[Recenzja] The Allman Brothers Band - "Brothers and Sisters" (1973)



W zespole został tylko jeden z braci Allman, jednak nazwa pozostała. Pod koniec 1972 roku muzycy zabrali się za nagrywanie kolejnego albumu - pierwszego, na którym nie miał znaleźć się żaden utwór z udziałem zmarłego rok wcześniej Duane'a Allmana. Pomiędzy nagraniami na "Brothers and Sister" doszło do kolejnej tragedii. 11 listopada Barry Oakley zginął w podobnych okolicznościach, odnosząc poważne obrażenia w wypadku motocyklowym. Zespół kontynuował nagrania z nowym basistą, Lamarem Williamsem (do składu dołączył też pianista Chuck Leavell) i w grudniu album był już gotowy. Longplay okazał się ogromnym sukcesem komercyjnym. Jako jedyne wydawnictwo The Allman Brothers Band doszedł na szczyt amerykańskiego notowania, a z czasem, podobnie jak dwa poprzednie, pokrył się w Stanach platynową płytą.

Nie jest to już jednak ten sam zespół, co dotychczas i nie chodzi tylko o brak dwóch oryginalnych muzyków (zresztą Oakley zdążył zarejestrować partie do dwóch kawałków). "Brothers and Sisters" odchodzi od bluesrockowych korzeni grupy na rzecz łagodniejszego grania w klimacie amerykańskiego południa. Słychać to szczególnie na przykładzie kompozycji Dickeya Bettsa, na czele z dwoma śpiewanymi przez niego kawałkami w stylu country, "Ramblin' Man" i "Pony Boy", które popadają w nieznośny wręcz banał. Pierwszy z nich okazał się największym singlowym sukcesem grupy w Stanach. ale tam przecież taka stylistyka cieszy się ogromną popularnością. Zdecydowanie lepiej prezentują się dwie pozostałe kompozycje gitarzysty: łączący funkową rytmikę z zadziornymi, bluesowymi zagrywkami "Southbound", świetnie zaśpiewany przez Gregga Allmana, a także w pełni instrumentalna "Jessica", ponownie zalatująca nieco country, nadrabiająca jednak świetnymi popisami wszystkich muzyków. Zaskakująco przeciętnie wypadają natomiast kompozycje Allmana. "Wasted Words" nie jest może najbardziej banalnym kawałkiem na tym longplayu, ma nawet pewne zalety - jak energetyczne wykonanie i niezłe solówki Bettsa - jednak linia melodyczna nie należy do szczególnie udanych. Z kolei "Come and Go Blues" zwraca uwagę jedynie lekko jazzującym popisem Leavella. Dopełniający całości "Jelly Jelly" to archetypowa ballada bluesowa, właściwie niczym nie wyróżniająca się spośród niezliczonych utworów tego typu. 

"Brothers and Sister" to dla The Allman Brothers Band wyraźnie obniżenie lotów. Złożyło się na to zapewne wiele czynników, jak śmierć dwóch muzyków w tragicznych okolicznościach, ale też coraz większa rola Dickeya Bettsa, który zaczął ciągnąć zespół w mniej ciekawym kierunku. Nie ma to wszystko już za wiele wspólnego z porywającym bluesrockiem z eponimicznego debiutu czy kultowego "At Fillmore East".

Ocena: 6/10



The Allman Brothers Band - "Brothers and Sisters" (1973)

1. Wasted Words; 2. Ramblin' Man; 3. Come and Go Blues; 4. Jelly Jelly; 5. Southbound; 6. Jessica; 7. Pony Boy

Skład: Gregg Allman - wokal (1,3-5), gitara (1), organy (2-6), dodatkowy wokal (2); Dickey Betts - gitara, wokal (2,7); Berry Oakley - gitara basowa (1,2); Lamar Williams - gitara basowa (3-7); Butch Trucks - perkusja i instr. perkusyjne; Jai Johanny Johanson - perkusja i instr. perkusyjne (1-6); Chuck Leavell - pianino, dodatkowy wokal (2)
Gościnnie: Les Dudek - gitara (2,6); Tommy Talton - gitara (7)
Producent: Johnny Sandlin i The Allman Brothers Band


Komentarze

  1. w zasadzie zgadzam sie z recenzja..dla mnie jednak pony boy to swietny ,wyluzowany kawalek w sam raz na zakonczenie tej plyty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Absolutnie się zgadzam z "Anonimowym" - Pony Boy to kapitalny kawałek, w cudowny sposób wieńczący niezłą - powstałą w piekielnie trudnym okresie - płytę.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w 100% zgadzam się z jednak z Pawłem, Pony Boy jest strsznie nudne i nieciekawe. Ramblin Man też chluby zespołowi nie przynosi. Nie lubie tych klimatów country które czasami przemycał Betts. Reszta płyty świetna! Wasted Words dużo lepiej brzmi na koncercie ale i tak fajnie się tego słucha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Półka niżej niż 'Brzoskwinia', ale to nadal bardzo dobre granie z takimi perełkami jak: 'Southbound', 'Jessica', 'Wasted words'. Zasłużona 8.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024