu. Jeszcze lepszym przykładem jest chyba "Daze of the Week", z początku bardzo bluesowy i przewidywalny, by płynie przejść w odchodzący od bluesa jam, którego przebiegu już przewidzieć się nie da. A jest jeszcze w całości jamowy instrumental "Light Was the Day", w którym muzycy zmierzają w bardziej psychodeliczne rejony, z plemiennymi bębnami, transowym basem oraz jazgotliwymi odlotami gitary.

Nie jest z pewnością "Blues Obituary" albumem wielkim i przełomowym. Z punktu widzenia całej muzyki nie ma on żadnego znaczenia. Ale dla Groundhogs stanowił krok w bardzo dobrym kierunku, co wkrótce miało zaprocentować znacznie ciekawszymi longplayami.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 07.2022



Groundhogs - "Blues Obituary" (1969)

1. B.D.D.; 2. Daze of the Weak; 3. Times; 4. Mistreated; 5. Express Man; 6. Natchez Burning; 7. Light Was the Day

Skład: Tony McPhee - wokal i gitara; Peter Cruickshank - gitara basowa; Ken Pustelnik - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Tony McPhee


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)